Grabarczyka premier obroni
Treść
Już drugi tydzień na kolei mamy chaos wywołany przez zamieszanie z nowym rozkładem jazdy. Spotęgowała go zima powodująca problemy z obsługą większości połączeń w ruchu lokalnym i dalekobieżnym. Jednak odpowiadający za bałagan na kolei minister infrastruktury Cezary Grabarczyk może być spokojny o stanowisko - premier Tusk zapowiedział, że go nie zdymisjonuje.
Nowy rozkład jazdy PKP obowiązuje od 12 grudnia. Od tego czasu na kolei panuje chaos, który pogarsza się z każdym dniem. Podróżni mają problemy nie tylko z uzyskaniem informacji o rozkładzie jazdy. Na domiar złego, większość pociągów ma nawet kilkugodzinne opóźnienia lub nie przyjeżdża wcale, a opinie podróżnych na temat działalności kolei i rządu, który ich zdaniem, odpowiada za kolejowy paraliż, nie nadają się do cytowania. Tylko na Dworcu Centralnym w Warszawie podróżni musieli wczoraj oczekiwać na odjazd pociągów nawet ponad godzinę. Dodatkowo paraliż wzmagają mrozy i opady śniegu i niewiele pomaga zaangażowanie ponad 5 tysięcy kolejarzy, którzy codziennie zmagają się z udrażnianiem zamarzniętych rozjazdów i usuwaniem śniegu z torów czy naprawą zerwanych trakcji. Nad tym, co się dzieje, właściwie nikt już nie panuje, a przedstawiciele kolei nie ukrywają, że utrudnienia będą nadal występować w całym kraju, co w perspektywie świątecznych powrotów i wyjazdów nie wróży nic dobrego.
W ocenie opozycji, za bałagan na kolei odpowiada nie kto inny, jak minister Grabarczyk, który nie sprawdził się na tym stanowisku i w pierwszym rzędzie to on powinien ponieść odpowiedzialność. Wczoraj na Dworcu Centralnym w Warszawie ze sztabem kryzysowym PKP i prezesami największych kolejowych spółek spotkał się minister Grabarczyk. - Kolej mobilizuje siły na wypadek dużych mrozów i opadów śniegu, aby zabezpieczyć przejazdy pasażerów oraz ich komfort. W tym celu przygotowane są zastępy ludzi i sprzęt, który pozwoli opanować sytuację - zaznaczył rzecznik PKP Mikołaj Karpiński. Ale mimo kompromitacji minister Cezary Grabarczyk nie zostanie odwołany, co zadeklarował sam premier Tusk. Wotum nieufności wobec szefa resortu infrastruktury złożyła opozycja, a z inicjatywy SLD na dworcach całej Polski zbierane są podpisy pod apelem do premiera o dymisję ministra Grabarczyka. Zdaniem posła Stanisława Ożoga (PiS), jeżeli ktoś ma choć odrobinę honoru i przyzwoitości, to wobec zaistniałej sytuacji sam powinien odejść, a jeżeli nie, to w poczuciu odpowiedzialności za to, co się dzieje, powinien mu pomóc w tym premier rządu. - Obawiam się, że cała ta sprawa zakończy się podobnie jak wcześniej bywało w przypadku minister Kopacz, ministra Rostowskiego, którzy wciąż piastują swoje stanowiska. To pozwala przypuszczać, że niekompetentna ekipa pozostanie nienaruszona, a stanowiska stracą ludzie, którzy mniej lub bardziej roztropnie wykonywali polecenia - mówi poseł Ożóg.
Skoro jednak po katastrofie smoleńskiej nikt nie stracił stanowiska, to trudno liczyć, żeby tym razem w rządzie znalazł się winny paraliżu kolejowego w Polsce.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 2010-12-21
Autor: jc