Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Historyk Komorowski "zgubił" zwycięskie powstania

Treść

Bronisław Komorowski już nieraz udowodnił, że ma dość wybiórczą wiedzę i pamięć historyczną. Tym razem na łamach "Rzeczpospolitej" podzielił się z czytelnikami swoimi refleksjami na temat zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego. W artykule stwierdził, że był to jeden z dwóch zwycięskich zrywów narodowych w historii Polski - obok Powstania Wielkopolskiego z 1806 roku. Jako historyk z wykształcenia powinien wiedzieć, że za zwycięskie uznaje się też choćby III Powstanie Śląskie z 1921 roku czy Powstanie Sejneńskie z 1919 roku.
"Warto więc pamiętać, że powstanie wielkopolskie to jedno z dwóch powstań w historii Polski, które się powiodły" - uważa Bronisław Komorowski. Profesor Grzegorz Kucharczyk, kierownik Pracowni Historii Niemiec i Stosunków Polsko-Niemieckich Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk, ocenia, że taka konkluzja jest uproszczeniem. - Są dwie drogi mówienia o zwycięskich powstaniach narodowych: albo uznaje się, że w naszej historii było tylko jedno powstanie zwycięskie, czyli Wielkopolskie z 1919 roku, albo mówi się o wszystkich, czyli również o Powstaniach Śląskich w kontekście osiągniętych celów. Ujęcie prezydenta jest pewnym novum - uważa nasz rozmówca. Gdyby Bronisławowi Komorowskiemu chodziło tylko o Wielkopolskę, to miałby rację, natomiast prezydent mówi o kontekście ogólnopolskim, co jest już znaczną nieścisłością historyczną. - W perspektywie ogólnopolskiej należy pamiętać o wszystkich dzielnicach. Nie można marginalizować zrywu Polaków na Śląsku. Dramatycznym testem "powodzenia" powstań było to, co się działo po 1939 roku, czyli zarówno powstańcy wielkopolscy, jak i śląscy byli pierwsi do odstrzału przez Niemców - byli bowiem uznawani za nieprzejednanych wrogów Rzeszy Niemieckiej - zaznacza historyk. Bronisław Komorowski za pierwsze zwycięskie powstanie uznaje Powstanie Wielkopolskie z 1806 roku, które - jak podkreślił prof. Grzegorz Kucharczyk - było sukcesem, owszem, ale połowicznym, gdyby przymierzać stuprocentowe kryterium skuteczności. Ważne jest, aby nie pomijać żadnej ze zwycięskich insurekcji. Jak zaznacza dr Ewa Rzeczkowska, historyk z Katedry Historii Najnowszej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, w świadomości Polaków funkcjonują głównie trzy powstania: Listopadowe, Styczniowe i Warszawskie, dlatego niezwykle istotne jest, aby mówić o pozostałych zrywach, zwłaszcza tych, dzięki którym osiągnięto konkretne cele polityczne czy strategiczne. - Powstania śląskie miały ogromny wpływ na późniejsze decyzje Rady Ambasadorów w związku z przyłączeniem ziem plebiscytowych do Polski. Po traktacie wersalskim ogromne znaczenie miało również Powstanie Sejneńskie. Prezydent Komorowski najwidoczniej zapomniał o nich. Mówienie, że tylko dwa polskie powstania były zwycięskie, jest pójściem na skróty - podkreśla nasza rozmówczyni. Artykułem w "Rzeczpospolitej" Bronisław Komorowski zamierzał pokrzepić serca rodaków zwycięskim powstaniem sprzed 92 lat. "Jako Prezydent Rzeczypospolitej pragnę (...) żebyśmy nigdy nie rezygnowali ze śmiałych planów i szukali dla nich najlepszych środków" - pisze, zwracając się do czytelników. W kontekście prowadzonej przez niego polityki historycznej, nazwanej już przez niektórych historyków defensywną, jest to raczej próba pokazania, że dla prezydenta, skądinąd historyka, ważne są sprawy przeszłości. Według prof. Grzegorza Kucharczyka, cieniem na polityce historycznej prezydenta kładzie się m.in. pomnik bolszewików w Ossowie, którego wzniesienie było kompletnym nieporozumieniem, zwłaszcza w obliczu 90. rocznicy Cudu nad Wisłą. - Specyficzna aktywność w polityce historycznej ujawnia się w polityce orderowej. Przywracanie do łask środowiska Unii Wolności jest rzeczywiście skierowaniem się ku przeszłości, ponieważ osoby z tego grona już dawno straciły kontakt ze społeczną rzeczywistością. Prezydent, niestety, nie ma długofalowego planu i koncepcji na politykę historyczną - konkluduje historyk. Doktor Ewa Rzeczkowska zauważa, że niezrozumiałe było najpierw zaproszenie przez prezydenta do Rady Bezpieczeństwa Narodowego generała Wojciecha Jaruzelskiego, a następnie, kilkanaście dni później, obecność prezydenta na uroczystościach 29. rocznicy pacyfikacji kopalni "Wujek". - Wiemy, kto wydał rozkaz o strzelaniu do górników. Ta sytuacja obrazuje zasadniczą cechę polityki historycznej Komorowskiego, czyli niekonsekwencję - ocenia dr Rzeczkowska.
Paulina Jarosińska
Nasz Dziennik 2010-12-29

Autor: jc