Gazowy postronek
Treść
Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik
W ciągu najbliższych 10 lat Europa nie będzie w stanie uniezależnić się od dostaw gazu z Rosji – wynika z najnowszego raportu Oxford Institute for Energy Studies (OIES)
Nasz kontynent przynajmniej do połowy lat 20. skazany jest na dostawy gazu z Rosji. Przede wszystkim europejskie koncerny mają podpisane z Gazpromem długoterminowe kontrakty gazowe. Na tej podstawie są zobowiązane do importu z Federacji Rosyjskiej łącznie co najmniej 115 mld m sześc. gazu rocznie, a więc 75 proc. obecnego rocznego importu – to wniosek z najnowszego raportu OIES. W związku z wygasaniem kontraktów w 2030 r. wolumen gazu, który firmy muszą odebrać, spadnie do 65 mld m sześc. rocznie, co nadal zapewnia Rosji znaczący udział.
– Nawet jeśli całkowicie wyeliminujemy kontrakty długoterminowe, to nasze szacunki wskazują na konieczność importu z Rosji około 100 mld m sześc. gazu rocznie aż do 2030 roku, a w pewnych scenariuszach nawet dwukrotnie więcej – twierdzą eksperci OIES. Jak to wyliczyli?
Otóż prognozy wskazują, że do 2030 r. własne wydobycie gazu w Europie spadnie nawet o ponad 100 mld m sześc. rocznie (ok. 40 proc.), a rosnące wydobycie gazu ze złóż niekonwencjonalnych i produkcja ze źródeł odnawialnych będą w stanie pokryć najwyżej połowę spadku wydobycia ze złóż konwencjonalnych. Przemysłowe wydobycie gazu łupkowego nie ruszy przed 2020 r., a przez kolejną dekadę nie przekroczy 20 mld m sześc. rocznie. Produkcja biogazu może sięgnąć do 2020 r. około 28 mld m sześc. rocznie i dojść w następnym dziesięcioleciu do 50 mld m sześc. (pod warunkiem, że będzie subsydiowana).
Nawet zakładając, że zapotrzebowanie Europy na gaz znacząco nie wzrośnie do 2030 r., błękitne paliwo trzeba będzie nadal importować. Import może być realizowany tradycyjnymi gazociągami z rejonów sąsiadujących oraz drogą morską w postaci LNG. Import rurociągowy, jeśli wyłączyć gaz rosyjski, jest w stanie dostarczyć do Europy maksymalnie 20-40 mld m sześc. gazu rocznie, głównie z Azerbejdżanu, Iranu oraz Iraku – wynika z wyliczeń OIES. Gaz ten docierałby do Europy Południowo-Wschodniej i Turcji, natomiast pozostałe kraje byłyby skazane na import LNG.
Według ekspertów, globalny rynek LNG może sięgnąć w badanym okresie 700 mld m sześc. rocznie (nie licząc USA, których potencjał wynosi 100 mld m sześc. gazu rocznie). Tymczasem terminale regazyfikacyjne w Europie są w stanie przerobić około 200 mld m sześc. rocznie.
Dlatego Europa – dla zbilansowania swoich potrzeb – wciąż będzie potrzebować co najmniej 100 mld m sześc. rosyjskiego gazu w skali roku, a w niektórych scenariuszach nawet 200 mld m sześciennych.
– Gaz z Rosji będzie wysoce konkurencyjny w stosunku do dostaw z innych rejonów, a także wobec LNG (w tym również gazu z USA). Gazprom wciąż będzie dysponował wystarczającą siłą rynkową, aby wpływać na ceny gazu w europejskich hubach – uważają analitycy z OIES.
Kraje rejonu Morza Bałtyckiego oraz Europy Południowo-Wschodniej, najbardziej zdeterminowane, aby oderwać się od rosyjskiego dostawcy, są w stanie zredukować, a nawet wyeliminować import rosyjskiego gazu, zastępując go importem LNG oraz gazem sprowadzanym rurociągiem z Azerbejdżanu, zaznaczają twórcy raportu. Będą jednak musiały ponieść wysokie koszty budowy terminali LNG, nowych gazociągów lub przestawienia się na alternatywne źródła energii.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik, 3 listopada 2014
Autor: mj