Dwutlenek nabija ceny
Treść
Wszystko wskazuje na to, że nowy rok Polacy tradycyjnie przywitają podwyżkami cen energii elektrycznej i gazu. Producenci energii domagają się podwyżek cen prądu rzędu 6,4-10,5 procent. Oficjalnie uzasadniają je drożejącym w ostatnich miesiącach węglem, na który gwałtownie wzrosło zapotrzebowanie nie tylko w kraju, ale przede wszystkim za granicą. Jednak nieoficjalnie można usłyszeć, że wzrost cen może być też skutkiem "przewidywanego" przez firmy energetyczne wzrostu kosztów wytwarzania energii z powodu konieczności zakupu praw do emisji CO2 na aukcjach. Już obecnie eksperci szacują, że unijna polityka redukcji dwutlenku węgla podwyższa koszty produkcji energii o mniej więcej 5 proc. (w odniesieniu do ceny hurtowej). Jednak konieczność zakupu praw do emisji na aukcjach czeka firmy energetyczne dopiero za rok, a w dodatku nie jest wcale pewne, czy polscy producenci, którzy już inwestują w technologie obniżające emisję CO2, nie otrzymają darmowych uprawnień do emisji na lata 2013-2020. Rząd wystąpił bowiem o ich przyznanie do Komisji Europejskiej. Może się więc okazać, że w tym okresie zakup tych uprawnień nie będzie tak mocno obciążał cen prądu. Zaś ceny węgla w Polsce mogą wkrótce znacznie się obniżyć, ponieważ na fali obecnego popytu niemal wszystkie kompanie węglowe rozpoczynają inwestycje, które pozwolą na zwiększenie jego wydobycia. Jeśli więc w niedługim czasie spadną ceny węgla, a Polska uzyska darmowe prawa do emisji CO2, firmy energetyczne nie będą miały wielu pretekstów, by podnosić ceny energii w Polsce. A jeśli Bruksela odmówi? Wówczas niewątpliwie firmy energetyczne będą miały duże problemy finansowe, które zechcą przerzucić na klientów. Chyba że obecny kryzys finansowy w strefie euro zmusi do odłożenia na półkę unijnej obłędnej polityki duszenia emisji CO2, a tym samym do eliminacji firm mogących konkurować z eksporterami tzw. zielonych technologii ze starych krajów Unii Europejskiej. Nawet będące liderem w rozwoju tych technologii Niemcy chcą budować nowe elektrownie węglowe w miejsce przeznaczanych do likwidacji siłowni jądrowych. Berlin dobrze rozumie, że zwłaszcza w dobie kryzysu gospodarczego cena prądu poważnie wpływa na konkurencyjność gospodarki. Dlatego też na zakończonym w niedzielę światowym szczycie klimatycznym w Durbanie najwięksi emitenci CO2 złożyli jedynie obietnice podpisania porozumienia w sprawie redukcji jego emisji. Jeśli więc nie rzeczywistość, to może kryzys finansowy pogrąży obłędne pomysły brukselskich urzędników walki z dwutlenkiem węgla bez oglądania się na sytuację gospodarki. Wszak nic tak nie przemawia do wyobraźni, jak widmo pustej kasy.
Mariusz Bober
Nasz Dziennik Środa, 14 grudnia 2011, Nr 290 (4221)
Autor: au