Dyktator gratuluje Hollande i torturuje Scorsese. Fikcyjna postać wchodzi do rzeczywistości
Treść
Dawno nie widzieliśmy tak fenomenalnej promocji filmu. „Dyktator” Sachy Barona Cohena robi większe zamieszanie przed premierą niż większość hollywoodzkich dzieł w momencie wejścia do kin. Cohen przekroczył jednak pewną granicę i wprowadził w fikcyjną postać do naszej rzeczywistości.
Pierwszy skandal związany z nowym filmem twórcy „Bruno” i „Borata” wybuchł przed oscarową nocą, gdy odmówiono ( w końcu zmieniono decyzję) „dyktatorowi” wejścia na scenę. Ta pijarowska zagrywka rozpoczęła swoisty marsz przez media arabskiego dyktatora. Nowy film Coena zainspirowany jest powieścią "Zibbah i król" napisaną w 2000 roku przez… Saddama Husajna. Film opowiada o dyktatorze, który zrobi wszystko, by ochronić swój kraj przed największym zagrożeniem, jakim jest demokracja. Kiedy przybywa do Nowego Jorku, gdzie ma uczestniczyć w zgromadzeniu ONZ, jego prawa ręka osadza na stanowisku sobowtóra dyktatora. Dyktator ma więc czas pozwiedzać miasto i tak trafia do sklepu ze zdrową żywnością, prowadzony przez kobietę, która sprawia, że dyktator zmieni swoje nawyki żywieniowe i poglądy na demokrację. Jak zwykle w filmach komika, mamy do czynienia z niewybrednymi żartami z Amerykanów, gejów, AIDS, Żydów i innych nietykalnych świętości. Jak mówi Cohen, jest to „niezwykła historia dyktatora, który heroicznie ryzykował własne życie po to, by demokracja nigdy nie zawitała do kraju, który z taką miłością terroryzował”.
Autor: au