Embargo na telewizję Trwam
Treść
Telewizja Trwam nie otrzymała operatorskiej karty wstępu na przesłuchanie w charakterze świadka prezydenta Bronisława Komorowskiego. Akredytowane telewizje nie przeprowadziły transmisji z tego wydarzenia. Pojawiają się także informacje nieoficjalne, że o taki scenariusz przekazu medialnego zabiegali wysoko postawieni urzędnicy.
Było to jedno z najważniejszych wydarzeń ostatnich lat – głowa państwa Bronisław Komorowski stanął przed sądem. Jest on jednym z najważniejszych świadków w procesie Aleksandra L – byłego funkcjonariusz WSI i dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego oskarżonych o korupcję przy weryfikacji WSI. Chodziło o doprecyzowanie przez Komorowskiego wcześniejszy zeznań przed prokuraturą. Wówczas to przyznał, że był zainteresowany pozyskaniem kopii niegotowego jeszcze raportu WSI, co było nielegalne, o ile był wówczas tylko posłem.
- Pan prezydent w odpowiedzi na pytania oskarżonego po prostu kręcił, nie chciał odpowiadać, sprawiał wrażenie, jakby lekceważył sam proces przesłuchania - powiedział wiceprezes PiS, Antoni Macierewicz.Prezydent często zasłaniał się niepamięcią i nie potrafił wyjaśnić istotnych rozbieżności w zeznaniach dotyczących spotkań z byłymi funkcjonariuszami WSI – płk Leszkiem T. i Aleksandrem L. Raz bowiem Bronisław Komorowski zeznał, że widział się z nimi w październiku 2007 roku, a następnie, że do wizyt doszło dopiero w listopadzie, kiedy obecny prezydent był już marszałkiem sejmu i miał legalny dostęp do aneksu raportu.
- Okazało się, że to kluczowe spotkanie prezydenta z byłym funkcjonariuszem WSI, którego sam prezydent uważał za podejrzewanego o współpracę z obcym wywiadem, odbyło się w październiku 2007 roku, a więc za nim PO wygrała wybory - powiedział Antoni Macierewicz.Rzeczą oczywistą było, że zeznania pierwszej osoby w kraju, która broniła w sejmie WSI, formacji zamieszanej w liczne afery, wzbudzą ogromne zainteresowanie społeczne. Niestety akredytowane telewizje ten fakt niemal przemilczały.
- To były mikroskopijne fragmenty, znacznie więcej czasu media poświęciły drugo czy trzeciorzędnym sprawom, epatując sałatką w sejmie - powiedziała zastępca redaktora naczelnego Naszego Dziennika, Katarzyna Orłowska-Popławska.To nie przypadek, uważa były eurodeputowany Tadeusz Cymański.
- To jest pewien fakt. Myślę i to chyba jest oparte na pewnych konkretach, że to od woli samego prezydenta zależało czy sprawa będzie transmitowana czy nie - zaznaczył członek Solidarnej Polski.Jego słowa potwierdzają informacje, do których dotarł „Nasz Dziennik” – że decyzja o maksymalnym wyciszeniu sprawy przesłuchania Komorowskiego w charakterze świadka zapadła bardzo wysoko.
- Okazało się - to są informacje przekazywane sobie przez posłów PO, że to była swego rodzaju „ustawka” między pałacem, a szefem krajowej rady, który negocjował w imieniu Pałacu Prezydenckiego sposób relacjonowania tego przesłuchania - podkreśliła Katarzyna Orłowska-Popławska.Telewizja Trwam nie miała możliwości nawet rejestracji samego przesłuchania prezydenta Komorowskiego. Operator kamery nie otrzymał niezbędnej karty wstępu, które wydawał Sąd Rejonowy dla Warszawy-Woli.
Możemy się spodziewać, że to było celowe działanie?
- Ja tego nie wiem. Ja w ogóle jestem na urlopie i w tym czasie nie byłem w pracy, więc nie znam tych okoliczności - powiedział Henryk Wujec z Kancelarii Prezydenta.TV Trwam News/RIRM, 21 grudnia 2014
Autor: mj