Dzieciobójstwa za pośrednictwem internetu
Treść
"Witam, mam do sprzedaży RU-486, wtajemniczeni wiedzą o co chodzi. Posiadam na nie certyfikat oryginalności z Berlina, ponieważ stamtąd właśnie pochodzą! Zainteresowanych proszę o kontakt na maila", "Mam do sprzedania pigułki RU-486 przywiezione z Holandii. Tabletki działają do 9. tygodnia ciąży". Taką informację wraz z instruktażem, jak oszukiwać lekarzy w przypadku powikłań po zażyciu sprowadzonej np. z Indii pigułki, można znaleźć w internecie. Poza forami dyskusyjnymi funkcjonują także portale internetowe oferujące wszelkie informacje na temat możliwości dokonania aborcji przy pomocy niedopuszczonej do obrotu w Polsce RU-486 oraz misoprostolu. Koszt "usługi" - 70 euro. Propagowanie działań łamiących prawo jest przestępstwem. Dlaczego więc polskie organa ścigania nie zamknęły strony podżegającej do popełnienia czynu zabronionego? "Czy jesteś w niechcianej ciąży? Kliknij tutaj. Serwis ten wspiera kobiety na całym świecie w uzyskiwaniu dostępu do bezpiecznej medycznej aborcji". Przezornie umieszczono też klauzulę: "Jeżeli znajdujesz się w miejscu publicznym, kliknij tutaj na stronę dyskretnie zaprojektowaną". Strona pełni wyłącznie funkcję referencyjną (pośredniczącą), która polega na przekazaniu Twoich informacji oraz prośby o aborcję medyczną do uprawnionego lekarza. Lekarz może zapewnić aborcję po konsultacji, która odbywa się on-line. Aby umożliwić lekarzowi decyzję o zezwoleniu na aborcję bez ryzyka, bardzo ważne jest, abyś podała prawdziwe i pełne informacje. Pominięcie jakichkolwiek wymaganych informacji może zaszkodzić Twojemu zdrowiu". Doniesieniami o nielegalnej dystrybucji RU-486 oraz działalnością strony internetowej, podżegającej do łamania prawa, zainteresowała się już prokuratura. - Potraktowałam te informacje jako zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Sporządziłam notatkę z naszej rozmowy i przekazałam do sprawdzenia. Sprawie nadano bieg, ale to nie znaczy, że jest już wszczęte śledztwo: na razie będą prowadzone czynności sprawdzające - zapewniła nas prokurator Ewa Piotrowska, rzecznik prasowy Prokuratury Generalnej. Sprawą zajmie się również Komenda Główna Policji. - Generalnie policja walczy ze wszystkimi próbami dystrybucji leków, które są przeznaczone wyłącznie do obrotu aptecznego. Z tego, co udało mi się dowiedzieć w naszym biurze kryminalnym, to RU-486 nie ma wśród tych leków, które zostały zabezpieczone podczas przeszukań i wszelkiego rodzaju akcji policyjnych - mówi podkomisarz Robert Horosz z Wydziału Prasowego Komendy Głównej Policji. Funkcjonariusze zbadają również legalność treści propagowanych w omawianym serwisie. - Każda informacja tego typu jest sprawdzana - dodaje Horosz. Serwis propaguje aborcję farmakologiczną jako "łatwą, bezpieczną i skuteczną". W tej metodzie wykorzystuje się leki, aby bez chirurgicznej interwencji spowodować przerwanie wczesnej ciąży do 9. tygodnia (na tym etapie rozwoju płodowego bije serce i pracuje mózg, podstawowe narządy są już rozwinięte). Na odpowiedzialność pacjentki można w ostateczności - wprawdzie z dużym ryzykiem, ale się to zdarza - usuwać także "starszą ciążę" (nawet do 15. tygodnia!). Według autorów serwisu, "najbezpieczniejszy i najbardziej skuteczny" rodzaj aborcji wymaga użycia dwóch środków: mifepristonu (znanego także jako RU-486, RU, Mifeprex, tabletka aborcyjna lub Mifegyne) oraz misoprostolu (Cytotec, Arthrotec, Oxaprost, Cyprostol, Cyprostoll lub Misotrol). Wielu lekarzy ginekologów doskonale wie o aborcyjnym podziemiu. Jest to jednak temat tabu. - Nad tym nie ma żadnej kontroli. Sądzę, że współuczestniczą w tym procederze te same siły, które mają udziały w narkotykach - powiedział nam jeden z położników. Dementuje też informację podawaną w aborcyjnych serwisach, że farmakologiczna aborcja nie prowadzi do niepłodności i zaburzeń psychicznych. - To główna przyczyna niepłodności. Jest ogromna rzesza kobiet, mających teraz np. 28-35 lat, które w pierwszej ciąży były w 14.-16. roku życia, a ciążę tę przerwały. I moim zdaniem, zdecydowana większość depresji u kobiet pomiędzy 47. a 60. rokiem życia to rozpacz po nienarodzonych. Wcześniej co trzecia, która się poddała aborcji, ma depresję, a co druga przez wiele lat problemy ze swą psychiką, czego sobie nie uświadamiają - twierdzi nasz rozmówca. Serwis posługuje się przewrotnymi hasłami, w stylu "Potrzebujesz aborcji? Chroń swoje zdrowie i życie!". Kluczem do tego paradoksalnego stwierdzenia jest zwodnicza definicja zdrowia Światowej Organizacji Zdrowia: "zdrowie to pełny fizyczny, umysłowy i społeczny dobrostan, a nie tylko brak choroby lub kalectwa" (Preambuła, Konstytucja Światowej Organizacji Zdrowia; obowiązująca definicja została przyjęta w 1946 roku przez wszystkich członków WHO). Na stronie znajduje się formularz, będący "konsultacją medyczną". "Konsultanci" z krajów, gdzie aborcja jest legalna (głównie z Holandii), nabywają w aptece środki do farmakologicznej aborcji i dopilnowują dostarczenia ich pod wskazany adres. Na stronie podkreśla się też konieczność badania USG w celu ustalenia "wieku ciąży". Zazwyczaj przesyłka dochodzi w ciągu 10 dni. Po 2 lub 3 tygodniach pocztą wirtualną przychodzi wiadomość z formularzem kontrolnym. Paczka dostarczana jest pod taką nazwą, żeby nikt nie domyślił się jej zawartości. Serwis nie tylko pomaga w zdobyciu środków farmaceutycznych do samodzielnego przeprowadzenia eksterminacji dziecka w prenatalnej fazie życia, ale także oferuje pełną gamę adresów "klinik lub organizacji na rzecz planowania rodziny, prawie we wszystkich krajach na świecie". Na apel: "Pomóżcie mi, jestem w ciąży, co mam robić?", autorki proponują dwa linki - osobny dla krajów, gdzie aborcja jest legalna (są tam adresy klinik aborcyjnych), oraz drugi, za pośrednictwem którego można zdobyć środki do aborcji farmakologicznej. Wystarczy wpłacić donację w wysokości 70 euro (zaznacza się, że to nie opłata, a kwota, za którą można będzie "pomóc" innym kobietom), żeby pocztą kurierską do domu otrzymać środki do zabicia dziecka. Autorzy strony podają bardzo szczegółowe informacje, jak samodzielnie zabić dziecko przy użyciu środków farmakologicznych. Krok po kroku instruują o sposobie aplikacji i jego dawkach, ostrzegając także przed powikłaniami. Uspokajają, że symptomy, które wystąpią po użyciu, są dokładnie takie same, jak przy poronieniu samoistnym. Najbardziej żenująca jest stosowana terminologia: "zawartość macicy" to embrion, zarodek, tkanka ciążowa czy - w najlepszym wypadku - płód. Niezwykle szokująca jest też odpowiedź autorek serwisu na pytanie, czy produkty aborcji (łożysko, embrion, krew) są widoczne i co z nimi zrobić. "Malutki embrion jest niezauważalnie wydalany razem z krwią i tkanką. Może się jednak zdarzyć, że zobaczysz embrion. W zależności od zaawansowania ciąży pęcherzyk ciążowy pokryty tkanką może być lub nie być zauważalny. Przykładowo, jeśli jesteś dopiero w 5. lub 6. tygodniu ciąży, nie zauważysz pęcherzyka. W 9. tygodniu prawdopodobnie znajdziesz w krwi pęcherzyk, a także zobaczysz embrion. W przypadku 8. lub 9. tygodnia ciąży embrion ma rozmiar 2,5 cm, co może wywołać nieprzyjemne odczucia. Najlepiej jest spłukać wszystko w toalecie lub wyrzucić". Dziecko potraktowane jest jak odpad. Poza pozbawionym elementarnego szacunku podejściem do ludzkiego życia strona ta nakłania do oszustwa i kłamstwa, w celu uniknięcia odpowiedzialności za działania sprzeczne z prawem. Zachęca również do nielegalnego nabywania środków farmakologicznych. Podaje instrukcje, jak zdobyć środki do dokonania dzieciobójstwa w krajach, gdzie aborcja jest prawnie zabroniona. Kobiety mogą dowiedzieć się, jak można obejść przepisy. Jeden z lekarzy ginekologów, proszący o anonimowość, potwierdza, że odróżnienie poronienia od aborcji z użyciem środków farmakologicznych jest niemal niewykonalne: - Rozróżnienie wymagałoby pobrania treści z macicy, ewentualnie z krwi, aby oznaczyć w niej zawartość np. mizoprostolu. Nikt nie zapłaci za takie badania. Bardzo wielu bowiem lekarzy - także w Polsce - wspiera proceder nielegalnej aborcji. Powikłania widoczne, wymagające natychmiastowej pomocy, są rzadkie. W danej okolicy znani są "fachowcy", u których można uzyskać "pomoc". Sprawa wychodzi na jaw w przypadku powikłań wymagających leczenia operacyjnego, ale i wówczas środowisko to ukrywa - dodaje ze smutkiem nasz informator. Chcąc uchronić kobiety, a przede wszystkim lekarzy-aborterów przed jakąkolwiek odpowiedzialnością karną, zaleca się zacieranie wszelkich śladów: "W przypadku, kiedy zastosowałaś tabletki dopochwowo i wystąpiło silne krwawienie po zaledwie paru godzinach od użycia mizoprostolu, powinnaś sprawdzić palcami, czy znajdują się pozostałości tabletek, jeśli tak, to powinne one być usunięte. Jeżeli personel medyczny znajdzie pozostałości tabletek, rozpozna, że próbowałaś przerwać ciążę". Czytelniczki strony mogą dowiedzieć się także, że jeśli poronienie nie nastąpiło, istnieje ryzyko, że "rozwijający się płód" w wyniku sztucznie wywołanych skurczów macicy mógł doznać uszkodzenia kończyn i układu nerwowego. Nie jest to jednak dla autorek strony żadne nieszczęście - lekarz może to uznać za przesłankę przemawiającą za przeprowadzeniem aborcji prawnie dopuszczalnej: ze względów eugenicznych. Internetowa konsultacja medyczna kończy się podpisaniem przez kobietę następującego oświadczenia: "Zdaję sobie sprawę, że żaden lekarz, pielęgniarka lub ktokolwiek inny nie może zagwarantować, że aborcja medyczna, o której udostępnienie mi właśnie proszę, przyniesie oczekiwane przeze mnie efekty. Rozumiem, że aborcja medyczna może spowodować efekty uboczne i może się nie udać. Przesyłając ten formularz, oświadczam, że przeczytałam i akceptuję podane warunki, które określono w dziale 'Warunki' oraz rozumiem, że [tu pada nazwa strony internetowej] nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za aborcję medyczną ani konsultację, o którą prosiłam". Czy można w jakikolwiek sposób ukrócić ten odrażający proceder? Podmiot uprawniony do dopuszczania leków do publicznego obiegu - Główny Inspektorat Farmaceutyczny, jest bezradny. - Wszystkie przestępstwa internetowe - także handel lekami - nie są w kompetencjach Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego, tylko w kompetencjach organów ścigania - mówi zastępca głównego inspektora farmaceutycznego Zbigniew Niewójt. - Moim tematem by było, gdyby ta pigułka pojawiła się w legalnym obrocie. Jednak w tym zakresie postępowań prowadzić nie możemy i wszystko za każdym razem przekazujemy do właściwej prokuratury. Natomiast, czy w tym momencie jakieś postępowania się toczą, tego nie wiem. Konkretnie w kwestii pigułki RU-486 w tej chwili takiego doniesienia nie było. Nadzór nad nielegalnym obrotem nie jest w naszych kompetencjach, bo w internecie kupimy i narkotyki, i anaboliki, i środki wczesnoporonne itd. Natomiast zasada jest taka, że to jest niedozwolona forma obrotu lekiem w ogóle - jeśli nie jest prowadzona przez upoważnione placówki. Nie chodzi o to, że my się uchylamy! My sami przeglądamy, czy mamy jakieś doniesienia na ten temat. I są to zgłoszenia ciągłe, na temat których rozmawiam z kolegami z policji - zaznacza Niewójt. Maria Cholewińska "Nasz Dziennik" 2008-01-22
Autor: wa