Gazociąg będzie leżał za płytko
Treść
O tym, czy północnym torem do Świnoujścia będą mogły wchodzić statki o zanurzeniu powyżej 15 metrów, zdecyduje Federalny Urząd Żeglugi i Hydrografii (BSH) w Hamburgu. Dlaczego? Bo to ta instytucja będzie wydawać ewentualną zgodę na korektę ułożenia rur Gazociągu Północnego, tak by nie blokowały zespołu portów Szczecin - Świnoujście.
Peter Ramsauer, niemiecki minister transportu, budownictwa i rozwoju, przyjeżdża jutro do Warszawy lobbować za forsowaną przez Moskwę i Berlin trasą Gazociągu Północnego. Jego rury przetną tory podejścia do portów w Szczecinie i Świnoujściu, uniemożliwiając dużym statkom cumowanie w tych portach. Ramsauer spotka się z ministrem infrastruktury Cezarym Grabarczykiem i szefem resortu gospodarki Waldemarem Pawlakiem.
Rzecznik prasowy federalnego ministerstwa transportu Sabine Mehwald potwierdziła w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", że minister Ramsauer spotka się z Grabarczykiem i Pawlakiem. Rzecznik ministerstwa przypomina, że niemieckie urzędy wydające pozwolenie na budowę gazociągu (w Stralsundzie i Hamburgu) dużo czasu poświęciły na sygnalizowany przez Polaków problem związany z rozwojem portów Szczecin i Świnoujście. Mehwald poinformowała nas, że na odcinku niemieckich wód terytorialnych, tam, gdzie rury będą krzyżowały się z zachodnim podejściem do portów, najprawdopodobniej (także ze względu na polskie postulaty) gazociąg w dużej części zostanie wkopany w dno. - Decyzji jeszcze urząd w Stralsundzie nie wydał, ale należy się jej spodziewać najpóźniej na jesieni tego roku - poinformowała nas Mehwald. Jeśli chodzi o północne podejście do zespołu portów Szczecin - Świnoujście to, zdaniem rzecznik, decyzja o przesunięciu rur o dwa kilometry na głębsze wody Bałtyku całkowicie "załatwiła" problem. Sabine Mehwald w imieniu swojego szefa zadeklarowała, że jeżeli Polska zdecyduje się w przyszłości, by północną drogą do Świnoujścia wchodziły także statki o zanurzeniu powyżej 15 metrów, to zezwolenie Federalnego Urzędu Żeglugi i Hydrografii (BSH) w Hamburgu posiada odpowiednią klauzulę, która umożliwia złożenie wniosku o wprowadzenie takich zmian, by przełożyć rury.
To nie o ten odcinek chodzi
W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" rzecznik prasowy niemiecko-rosyjskiego koncernu Nord Stream budującego bałtycki Gazociąg Północny Steffen Ebert także potwierdził, że koncern liczy się z tym, iż rura biegnąca w obszarze niemieckiej strefy terytorialnej będzie wkopywana w dno, także w miejscu, gdzie gazociąg będzie krzyżował się z drogą zachodnią do portów w Polsce. - To będzie wynikało z naniesionych poprawek w pozwoleniu wydawanym przez urząd w Stralsundzie - powiedział Ebert. Zaznaczył, że są to jedyne znane mu zmiany w posiadanych przez konsorcjum pozwoleniach, gdyż według jego wiedzy, żaden nowy wniosek polskiej strony, dotyczący kładzenia rury na odcinku skrzyżowania z podejściem północnym, nie wpłynął do żadnego niemieckiego urzędu.
Według pozwolenia wydanego przez Federalny Urząd Żeglugi i Hydrografii w Hamburgu rura przecinająca tor północny zostanie przesunięta na północ i położona na dnie, w nieco głębsze miejsce, ale nie tak głęboko, jak domagała się strona polska. Rura zostanie przesunięta na głębszą wodę na odcinku 12 kilometrów. Gazociąg w tym miejscu zostanie jakby wygięty na głębokość około 1,9 km, co go automatycznie wydłuży o kilometr. Rura nie będzie zakopana, lecz jedynie przesunięta, tak aby nad nią pozostawało 16 metrów głębokości. Polska strona domagała się minimum 17 metrów.
Zrobią to dla siebie
Prezes Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście Jarosław Siergiej w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" potwierdził, że owszem, rura gazociągu zostanie wkopana w niemieckiej strefie terytorialnej, także w miejscu skrzyżowania z podejściem zachodnim do polskich portów. Ale Polsce chodzi nie tylko o pogłębianie tego podejścia, lecz także drugiego - północnego. Jego zdaniem, jeżeli Niemcy zdecydują się na taki manewr, to tylko ze względu na własne bezpieczeństwo.
- Po pierwsze, rura, leżąc na dnie morza, faktycznie zablokowałaby totalnie Świnoujście, a po drugie, ze względu na bezpieczeństwo samego rurociągu, gdyż woda jest w tym miejscu płytka, zdecydowanie lepiej jest go po prostu zakopać - powiedział Siergiej. Jak zaznaczył, podczas rozmów polsko-niemieckich na temat gazociągu dość szybko okazało się, że to wcale nie Nord Stream jest najbardziej przeciwny wkopaniu gazociągu w dno, tam gdzie proszą o to Polacy. Okoniem stają zawsze niemieckie urzędy. - Po naszym spotkaniu eksperckim w Berlinie odniosłem wrażenie, że opór przeciwko wkopaniu gazociągu w dno w obszarze podejścia północnego stawia nie Nord Stream, lecz poszczególne urzędy niemieckie, które zdają sobie sprawę, że oczekuje się od nich wydawania szybkich decyzji, i to takich, aby nie blokowały całości inwestycji - powiedział "Naszemu Dziennikowi" prezes portów. Zdaniem Siergieja, tylko opór i niechęć urzędów oraz administracji niemieckiej spowodowały, że rura zostanie wkopana jedynie na wodach terytorialnych niemieckich, a nie tak, jak życzyłaby sobie polska strona, także na niemieckich wodach ekonomicznych w okolicach podejścia północnego.
Siergiej zaznacza, że ułożenie gazociągu na dnie Bałtyku w okolicach podejścia północnego absolutnie nie odpowiada naszym oczekiwaniom. - Mamy prawo do tego, aby podobnie jak inne kraje rozwijać się w przyszłości, i to nie jutro albo pojutrze, ale tu chodzi o kilkunasto- lub nawet być może kilkudziesięcioletnią perspektywę. To nie Niemcy będą decydowały o planach rozwojowych naszych portów i nie będą nam pisały strategii ich rozwoju - twierdzi. Jego zdaniem, jedynym hamulcem w rozwoju polskich portów mogą być naturalne ograniczenia przyrody, a nie położona na dnie morza rura. - Nie mamy zamiaru tłumaczyć się niemieckiej stronie w kwestii naszych planów rozwojowych. Ja nie muszę Niemcom udowadniać, że zacznę rozwój portów już pojutrze, gdyż my to przedsięwzięcie planujemy nawet na kilkadziesiąt lat - dodał Siergiej. Prezes Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście zaznacza, że każdy port w Europie planuje w przyszłości swoje pogłębienie. - Dlaczego gazociąg ma portom w Świnoujściu i Szczecinie to ograniczyć? - pyta retorycznie Siergiej.
Czekając na odpowiedź
Siergiej stanowczo zaprzeczył, jakoby Niemcy (tak jak sugerował rzecznik Nord Streamu) nie otrzymali od polskiej strony żadnego wniosku, aby rurę w miejscu skrzyżowania z podejściem północnym wkopać w dno. Od razu po wydaniu przez Federalny Urząd Żeglugi i Hydrografii w Hamburgu zezwolenia na budowę tego odcinka gazociągu Polacy zaskarżyli tę decyzję. Co więcej, wykonawca, czyli koncern Nord Stream, doskonale zna nasze postulaty o konieczności wkopania w tym miejscu gazociągu w dno. - Do tej pory urząd HSB nie przysłał żadnej odpowiedzi na naszą skargę, ale że nie mamy w zwyczaju ponaglać urzędów innych państw w podobnych sprawach, to czekamy - powiedział Siergiej. Trwałość gazociągu przewidziana jest na 50 lat, więc tak naprawdę to właśnie teraz decydujemy, jakie będą możliwość rozwoju naszych portów za dziesięć, dwadzieścia czy dwadzieścia pięć lat. Jego zdaniem, jeżeli dzisiaj zgodzimy się na rozwiązanie, które proponują Niemcy, to później już będzie bardzo trudno cokolwiek zmienić.
Gazociąg Północny mają tworzyć dwie nitki położone na dnie Bałtyku o długości 1220 km i przepustowości po 27,5 mld m sześc. gazu rocznie. Rury mają się zaczynać w okolicy rosyjskiego Wyborga, a kończyć w pobliżu niemieckiego Greifswaldu. Według planów pierwsza nitka powinna być oddana do eksploatacji w końcu 2011 roku, a druga - w 2012 roku. Koszt projektu jest szacowany na prawie 7,5 mld euro. Akcjonariuszami budującego rurę konsorcjum Nord Stream są: rosyjski Gazprom (51 proc.), niemieckie E. ON-Ruhrgas i BASF-Wintershall (po 20 proc.) oraz holenderski Gasunie (9 proc.).
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz Dziennik 2010-07-28
Autor: jc