Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jak lobbuje Nord Stream

Treść

Grupy lobbingowe rosyjsko-niemieckiego konsorcjum Nord Stream prowadzą bardzo agresywną kampanię wśród polityków Parlamentu Europejskiego. Wyróżnia je niezwykła aktywność działania na dużą skalę. - Dawno nie spotkałem się z taką presją lobbingu na rządy i polityków. Lobbing jest zbudowany bardzo profesjonalnie, łożone są na te cele gigantyczne środki finansowe - wyjaśnia eurodeputowany Adam Bielan. - Bardzo często podczas rozmów dotyczących Nord Stream rosyjską firmę reprezentują zachodni przedstawiciele. Są to np. firmy lobbingowe z Wielkiej Brytanii. Ci ludzie są niezwykle aktywni, a przy każdej inicjatywie dotyczącej Gazociągu Północnego zasypują eurodeputowanych poprawkami, propozycjami zmian i argumentami - dodaje.
W opinii prof. Tomasza Jasińskiego, kierownika Zakładu Źródłoznawstwa Instytutu Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, jednym z przejawów lobbingu konsorcjum może być sprawa Marcina Libickiego, posła do PE, który jest jednocześnie autorem raportu wykazującego negatywny wpływ Gazociągu Północnego na ekosystem Morza Bałtyckiego. - Jestem przekonany, że ataki prasowe na Marcina Libickiego były wywołane nie tyle przez osoby mające nadzieję na zajęcie jego miejsca w przyszłych wyborach do Parlamentu Europejskiego, co raczej przez służby obcych krajów, które mogły się obawiać, iż działalność Libickiego jako eurodeputowanego stanowi zagrożenie dla budowy Gazociągu Północnego - wyjaśnia Jasiński. Podkreśla również, że "Głos Wielkopolski", który jako pierwszy opisał sprawę domniemanej współpracy polityka PiS z SB, jest spółką z niemieckim kapitałem (Polska Presse), dlatego może być nieobiektywny w stosunku do parlamentarnej działalności Libickiego, który interweniował nie tylko w sprawie Gazociągu Północnego, ale również w sprawie dyskryminowania w Niemczech polskich współmałżonków z małżeństw mieszanych oraz zorganizował seminarium o niemieckich roszczeniach majątkowych wobec państwa polskiego.
Sam Libicki mówi "Naszemu Dziennikowi", iż był wielokrotnie ostrzegany przed zajmowaniem się tą sprawą.
- Ostrzegano mnie, że mogę ponieść różne konsekwencje, a zwolennicy gazociągu mogą absolutnie nie przebierać w środkach, ponieważ gdybym nie przygotowywał tego raportu, to nie byłoby go w tej kadencji wcale - tłumaczy poseł.
Tymczasem Adam Bielan, poseł do Parlamentu Europejskiego, wiceprzewodniczący grupy parlamentarnej Unii na rzecz Europy Narodów, informuje, że grupy lobbingowe Nord Streamu wyróżnia niezwykła aktywność działania na równie niezwykłą skalę. - Dawno nie spotkałem się z taką presją lobbingu na rządy i polityków. Myślę, że ten lobbing jest zbudowany bardzo profesjonalnie i że łożone są na te cele gigantyczne środki finansowe - wyjaśnia. - Bardzo często podczas rozmów odnośnie do Nord Streamu rosyjską firmę reprezentują zachodni przedstawiciele. Są to np. firmy lobbingowe z Wielkiej Brytanii, które mylą rozmaite tropy. Ci ludzie są niezwykle aktywni, a przy każdej inicjatywie dotyczącej Gazociągu Północnego zasypują eurodeputowanych poprawkami, propozycjami zmian i argumentami - dodaje. Zdaniem Bielana, na tym tle działania polskich władz wyglądają mało profesjonalnie. Zwraca uwagę, że Gazprom przeznacza ogromne środki na tego typu działalność, a choćby w Polsce interesy monopolisty reprezentują byli znani politycy, a także dziennikarze. Wśród osób, którymi Gazprom proponował współpracę, wymienia się m.in. nazwiska Dariusza Szymczychy, byłego posła SLD, sekretarza stanu w kancelarii Aleksandra Kwaśniewskiego, eurodeputowanych: Janusza Onyszkiewicza (były minister obrony) i Dariusza Rosatiego (były szef polskiej dyplomacji).
Kupują polityków
- W kulturze rosyjskiej normalne jest, że duże nakłady finansowe służą wręcz kupowaniu polityków, dlatego opinia publiczna powinna bacznie przyglądać się tej sprawie. Natomiast konsekwencja strony niemieckiej i upór w budowie Gazociągu Północnego pokazują, że w UE wciąż liczą się narodowe interesy - mówi Bielan. - Rosyjska dyplomacja bardzo często skłania się ku groźbom i szantażom, ale mimo kilku takich sytuacji (Ukraina, Gruzja) UE wciąż grzeszy naiwnością, nie rozumiejąc, że Moskwa zupełnie inaczej niż mieszkańcy zachodniej Europy podchodzi do kwestii kompromisu. Rosjanie każde ustępstwo odbierają jako oznakę słabości, co zachęca do zwiększania żądań - uzupełnia poseł do PE. Mimo że zdecydowana większość parlamentarzystów europejskich (około 60 opowiedziało się przeciwko) poparła raport Libickiego, Nord Stream wydaje gazetkę informacyjną na temat postępów w realizacji inwestycji, a były kanclerz Niemiec i socjaldemokrata Gerhard Schroeder intensywnie namawia członków partii socjalistyczno-demokratycznych do poparcia projektu. Jak mówi eurodeputowany Konrad Szymański, Schroeder nie perswaduje poparcia dla budowy po dnie Bałtyku Gazociągu Północnego partiom prawicowym, ponieważ "w tej sprawie stanowisko jest jasne". Budowę Gazociągu Północnego popiera również obecna kanclerz Niemiec Angela Merkel.
Korupcyjne skandale
Dotychczas zwolennicy inicjatywy budowy gazociągu bezowocnie próbowali wyciągnąć pieniądze "funduszu kryzysowego" UE. - Ze względu na to, że Parlament Europejski przyjął jasne, odmowne stanowisko w tej sprawie, lobbyści Nord Streamu mają zawężone pole działania, ale ich zachowania poprzedzające głosowanie były skandaliczne - powiedział nam wczoraj Libicki. Zwolennicy budowy gazociągu chodzili osobiście do parlamentarzystów lub rozsyłali swoiste "instrukcje" do głosowania, takie jakie dają swoim posłom ugrupowania polityczne, wskazujące, jak głosować w ramach aktów prawnych, które zostaną poruszone podczas sesji PE, a dotyczące Nord Stream. - Szwedzcy dziennikarze dotarli do kompromitujących Nord Stream informacji, które ujawniono w reportażu telewizyjnym. Konsorcjum kupowało przychylność wpływowych szwedzkich polityków i naukowców. Sponsorowało również inwestycje w gminach, których władze nie popierały powstania gazociągu. I tak np. zainwestowano 65 mln koron w budowę portu na Gotlandii. W tym czasie władze nie tylko zrezygnowały z protestów przeciwko budowie gazociągu, ale - co więcej - promowały tę inwestycję. Konsorcjum oferowało także 5 mln koron stypendium dla profesora Kjella Larssona, którego ekspertyzy wykazywały zagrożenie gazociągu dla morskich ptaków. Obecnie jednym z najbardziej znanych polityków w Szwecji lobbujących Gazociąg Północny jest była sekretarz stanu Ulrica Schenström - przyjaciółka premiera Fredrika Reinfeldta.
Ponadto Nord Stream wydaje gazetę "Fakty" ("Facts"), w której informuje o postępach w realizacji inwestycji. Konsorcjum zorganizowało jednocześnie akcję informacyjną w pięciu krajach Morza Bałtyckiego. "Objazdowa informacja rurociągowa", bo tak nazywa się ciężarówka, która rozpoczęła swoją podróż w marcu tego roku, odwiedziła już Finlandię i Szwecję, a kolejnymi przystankami będą: Dania, Niemcy i Rosja. Docelowo pojazd ma się zatrzymać w 30 miejscach, gdzie będzie propagować Gazociąg Północny.
Ukrainie też się oberwie
Ukraina, próbując się bronić się przed ekspansją rosyjskiego giganta - Gazpromu, podpisała wraz z UE deklarację wstępną, w której Kijów proponuje zwiększenie przepustowości gazociągów tranzytowych o 60 mld m sześc. surowca rocznie.
Zatwierdzenie ukraińskiej propozycji zmniejszyłoby rolę Gazociągu Północnego, bo oznaczałoby zwiększenie dostaw surowca starym szlakiem przesyłowym, odbierając tym samym pole do ekspansji nowej inwestycji. Doniesienia te na tyle zaniepokoiły konsorcjum Nord Stream, że premier Rosji Władimir Putin ostrzegł przed rewizją stosunków z UE w sferze energetycznej, podkreślając, że próby ignorowania interesów Rosji doprowadzą do zmiany stosunku względem wszystkich projektów energetycznych na jej terytorium, w których partycypuje kapitał europejski. Dodatkowo Rosja zagroziła Ukrainie, że wykorzysta jej kłopoty z płatnościami za paliwo za zeszły miesiąc. Z kolei Kijów będzie musiał uzupełnić zapasy w podziemnych zbiornikach gazu, które są potrzebne dla utrzymania tranzytu do UE podczas zimy. Przed podpisaniem deklaracji ze Wspólnotą Ukraina liczyła, że fundusze potrzebne do uzupełnienia zbiorników pozyska w ramach kredytu od Rosji.
- Niektórzy w świecie nie są zainteresowani, aby te projekty zostały urzeczywistnione - wskazał Putin. - Jednak jesteśmy przekonani, że są one ekonomicznie uzasadnione, odpowiadają surowym standardom ekologicznym i służą umacnianiu globalnego bezpieczeństwa energetycznego - zapewnia rosyjski premier.
Wojciech Kobryń
"Nasz Dziennik" 2009-04-10

Autor: wa