Europa po krachu "multi-kulti"
Treść
Przywódcy Francji, Niemiec czy Wielkiej Brytanii otwarcie mówią o krachu realizowanego od kilkudziesięciu lat programu multikulturalizmu.
Różne kultury potrafią wzajemnie się ubogacać. Jednak gdy wielokulturowość staje się ideologicznym narzędziem, za pomocą którego usiłuje się zniszczyć zastany porządek - sytuacja staje się groźna. Właśnie z takim zjawiskiem ma obecnie do czynienia Europa Zachodnia.
Zdaniem prof. Piotra Jaroszyńskiego, kierownika Katedry Filozofii Kultury KUL, aby zrozumieć istotę tego problemu, należy odróżnić historyczną wielokulturowość, a więc istnienie obok siebie wielu różnych kultur należących nawet do jednego organizmu państwowego, od multikulturalizmu traktowanego jako projekt polityczny, a także ideologiczny. Historycznie multikulturalizm pojawiający się w połowie lat 60. ubiegłego wieku w Kanadzie był odstąpieniem od dotychczas stosowanej praktyki asymilacji mniejszości do kultury dominującej - anglosaskiej i francuskiej - przez uznanie wielości i równowartości kultur.
Źródło problemu multikulturalizmu prof. Jaroszyński widzi głównie w europejskiej myśli oświeceniowej. Multikulturalizm został przyswojony przez współczesne utopie socjalistyczne jako sposób realizacji programu budowy nowego społeczeństwa. Gdy w Europie doszła do głosu tzw. nowa lewica, za pomocą środków administracyjnych, prawnych czy propagandowych starano się doprowadzić do zderzenia różnych kultur w nadziei na ich wzajemne wyniszczenie i stworzenie przestrzeni dla "nowego wspaniałego świata".
Nowe superpaństwo
Zdaniem prof. Mieczysława Ryby, kierownika Katedry Systemów Politycznych XIX i XX wieku KUL, propagowanie multikulturalizmu opierało się na postawie ideologicznej postmodernizmu niechętnego dwóm podstawom klasycznej kultury europejskiej - tradycji chrześcijańskiej i wspólnotom narodowym. Uznano potrzebę ich wyeliminowania albo marginalizacji wobec prób budowania nowej struktury "państwa europejskiego". Jego bazą społeczną miało być właśnie zróżnicowane społeczeństwo multikulturalne, dlatego z nadzieją przyjmowano napływ do Europy ludności z innych kultur i cywilizacji mających neutralizować tendencje narodowe wśród Europejczyków.
- Szok nastąpił po ataku na World Trade Centre w 2001 r., gdy okazało się, że jego sprawcy wywodzili się z muzułmańskich warstw średnich, wydawałoby się zliberalizowanych. A mimo to zdecydowali się na tak desperacki atak na wieże symbolizujące niejako ten multikulturalizm świata zachodniego - uważa prof. Ryba.
Ad fontes
Co robić w sytuacji, gdy nawet wychowani w liberalnej kulturze Zachodu muzułmanie nie utożsamiają się z nią, ale usiłują ją unicestwić, a długi proces inkulturacji spowodował wygaszenie, a nawet zniszczenie tradycyjnych kultur narodowych i wypchnięcie z przestrzeni życia publicznego chrześcijaństwa, które w Europie przez wieki kształtowało procesy kulturotwórcze? Uczestnicy XI konferencji z cyklu Międzynarodowych Sympozjów "Przyszłość Cywilizacji Zachodu", poświęconej multikulturalizmowi, która odbyła się wczoraj na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II, akcentowali, że sposobem wyjścia z tej sytuacji nie jest walka z ludnością, która napłynęła przez te lata do Europy, ale rzeczywiste ratowanie europejskich kultur narodowych, a przede wszystkim powrót do łacińskich, chrześcijańskich i narodowych źródeł Europy.
Konferencję, w której wzięło udział wielu znakomitych uczonych z Polski, USA, Hiszpanii i Niemiec, zorganizowały Katedra Filozofii Kultury KUL oraz Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, a także Fundacja Lubelska Szkoła Filozofii Chrześcijańskiej i International Gilson Society (USA).
Adam Kruczek
Nasz Dziennik Czwartek, 19 kwietnia 2012, Nr 92 (4327)
Autor: au