Dwudziesta doba głodówki
Treść
Już 20. dzień ponad 40-osobowa grupa pielęgniarek i  położnych głoduje w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Koninie. Okupowana  od trzech tygodni placówka pracuje w trybie awaryjnym, przyjmując  pacjentów tylko w nagłych wypadkach.
Strajkujący domagają się podwyżek głodowych  płac, a przede wszystkim zmniejszenia dysproporcji w zarobkach pomiędzy  lekarzami na kontraktach a pracownikami etatowymi szpitala.
Wojewódzki Szpital Zespolony w Koninie na 24 oddziałach dysponuje 850  łóżkami. Zatrudnia ok. 1,2 tys. pracowników etatowych oraz 180 lekarzy  na kontraktach. Choć szpital, zasłaniając się trudną sytuacją finansową i  długami, tłumaczy, że nie stać go na podwyżki płac dla średniego  personelu medycznego, to jednak nie przeszkadzało mu w zawarciu  kontraktów z lekarzami, które opiewają na duże kwoty. Na przykład  anestezjolog za godzinę dyżuru otrzymuje blisko 100 zł i dodatkowo  jeszcze ok. 100 zł za każde znieczulenie. Tymczasem pielęgniarka bez  nocnych dyżurów i pracy w niedziele i święta zarabia niecałe 2,1 tys.  złotych. Personel techniczny jeszcze mniej. Jak tłumaczy w rozmowie z  "Naszym Dziennikiem" Marzena Kamińska, przewodnicząca Związku Zawodowego  Pielęgniarek i Położnych w konińskim szpitalu, protestujący nie chcą  jednak konfliktować środowiska i nie występują przeciwko lekarzom,  domagają się jedynie równego traktowania przez zarządzających placówką. -  Jeżeli mamy zaciskać pasa, to róbmy to wszyscy, a jeżeli dzielimy się  pieniędzmi, to też dzielmy się wspólnie - uważa Marzena Kamińska. 
Mirosław Walczak, pielęgniarz na oddziale neurochirurgii, podobnie jak  jego koleżanki i koledzy po fachu, żeby otrzymać ok. 2 tys. zł na rękę,  musi przepracować ok. 160 godzin w miesiącu. W tym są dyżury nocne,  praca w niedziele i święta. - To ciężka i odpowiedzialna praca, ale  zarobki są niskie - przyznaje mężczyzna. Pielęgniarki i położne oraz  pozostały średni personel medyczny zatrudniony w konińskim szpitalu nie  otrzymały od 4 lat żadnej podwyżki płac. Strajk, który był poprzedzony  referendum, uważają za ostateczność, ale w sytuacji braku respektowania  żądań pracowniczych w coraz trudniejszej sytuacji ekonomicznej polskich  rodzin - także za konieczność. Trwający od kilku lat konflikt na tle  płacowym przybrał na sile 20 lutego. Już piąty tydzień strajkuje cały  średni personel medyczny, dodatkowo kilkadziesiąt osób podjęło głodówkę.  Szpital jest okupowany przez załogę. - Obecnie głoduje ponad 40  pielęgniarek i położnych, a ok. 140, wśród nich także fizjoterapeuci,  przebywa na zwolnieniach chorobowych - mówi Kamińska. Pracownicy  pracują, a po zejściu z dyżurów na kilka godzin włączają się do  protestu. Następnie jadą do domu, a potem znów wracają do pracy. -  Załoga jest już znużona i zmęczona, ale coraz bardziej zdeterminowana i  nie zamierzamy odstąpić od swoich słusznych żądań - dodaje. Początkowo  protestujący domagali się 600 zł podwyżki, ale złagodzili żądania.  Ciągle jednak domagają się gwarancji płacowych, które zapewniałyby im  choć minimalny wzrost wynagrodzeń. Chcą podwyższenia wynagrodzeń o 200  zł brutto od 1 kwietnia i 1 września oraz takiej samej kwoty z  początkiem przyszłego roku dla wszystkich 1,2 tys. pracowników.  Tymczasem dyrekcja, tłumacząc się złą kondycją finansową szpitala,  zaproponowała wzrost płac od 1 kwietnia, ale jedynie o 100 zł, i 300 zł  comiesięcznej premii od 1 października, co dla załogi jest nie do  przyjęcia. Jednakże wypłatę premii uzależnia od zwrotu części z ponad 18  mln zł, jakie za nadwykonania za lata 2010-2011 szpitalowi zalega NFZ.  Trwają rozmowy zespołu negocjacyjnego, w skład którego wchodzą  przedstawiciele urzędu marszałkowskiego, władz Konina, związków  zawodowych, dyrekcji szpitala oraz lekarzy pracujących na kontraktach.  Protestujący już piąty tydzień z nadzieją przyjęli natomiast fakt zmiany  na stanowisku dyrektora szpitala, bo - jak twierdzą - z poprzednim  trudno było dojść do porozumienia. - Do rozmów, których mieliśmy już  wiele, z którymi wiązaliśmy nadzieje, a które niestety kończyły się  fiaskiem - nauczona doświadczeniem - podchodzę bardzo sceptycznie -  twierdzi przewodnicząca Kamińska. Mimo to liczy, że nowe negocjacje, z  nowym dyrektorem, doprowadzą do porozumienia. Jednak na razie nic na to  nie wskazuje. - Piątkowe rozmowy nie wniosły nic nowego, nie było  żadnych negocjacji płacowych. Dyrektor jedynie przekazał nam informację  na temat zadłużenia szpitala, złożył też bardzo pobieżną relację ze  spotkania z prezesem NFZ Jackiem Paszkiewiczem. Na kolejne rozmowy z  dyrekcją umówiliśmy się na poniedziałek - dodaje szefowa związku  pielęgniarek i położnych w konińskim szpitalu. Brak porozumienia może  oznaczać zaostrzenie strajku. Protestujący mają także nadzieję, że w  końcu uda się zmniejszyć dysproporcje pomiędzy zarobkami pracowników  etatowych a lekarzy na kontraktach, co było jednym z powodów konfliktu.  Załoga Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Koninie otrzymała wsparcie  od Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, a także  od organizacji związkowych z terenu Konina i całego kraju. Protestujący  za pośrednictwem "Naszego Dziennika" apelują do mediów o rzetelny  przekaz informacji dotyczący akcji w konińskim szpitalu. - Jesteśmy  jedynym szpitalem w Polsce, który prowadzi okupację i strajk głodowy.  Jednak w mediach, w stosunku do tego, ilu odwiedza nas dziennikarzy,  pojawia się niewiele informacji, a jeżeli już, to w znacznie okrojonej  formie. Mamy wrażenie, że jest jakaś blokada informacyjna - sugeruje  przewodnicząca Marzena Kamińska. Zarząd Krajowy Ogólnopolskiego Związku  Zawodowego Pielęgniarek i Położnych wystosował list do ministra zdrowia,  informując go o sytuacji załogi zatrudnionej w Wojewódzkim Szpitalu  Zespolonym w Koninie, ale pozostał on bez odzewu.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik Poniedziałek, 19 marca 2012, Nr 66 (4301)
Autor: jc