Esbek pożyje za 600 złotych
Treść
Ustawa odbierająca przywileje byłym pracownikom służb specjalnych PRL prawie gotowa Minimalną emeryturę i 10 lat zakazu pełnienia wielu funkcji publicznych dla byłych esbeków przewiduje tzw. ustawa deubekizacyjna, przygotowywana przez PiS. Prawnicy ostrzegają: część zapisów może zakwestionować Trybunał Konstytucyjny i Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. W dopracowywanym nadal projekcie, który - jak nas poinformowano w biurze prasowym klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości - prowadzi osobiście Marek Kuchciński, szef tego klubu, zapisano, że byli funkcjonariusze za czas pracy w PRL-owskich służbach (nie tylko SB czy UB, ale i tych wojskowych) dostaną jedynie około 600 zł emerytury. Jeśli ktoś jednak służył w takich instytucjach przed 1957 r., to ten okres nie będzie wliczany do stażu pracy jako tzw. okres składkowy. W ustawie prawdopodobnie znajdzie się zapis o uznaniu UB i SB za organizacje przestępcze. Jak wynika z nieoficjalnych informacji, ustawa zakazuje także byłym esbekom ubiegania się niemal o wszystkie stanowiska publiczne objęte lustracją w myśl przepisów niedawno znowelizowanych przez parlament. Byli funkcjonariusze SB nie mogliby być nie tylko ministrami czy dyplomatami, ale też dyrektorami szkół, pracownikami naukowymi, szefami banków czy spółek giełdowych. Mogliby natomiast startować w wyborach parlamentarnych, bo ewentualny zakaz wymagałby zmiany konstytucji, która gwarantuje wszystkim bierne prawo wyborcze (o ile są w odpowiednim wieku - 21 lat w dniu wyborów do Sejmu i 30 do Senatu - i mają także czynne prawo wyborcze, czyli nie są ubezwłasnowolnieni lub pozbawieni tego prawa przez sąd). Wśród polityków pojawił się natomiast pomysł, by byli funkcjonariusze służb specjalnych PRL nie mogli startować w wyborach samorządowych. Publicznie mówił o tym Przemysław Gosiewski, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów. Czy ten pomysł znajdzie się w ostatecznym projekcie? Jak twierdzą prawnicy, tego rodzaju zapis prawdopodobnie zakwestionowałby Trybunał Konstytucyjny. Chodzi tu m.in. o zasadę proporcjonalności. Skoro bowiem komuś wolno ubiegać się o mandat posła, dlaczego nie miałby walczyć o "mniej" - czyli np. mandat radnego? Byłym esbekom wolno byłoby pracować także np. w zawodzie dziennikarskim. Politycy PiS i eksperci ciągle jednak dopracowują szczegóły, więc ostateczna wersja może się różnić od medialnych przecieków. Zapowiedzi, że całość będzie gotowa za kilka tygodni, posłowie PiS składali już w styczniu. Chodzi o odsunięcie funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL od ważnych funkcji w państwie - mówił wczoraj Marek Kuchciński w radiu RMF. Jednak czy obniżenie im emerytur powinno być aż tak duże? Zdaniem co najmniej części prawników odebranie niesłusznie nabytych przywilejów jest możliwe w zgodzie z konstytucją. Tego nie powinien także zakwestionować Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Niemniej jeden ze specjalistów z dziedziny prawa europejskiego z Uniwersytetu Jagiellońskiego, którego poprosiliśmy o opinię uważa, iż taka obniżka powinna raczej oznaczać wypłacanie byłym funkcjonariuszom świadczeń na poziomie średniej emerytury w kraju, a nie tej minimalnej. Zbyt radykalne cięcie daje skarżącym szanse na wygraną w Strasburgu. Przed Europejskim Trybunałem powołają się w takim wypadku na naruszenie prawa do własności - czyli na art. 1 z I protokołu dodatkowego do Konwencji o Ochronie Praw Człowieka. Część przeciwników przepisów deubekizacyjnych twierdzi nawet, że próba odebrania jakichkolwiek praw nabytych zostanie zakwestionowana przez Trybunał Konstytucyjny. To oznaczałoby bowiem odpowiedzialność zbiorową - sądzą np. politycy SLD. Łatwo będzie jednak być może odebrać przywileje emerytalne osobom, którym udowodniono popełnienie zbrodni komunistycznych po śledztwach prokuratorów IPN. Tyle, że takich przypadków nie jest wiele. Autorzy przepisów deubekizacyjnych muszą też rozstrzygnąć, czy esbecy, którzy w 1990 r. pomyślnie przeszli weryfikację, zachowają przywileje emerytalne. Jeśli nie, to może się okazać, że to kolejny przepis do podważenia przed Trybunałem. W 1989 r. w SB pracowało ponad 24 tysiące osób. Weryfikacji poddało się niecałe 15 tysięcy. Większość z pozostałych przeszła na emeryturę, inni nie mieli kłopotów ze znalezieniem zajęcia np. w firmach ochroniarskich. Ponad 10 tysięcy esbeków znalazło pracę w nowym Urzędzie Ochrony Państwa i policji, bo procedury weryfikacyjne przeszli pomyślnie. Na pewno będą inne wyjątki. Funkcjonariusze, którzy mimo miejsca pracy działali na rzecz walki z komunizmem, nie mają się czego obawiać. Takie przypadki, jak współpraca z "Solidarnością" byłego oficera SB Adama Hodysza z Gdańska to jednak niezwykła rzadkość. Niedawno o podobnym przypadku swej koleżanki z klasy powiedział publicznie ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. EWA ŁOSIŃSKA Rozmowa z prof. ADAMEM STRZEMBOSZEM, byłym I prezesem Sądu Najwyższego Odbierać przywileje z umiarem - Należy Pan do nielicznych znanych prawników, którzy publicznie mówią, że odebranie esbekom przywilejów - tych niesłusznie nabytych - jest możliwe w zgodzie z naszą konstytucją. - Oczywiście, że jest możliwe. Tak było już przecież pod koniec lat 90. w przypadku grupy sędziów, którzy przed objęciem stanowiska sędziego pracowali m.in. w NKWD, w Smierszu (sowieckim kontrwywiadzie wojskowym z lat 1943-1946 - przyp. red.), w UB czy w SB, a także orzekali w tajnych sekcjach i na "stanowiskach represyjnych" w sądownictwie wojskowym. Z mocy ustawy zostali wtedy pozbawieni prawa do stanu spoczynku. Nie toczyło się żadne postępowanie dyscyplinarne, ale Krajowa Rada Sądownictwa tylko na podstawie stwierdzenia, że przed objęciem stanowiska sędziego pełnili takie funkcje pozbawiła ich owego prawa, które jest dużym przywilejem. Uznano, iż sprzeniewierzyli się zasadzie niezawisłości, nawet jeśli już przedawniło się to, co zrobili. Prezydent zaskarżył te przepisy, ale Trybunał Konstytucyjny uznał wtedy, że prawo nie może chronić bezprawia. Jedna z osób, której dotyczyły te przepisy była kiedyś sędzią Sądu Najwyższego. - Czy jednak planowana obniżka emerytur byłych esbeków do najniższego poziomu to dobry pomysł? Może wystarczyłoby, gdyby dostawali średnią krajową emeryturę? - Dokładnie tak. Wydaje mi się, że obniżenie emerytur do poziomu 600 zł będzie potraktowane jako represja. Natomiast obniżenie świadczeń do tej średniej będzie łatwe do obrony. Można by też liczyć każdy rok pracy w UB czy SB jak rok pracy zwykłego obywatela. Tu jednak pojawiają się problemy, bo w takich służbach już po 15 latach pracy można było uzyskać emeryturę. Poza tym w razie uszczerbku na zdrowiu ci funkcjonariusze mogli szybko przychodzić na rentę. Gdyby Czesław Kiszczak, który już zresztą mówił, jak to być może będzie grzebał w śmietnikach, dostał nie 600, a jakieś 1100 zł, to pewnie i tak oznaczałoby to dla niego załamanie. - Czy dobrym pomysłem - o ile takie zapisy znajdą się ostatecznie w przygotowywanej ustawie deubekizacyjnej - jest zakazanie byłym funkcjonariuszom służb specjalnych PRL startu w wyborach samorządowych, choć nadal wolno byłoby im brać udział w wyborach parlamentarnych? - To co najmniej ryzykowne rozwiązanie. Może prowadzić do przegranej przed Europejskim Trybunałem w Strasburgu i do zakwestionowania takich przepisów przez nasz Trybunał Konstytucyjny. Najważniejsze jest ujawnienie, kim tacy ludzie byli. A jeżeli obywatele chcieliby taką osobę wybrać, to - moim zdaniem, trzeba tę możliwość dopuścić. Skoro lubią ubeka, trudno... Przecież dotąd można było zostać prezydentem, posłem czy senatorem, jeśli było się wcześniej esbekiem. Dlaczego to, co jest dopuszczalne na poziomie Sejmu czy Senatu, ma być niedozwolone na poziomie gminy? - A czy byli esbecy, którzy w 1990 r. pomyślnie przeszli weryfikację, także powinni stracić wysokie emerytury? Czy należy zakwestionować orzeczenia komisji weryfikacyjnych? - Trudnym problemem jest sytuacja funkcjonariuszy, którzy przeszli tę procedurę i nadal pracują np. w policji. Pozbawienie ich przywilejów w tej chwili wydaje mi się trudne. Można by najwyżej odliczyć im ze stażu emerytalnego ten okres, w którym pracowali w UB czy SB. - Czyli zrobienie w planowanej deubekizacji wyłomu jedynie dla tych funkcjonariuszy, którzy - jak Adam Hodysz - działali de facto na rzecz obalenia komunizmu - to za mało? - Hodyszowi należy się order, a nie pomniejszanie emerytury. Trudno osobom, którym pozwoliło się pracować w policji w wolnej Polsce powiedzieć po latach: "Teraz potraktujemy was tysiącem złotych". Nie we wszystkim można być do końca skrupulatnym. Choć prawdopodobnie w jakiejś połowie przypadków pomylono się przy okazji weryfikacji. Ale przecież nie będziemy tego teraz wstecznie weryfikować! Rozmawiała: EWA ŁOSIŃSKA "Dziennik Polski" 2007-03-20
Autor: wa