Formuła 1: Awaria bolidu Kubicy, ulewa nad torem
Treść
Po raz drugi w sezonie Robert Kubica (BMW-Sauber) nie ukończył eliminacji mistrzostw świata Formuły 1. Tydzień temu na drodze stanął mu rywal z toru, teraz awaria silnika. Podobnie jak w Melbourne w Grand Prix Malezji zwyciężył Brytyjczyk Jenson Button z Brawn GP. Wczorajsze zmagania zakończyły się w niecodzienny sposób, po przejechaniu 32 z 56 okrążeń. Winny był deszcz i organizatorzy, którzy wykazali się kompletnym brakiem wyobraźni.
W sobotnich kwalifikacjach bezkonkurencyjny okazał się Button, potwierdzając, że w chwili obecnej bolidy Brawn GP wyprzedzają konkurencję o kilka długości. Kubica uplasował się na ósmej pozycji, ale do wyścigu startował z szóstej. Wszystko przez kary nałożone na Niemca Sebastiana Vettela z Red Bull-Renault (winnego wypadku z udziałem Kubicy sprzed tygodnia) oraz Brazylijczyka Robensa Barichello z Brawn GP (po piątkowych treningach musiał wymienić skrzynię biegów w swoim bolidzie, zgodnie z przepisami powinna wystarczyć na cztery weekendy Grand Prix). - Jestem zadowolony ze swoich wyników. Robiłem, co mogłem na zakrętach, bo okazało się, że na tutejszych prostych kierowcy używający KERS mają sporą przewagę - przyznał nasz reprezentant. Wczorajszych zmagań Polak oczekiwał ze sporymi nadziejami, marzył o powtórce sprzed roku, gdy na torze Sepang finiszował na drugim miejscu. Szybko jednak został sprowadzony na ziemię. Już przed startem poinformował zespół, że silnik w jego pojeździe nie sprawuje się, jak trzeba, błyskawicznie spadł na ostatnie miejsce. Po przejechaniu dwóch okrążeń Kubica musiał spasować...
Polak mógł zatem tylko z boku przyglądać się dalszej rywalizacji, a przyznać trzeba, iż działy się rzeczy niezwykłe. Już na długo przed wyścigiem meteorolodzy alarmowali, że o tej porze roku po południu w Kuala Lumpur zazwyczaj leje - i to ulewnie, mimo to organizatorzy postanowili przesunąć godzinę rozpoczęcia zmagań. Wszystkie te przestrogi się sprawdziły, po 20 okrążeniach lunęło i to tak intensywnie, że wyścig zaczął przypominać farsę i ruletkę. Jedni mieli więcej szczęścia, odpowiednio szybko wezwani na zmianę opon jakoś jechali, drudzy wypadali z toru. Po kilku minutach lało jednak tak mocno, iż przestraszeni nie na żarty kierowcy informowali przez radio swoich szefów, że rywalizacja nie ma sensu. Na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa, po 32 "kółkach" zawody przerwano. Przez najbliższe długie minuty trwało oczekiwanie, co dalej. Sędziowie nie mogli się zdecydować, trzymali wszystkich w niepewności. Wreszcie pod wieczór, gdy widoczność spadła do minimum, wyścig zakończono. Za ostateczną uznano kolejność z przedostatniego przejechanego okrążenia, jako że kierowcy nie pokonali 75 procent dystansu, wzbogacili swoje konta o połowę należnych im punktów.
Piotr Skrobisz
Wyniki:
1. Jenson Button (Wielka Brytania/Brawn GP-Mercedes) 1:10.59,092 godz., 2. Nick Heidfeld (Niemcy/BMW-Sauber) strata 22,700 s, 3. Timo Glock (Niemcy/Toyota) 23,500, 4. Jarno Trulli (Włochy/Toyota) 46,100, 5. Rubens Barrichello (Brazylia/Brawn GP-Mercedes) 47,300, 6. Mark Webber (Australia/Red Bull-Renault) 52,300.
Klasyfikacja MŚ kierowców:
(po 2 z 17 wyścigów): 1. Button 15 pkt, 2. Barrichello 10, 3. Trulli 8,5, 4. Glock 8, 5. Heidfeld 4.
Klasyfikacja MŚ konstruktorów:
1. Brawn GP-Mercedes 25 pkt, 2. Toyota 16,5, 3. BMW-Sauber, 4. Renault 4.
"Nasz Dziennik" 2009-04-06
Autor: wa