Ekipie Tuska puszczają nerwy
Treść
Minister finansów Jacek Rostowski ogłosił, że najlepszym sposobem na walkę z kryzysem jest niezadłużanie kraju i wejście do strefy euro. Opozycja kwituje taką receptę na walkę ze skutkami kryzysu jako "czekanie i wysyłanie uspokajających komunikatów". Aby opinia publiczna nie czuła - po wystąpieniu rządzących - niedosytu, premier Donald Tusk rzucił pomysł wsparcia w spłacie kredytów hipotecznych osób, które z powodu spowolnienia gospodarczego stracą pracę. Jako że realizacja tej inicjatywy kosztować ma 300-400 mln zł, byłaby to jedynie kropla w morzu potrzeb.
Rząd miał wczoraj w Sejmie przedstawić informację w sprawie planów działań antykryzysowych. Choć premier Donald Tusk nie zdecydował się sam zaprezentować planów rządu w tak istotnej sprawie, wyznaczając do tego ministra finansów - zapewne jako osobę mogącą się wyrazić bardziej merytorycznie - to konkretnych propozycji jednak zabrakło. Ekipie Tuska najwyraźniej brakuje inwencji i silnych nerwów. Najpierw Jacek Rostowski - w swoim stylu, który nie przystoi ministrowi finansów - zaatakował poprzedni rząd. Później premier w emocjonalnym wystąpieniu wezwał opozycję, aby - jeśli nie ma ochoty pomagać - przynajmniej nie przeszkadzała. Rostowski wytknął Jarosławowi Kaczyńskiemu, iż prezes PiS wyszedł z sali podczas jego przemówienia. - Przyszedł na moment, potem się znudził i wyszedł. Jeżeli PiS chce być poważnym partnerem w walce z kryzysem, to nie może być tak, że teoretycznie potencjalny premier nie jest na takiej debacie - przemawiał z sejmowej trybuny podniesionym głosem Rostowski.
Kaczyński odpowiadał na to, iż "rzeczywiście nie jest zainteresowany sytuacją, w której minister finansów zamiast mówić o kryzysie, prowadzi wojnę z opozycją, używając przy tym argumentów i słów, których nie powinien używać". - Chciałem wezwać rząd, a w szczególności ministra Rostowskiego, żeby zaczął walkę z kryzysem, a nie walkę z PiS - mówił Kaczyński, zaznaczając, że jego ugrupowanie "nie da się sprowokować".
Tuskowi pozostało liczyć na cud
Premier cudów już nie obiecuje. W obliczu braku inwencji, jak zachować się w obliczu kryzysu, jemu samemu bowiem przyszło liczyć na cud. Do cudu doprowadzić miałoby szybkie wejście Polski do strefy euro. To dobra strategia, bo gdyby nie udało się "szybko" zamienić złotego na euro, można będzie zgonić "brak cudu" na opozycję. - Jeśli mamy wspólnie z całą strefą skutecznie stawić czoło kryzysowi, to prosiłbym o jak najszybsze porozumienie z realną datą dojścia Polski do strefy euro. Proszę o to, abyśmy tutaj dali wyraźny znak, że Polska wokół tego projektu jest zjednoczona. Nie po to, aby zrealizować marzenie, że to jest 1 stycznia 2013 r., bo dzisiaj nikt nie wie, czy to się na sto procent uda, ale by solidarnie mówić, że idziemy w tę stronę - mówił Tusk.
W odpowiedzi Jarosław Kaczyński oświadczył, że jego partia jest gotowa współpracować z rządem w walce z kryzysem, jeśli rządzący zastosują podobne środki radzenia sobie ze zwalniającą gospodarką jak inne kraje. - Są dzisiaj dwie recepty walki z kryzysem. Jest ta rządowa, która sprowadza się do działań oszczędnościowych i oczekiwania, że kiedyś wejdziemy do euro, i jest ta, którą stosuje w gruncie rzeczy cały świat. My proponujemy konkretnie, aby ta druga została w Polsce zastosowania - mówił Kaczyński.
Opozycja: Zwiększcie deficyt
PiS krytycznie ocenia dokonane przez rząd cięcia w wydatkach budżetowych. - Obawiamy się, że konsekwencją takiej polityki będzie dalsze spowolnienie gospodarcze, dalszy spadek dochodów budżetu państwa i konieczność kolejnych oszczędności - mówiła Aleksandra Natalli-Świat (PiS), wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Finansów Publicznych. Prawo i Sprawiedliwść chce, abyśmy tak jak kraje Europy Zachodniej zwiększyli deficyt budżetowy i za pomocą tych środków podjęli działania na rzecz pobudzenia gospodarki. Według Natalli-Świat, deficyt budżetowy można zwiększyć o 7 mld złotych. Jacek Rostowski tłumaczył, że dalsze zadłużanie się nie byłoby dobrym rozwiązaniem. Polskie papiery skarbowe musiałyby się bowiem zmierzyć z większymi emisjami papierów emitowanych przez bogate kraje o dużo wyższej wiarygodności kredytowej. Według Rostowskiego, w tym roku nasze potrzeby pożyczkowe sięgną 155 mld złotych.
Pomysły na czas kryzysu podrzuca rządzącym także klub Lewicy. Wojciech Olejniczak wezwał do porozumienia w sprawie wprowadzenia na dwa lata 40-procentowego podatku dla najbogatszych i podniesienia składki rentowej. Lewica chciałaby te pieniądze rozdysponować np. na pomoc społeczną i służbę zdrowia.
Rząd rozważa elastyczniejsze zatrudnienie
Dyskusja o wejściu do strefy euro bądź o zwiększaniu albo też niezwiększaniu deficytu budżetowego dla przeciętnego słuchacza debaty może wydawać się dość abstrakcyjna. Dla tych osób premier Tusk też miał coś w zanadrzu. Szef rządu zapowiedział m.in., iż będzie się troszczył o najuboższych, a "całą energię", kierował na ochronę rynku pracy. Zapowiedział, iż rząd rozważa wprowadzenie elastyczniejszych przepisów dotyczących czasu pracy i stosunku zatrudnienia. Na pomoc mieliby też liczyć bezrobotni, którzy stracili pracę, a są w trakcie spłaty kredytu hipotecznego. Według premiera, kredyt bezrobotnych, którzy stracili możliwość spłaty, przez rok byłby spłacany przez Fundusz Pracy. Zdaniem Donalda Tuska, na ten cel będzie potrzebne ok. 300-400 mln złotych.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-02-20
Autor: wa