Ideologiczny wyrok
Treść
Odmawiając Alicji Tysiąc zabicia jej poczętego dziecka, Polska naruszyła Konwencję Praw Człowieka - orzekł wczoraj Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Wyrok zapadł niejednogłośnie. Trybunał oskarżył Polskę o "pogwałcenie prawa do życia prywatnego". Na rzecz kobiety zasądził 25 tys. euro tytułem zadośćuczynienia moralnego i 14 tys. euro jako zwrot kosztów postępowania sądowego. Daninę tę wypłaci budżet państwa, czyli my wszyscy. Zdaniem dr Hanny Wujkowskiej, bioetyka, doradcy ds. promocji życia w resorcie edukacji, takie ekonomiczne spojrzenie na kobietę jest ogromnym dramatem. - Ciąża i poród to fizjologiczne stany i zawsze kobieta ciężarna ofiarowuje coś z siebie na rzecz dziecka. Ukaranie państwa za to, że nie pozwoliło na zabicie swojego obywatela, świadczy o wielkim impasie moralnym, w jakim znajduje się Europa - uważa Wujkowska. Ewa Kowalewska, prezes Forum Kobiet Polskich, zwraca uwagę na to, iż uznanie odmowy zabicia dziecka poczętego za nielegalne jest precedensem otwierającym drogę do uznania aborcji za "prawo człowieka". - Wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu w sprawie Alicji Tysiąc przeciwko Polsce jest największym prawniczym kuriozum w historii sądownictwa Rady Europy. To ideologiczny wyrok - oświadczyła Kowalewska. - Sprawa była manipulowana od samego początku - zaznaczyła w komentarzu do tego orzeczenia. Alicja Tysiąc, matka dwojga dzieci, od wielu lat miała poważną wadę wzroku. Zdaniem lekarzy, kolejna ciąża mogła spowodować wylew wewnątrz oka i odklejenie się siatkówki, a w konsekwencji ślepotę. Gdy siedem lat temu kobieta dowiedziała się, że nosi kolejne dziecko, udała się na specjalistyczne badania. Lekarze okuliści orzekli, iż istnieje ryzyko pogorszenia się jej stanu zdrowia, odmówili jednak wydania opinii na piśmie. Wkrótce wzrok kobiety istotnie się pogorszył. Badający ją lekarz ginekolog stwierdził, że nie ma medycznych podstaw do przerwania ciąży ze względów zdrowotnych. W listopadzie 2000 r. na świat przyszło trzecie dziecko kobiety. Po porodzie Tysiąc otrzymała pierwszą grupę inwalidzką. Złożyła doniesienie do prokuratury na decyzje lekarzy, które uniemożliwiły jej dokonanie aborcji. Śledztwo umorzono, uznając, że nie ma bezpośredniego związku między decyzjami lekarzy a pogorszeniem się wzroku kobiety. Alicja Tysiąc - jak sama mówi - kochająca swoją córeczkę Julię zwróciła się zatem do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, twierdząc, iż Polska naruszyła jej prawo do życia prywatnego i rodzinnego, prawo do skutecznego środka odwoławczego oraz zasadę równości. Trybunał w Strasburgu orzekł wczoraj (stosunkiem głosów 6:1), że Alicja Tysiąc musiała urodzić dziecko, ponieważ nie miała szansy na odwołanie się od decyzji lekarzy. W uzasadnieniu wyroku napisano, że w Polsce nie przewidziano żadnej procedury odwoławczej w przypadku, gdy kobieta nie zgadza się z odmową dokonania aborcji. - Badania opinii publicznej pokazują w sposób jednoznaczny, że znakomita większość społeczeństwa uważa aborcję za zabicie człowieka. Podobne stanowisko ze względu na przysięgę Hipokratesa i Kodeks etyki lekarskiej zajmują lekarze. Trudno zatem wyobrazić sobie sytuację, że matka chcąca zabić własne dziecko może znaleźć takie procedury odwoławcze, które pozwolą jej zmusić lekarza wbrew jego woli, wbrew jego sumieniu, do wykonania tej egzekucji - mówi poseł PiS Dariusz Kłeczek. Sędziowie Trybunału w Strasburgu uznali, że Polki powinny mieć możliwość odwołania się do "niezależnego" i "kompetentnego" organu, który po wysłuchaniu kobiety w ciąży będzie mógł wydać odpowiedni wyrok. Podkreślili, że takie decyzje powinny być wydawane bardzo szybko, tak aby nie było za późno na - aborcję. Poseł Dariusz Kłeczek obawia się, że wyrok Trybunału może być pierwszą próbą wpłynięcia na polskiego ustawodawcę, aby tzw. aborcję ze względów społecznych przywrócić do polskiego prawodawstwa. W ciągu kilku dni w Ministerstwie Zdrowia zostaną przeprowadzone odpowiednie analizy prawne, w wyniku których ma zapaść decyzja, czy Polska odwoła się od decyzji Trybunału. Każda ciąża wiąże się z ryzykiem Trybunał Praw Człowieka zwrócił uwagę na to, że w Polsce od 1993 r. można "przerywać ciążę" w przypadku istnienia zagrożenia dla zdrowia i życia kobiety. Uznał, że sprawa Alicji Tysiąc dotyczy prawa "do respektowania życia prywatnego". "Kiedy kobieta jest w ciąży, to jej życie prywatne jest związane bezpośrednio z płodem, który się w niej rozwija" - napisali sędziowie. Same zaś obawy Alicji Tysiąc o pogorszenie stanu zdrowia w wyniku ciąży uznał za racjonalne. - Należy podkreślić, że w przypadku Alicji Tysiąc żaden lekarz specjalista (ani ginekolog, ani okulista) nie uznał stanu jej zdrowia jako kwalifikującego do aborcji. Odklejanie się siatkówki jest skutkiem postępującej wady krótkowzroczności. Nie było żadnych medycznych przeciwwskazań do donoszenia dziecka i porodu przez cesarskie cięcie. Pogorszenie ostrości wzroku w dwa miesiące po rozwiązaniu nie wskazuje na związek z ciążą, ale ma związek z postępującą wadą wzroku - tłumaczy Ewa Kowalewska, prezes Forum Kobiet Polskich. W wypowiedzi dla Radia Maryja Ewa Kowalewska przyznała, że wpływ ciąży na wadę wzroku kobiety był znikomy. Tłumaczyła, że odklejająca się siatkówka jest chorobą dziedziczną, wrodzoną i po prostu nie ma na nią rady. - Samo dopuszczenie przerywania ciąży w sytuacjach takich jak Alicji Tysiąc jest z moralnego punktu widzenia trudne do zaakceptowania lub nieakceptowalne - zauważa ks. prof. Andrzej Szostek, etyk. W wypowiedzi dla KAI przyznał, że kobieta miała prawo uzyskać od lekarzy zaświadczenie na piśmie o tym, że poród może wpłynąć na pogorszenie się wady jej wzroku, lecz samo uzyskanie takiego zaświadczenia nie byłoby równoznaczne z uzyskaniem prawa do legalnej aborcji. Droktor Jerzy Umiastowski, członek Papieskiej Akademii Życia, przyznaje, że kolejna ciąża mogła mieć wpływ na odklejanie siatkówki oka kobiety, ale nie musiała. - Ciąża nawet zupełnie zdrowej kobiety jest pewnym ryzykiem dla zdrowia. Każde schorzenie w przebiegu ciąży może to ryzyko zdrowotne nasilić. W przypadku pani Alicji Tysiąc ryzyko było niewielkie, na tyle dopuszczalne, że zgodnie z polskimi przepisami, nie było wskazaniem do aborcji - powiedział w rozmowie z nami. Polska musi chronić się przed naciskami - Środowiska aborcyjne w wymiarze międzynarodowym próbują przepchnąć taki pogląd, że aborcja to jest prawo człowieka. Jest to absurd sam w sobie, bo aborcja jest zabójstwem człowieka. Chodzi o to, żeby to sprzedać jako prawo człowieka, prawo kobiety do prywatności, jako prawo indywidualne- argumentowała Ewa Kowalewska w Radiu Maryja, zwracając uwagę na symptomatyczne zangażowanie w tę sprawę środowisk feministycznych z całego świata. - Wtedy zabójstwo człowieka w fazie prenatalnej wydaje się sprawą prywatną kobiety - wskazała. - Wyrok Trybunału utwierdza mnie w przekonaniu, że zmiany w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej są konieczne, aby uniknąć wszelkich nacisków ze strony Unii Europejskiej - podkreśla poseł Kłeczek. Podobnego zdania jest europoseł Konrad Szymański (PiS). Według niego, samo stosowanie jednego z tzw. wyjątków w ustawie o ochronie życia - zagrożenia dla zdrowia matki - jest sprawą wysoce wątpliwą. - Ani ustawa, ani praktyka nie uściślają, jaki uszczerbek na zdrowiu matki ma usprawiedliwiać aborcję w świetle prawa. Trudno też rozstrzygnąć, jaki poziom związku między ciążą a utratą zdrowia matki jest w świetle polskiej ustawy wystarczający, by uznać aborcję za legalną. Stąd dziwi mnie, że Trybunał uznał jednoznacznie, iż lekarz, który nie wydał zaświadczenia potrzebnego do przeprowadzenia legalnej aborcji, popełnił błąd. W opinii innych lekarzy, związku między porodem a pogorszeniem wzroku pani Tysiąc nie można było stwierdzić na ówczesnym etapie rozpoznania - stwierdził w rozmowie z "Naszym Dziennikiem". Obowiązująca obecnie ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży z 1993 r. przewiduje możliwość usunięcia ciąży w trzech przypadkach: gdy zagraża ona zdrowiu lub życiu kobiety, gdy jest wynikiem przestępstwa (gwałtu lub kazirodztwa) i gdy badania wykazały ciężkie i nieodwracalne uszkodzenia płodu. Dziecko patrzy, nie rozumie Najważniejsza jednak w tej dyskusji jest córka pani Alicji Tysiąc. Zdaniem Beaty Rusieckiej, psycholog z Biura Rzecznika Praw Dziecka, zarówno wyrok, jak i przystąpienie do postępowania sądowego matki mogą spowodować, że dziewczynka będzie cierpiała na syndrom osoby ocalonej od aborcji. - W praktyce oznacza to, że osoby takie przede wszystkim mają jedno podstawowe i głębokie przekonanie: czują się winne, że istnieją. Poczucie to powoduje inne konflikty, rzekłabym natury hamletowskiej: być czy nie być, studiować czy nie studiować, rozwijać się czy nie rozwijać, cieszyć się czy nie cieszyć. Osoby ocalone od aborcji cierpią także na brak poczucia tożsamości. Trudno jest im przyjąć nie tylko siebie, ale także innych ludzi. Mają również kłopoty z rodzicami i innymi autorytetami. Z jednej strony są świadome, że rodzice się nimi opiekują, z drugiej - czują się niekochane lub odczuwają przed nimi lęk. Zaburza to zdrowy dystans między dzieckiem a rodzicem - albo jest ono lękowo przywiązane do niego, albo odczuwa wręcz paniczną niechęć, wstręt do kontaktu fizycznego i psychicznego. Poza tym osoby takie odczuwają wściekłość, gniew, a w starszym wieku winę za to, że się nie rozwijają, że nie wiedzą, kim są, czego chcą. Ponadto bardzo boją się śmierci - zaznaczyła Rusiecka. Aneta Jezierska Kamila Pietrzak "Nasz Dziennik" 2007-03-21
Autor: wa