Film w berlińskim laboratorium
Treść
Marcin Austyn
Chodzi o amatorski film nakręcony kamerą w telefonie komórkowym, który pojawił się w internecie niedługo po katastrofie. Rosyjski autor nagrania zdołał podejść do wraku, przy którym jeszcze nie było służb ratowniczych. Na filmie widać ogniska pożaru szczątków maszyny - dymiący kadłub i rozrzucone na dużym obszarze wśród połamanych drzew części samolotu. Na filmie dobrze widać jedynie cywila, ale w oddali pojawiają się też inne sylwetki. Słychać nawoływania, komentarze autora oraz odgłosy przypominające huk wystrzałów z broni palnej.
Dotąd film na zlecenie Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie badała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a następnie Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Komendy Głównej Policji. Trzecią analizę zlecił Zespół Parlamentarny ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 roku.
- Otrzymaliśmy opinię i zapoznajemy się z nią. Porównujemy ją z informacjami, jakie dotąd zostały podane do wiadomości publicznej w tej sprawie - mówi Antoni Macierewicz, poseł PiS, szef Zespołu. Jak zaznaczył, z odczytu rozmów utrwalonych na blisko 1,5-minutowym nagraniu wynika, że ustalenia Zespołu w istotnych punktach są bardzo interesujące, ale wymagają one jeszcze spokojnej analizy. - W niektórych wypadkach treść nagrań jest na tyle szokująca, że wymaga spokojnej i dogłębnej analizy, by nie popełnić błędu, który miałby olbrzymie konsekwencje - zauważył poseł.
Jak ustaliliśmy, z najnowszej analizy wynika, że zarejestrowane zostały tylko rozmowy w języku rosyjskim oraz że w czterech przypadkach można mówić o odgłosach, które nie rodzą wątpliwości, że są to strzały z broni palnej. Macierewicz nie chciał ujawnić, kto dokonał analizy nagrania. Zdradza jedynie, że prace prowadzone były w Niemczech. - Analiza jest bardzo szczegółowa i zawiera informacje, których nie uwzględniły ekspertyzy ABW i CLK. Z tego względu zanim przedstawimy nasze wnioski opinii publicznej, musimy bliżej się przyjrzeć temu materiałowi. Obecnie zestawiamy te wszystkie informacje i myślę, że wkrótce przedstawimy nasze wnioski - dodał parlamentarzysta.
Jak przyznał, osoba przekazująca nagranie Zespołowi określiła, jakiego użyto oprogramowania do odzyskania pierwotnego brzmienia nagrania. W efekcie uzyskano materiał lepszej jakości niż ten znany z internetu. Także autentyczność nagrania jest sprawą pewną. - Oryginalność tego nagrania nie podlega żadnej wątpliwości, zarówno ścieżki dźwiękowej, jak i ścieżki wideo. Przekazany nam film jest nieporównywalnie jaśniejszy, bardziej wyrazisty niż wszystkie dotychczas widziane przeze mnie kopie tego materiału - dodał Antoni Macierewicz.
Pierwszą analizę nagrania wykonali eksperci ABW już 19 kwietnia 2010 roku. Badano sześć wersji filmu. Dokonano korekcji nagrań w celu uzyskania najlepszej jakości dźwięku, wyrazistości i zrozumiałości mowy. Ustalono wówczas, że na nagraniu pojawiają się krótkie wypowiedzi mężczyzn i kobiety mówiących po rosyjsku oraz wypowiedzi mężczyzn w języku polskim. Ustalono, że analiza odgłosów przypominających wystrzał nie może być wiarygodna ze względu na zbyt dużą liczbę niewiadomych parametrów, a film został wykonany za pomocą urządzeń amatorskich. Nie podano jednak w wątpliwość autentyczności materiału. Drugiego badania filmu dokonało CLK, które uznało, że w nagraniach nie ma ani jednego słowa wypowiedzianego w języku polskim, wszystkie słyszalne słowa wypowiadane są po rosyjsku, a ich treść nie wskazuje na to, by odnosiły się do zdarzeń innych niż te, które zaistniały bezpośrednio po katastrofie. CLK nie miało wątpliwości, że nagranie wiernie dokumentuje wydarzenia z 10 kwietnia 2010 roku. Ponadto nie wykluczono, że dźwięki, które słychać na nagraniu, mogą być hukiem wystrzałów.
Nasz Dziennik Środa, 29 lutego 2012, Nr 50 (4285)
Autor: au