Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Fałszerstwa wyborcze

Treść

Po ostatnich wyborach samorządowych analizujący ich wyniki dostrzegli ogromną liczbę oddanych głosów nieważnych. Dlaczego?


Skąd bierze się tak wielka ich liczba, która - w opinii części polityków - mogła wypaczyć ostateczny wynik? Chodzi o analizę prof. Przemysława Śleszyńskiego z PAN. Wynika z niej, że zdecydowanie najwięcej nieważnych głosów oddano w województwie mazowieckim. A uznano je za nieważne, bo z protokołów wynikało, że głosujący zamiast jednego stawiali dwa krzyżyki lub więcej.
Zdaniem prezesa Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego, podczas wyborów samorządowych w 2006 i 2010 r. dokonano masowych fałszerstw. Lider Kongresu Nowej Prawicy złożył w tej sprawie w Prokuraturze Generalnej zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Jako podejrzanych wskazuje działaczy PSL. Zdaniem wnioskujących, w wielu gminach liczba nieważnych głosów w wyborach w 2006 r. i 2010 r. jest wyższa nawet 20-krotnie i osiąga nawet 41,75 proc. (przy 2,2 proc. w wyborach w 2007). "Nie jest możliwe, by w wyborach w 2007 r. tylko co pięćdziesiąta osoba oddawała nieważny głos, a w wyborach w 2010 prawie co druga" - czytamy w doniesieniu. Jak podkreślają wnioskujący, "podstawowa wiedza w zakresie statystyki nakazuje uznać, że zdarzenie w postaci koncentracji nieważnych głosów (na skutek postawienia dwóch znaków "x") w województwie mazowieckim nie może być dziełem przypadku. W żadnym innym województwie nie mamy do czynienia z taką koncentracją".
Czy ktoś dostawił dodatkowe krzyżyki na kartach do głosowania, aby w ten sposób unieważnić głosy? W opinii polityków, należy przesłuchać członków komisji obwodowych, osoby, które według wykazu wyborców oddały głosy, na okoliczność, czy faktycznie głosowały w wyborach, oraz przeprowadzić analizy pismoznawcze. Prokurator Maciej Kujawski z Prokuratury Generalnej powiedział PAP w czwartek, że prokurator podejmie jedynie decyzję o tym, do której z podległych prokuratur przekazać sprawę. Dodał, że dopiero prokuratura, do której przekazane zostanie zawiadomienie, zdecyduje, co dalej ze sprawą.
Działacze Nowej Prawicy zarzucają też Państwowej Komisji Wyborczej, że bezprawnie odmówiła rejestracji ich list wyborczych w całym kraju. Mimo że zarejestrowali listy w ponad połowie okręgów wyborczych. Podkreślają, że choć złożyli wszystkie dokumenty w terminie, to PKW stwierdziła, że nie zdążyła policzyć podpisów pod listami z powodu wewnętrznych procedur. Chodzi o to, że mozolnie i drobiazgowo postanowiono weryfikować prawdziwość złożonych podpisów, a urzędnicy nie uporali się z tym przed upływającym terminem. W środę Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie odrzucił skargę komitetu na działania Państwowej Komisji Wyborczej. Sąd uznał, że nie jest sądem właściwym do rozpatrywania tej skargi. Tłumaczył swoją odmowę tym, że procedura wyborcza regulowana jest przez kodeks wyborczy, a nie Kodeks Postępowania Administracyjnego, a w tych sprawach nie jest przewidziana kontrola sądu administracyjnego. Zgodnie z kodeksem wyborczym komitet, który do 30 sierpnia do godz. 24.00 zarejestrował listy w co najmniej połowie okręgów wyborczych, uprawniony był do rejestracji list w reszcie kraju bez zbierania wymaganych podpisów.
Najciekawszy w kontekście tej bezprecedensowej i groźnej dla demokratycznych standardów historii jest jeszcze inny wątek. Oprócz skargi do WSA Nowa Prawica złożyła również protest do Sądu Najwyższego. Ten kilka tygodni temu postanowił jednak nie nadawać biegu tej sprawie, oceniając, że protest został złożony przedwcześnie. Zgodnie z kodeksem wyborczym protesty wyborcze mogą być wnoszone do sądu dopiero po wyborach. Nowa Prawica zapowiada, że złoży taki protest. Nie wiadomo, czy będzie on miał wpływ na ewentualne zakwestionowanie prawomocności wyborów.

Maciej Walaszczyk

Nasz Dziennik Piątek, 7 października 2011, Nr 234 (4165)

Autor: au