Dwieście skarg i bez skutku
Treść
Z Konradem Szymańskim, posłem PiS do Parlamentu Europejskiego, rozmawia Izabela Borańska
Panie Pośle, trzykrotnie składał Pan już w Parlamencie Europejskim interpelację, w której zwracał Pan uwagę na konieczność zajęcia się sposobem działania niemieckiego urzędu ds. młodzieży - Jugendamtu. Bez skutku...
- Desperacja rodziców, którzy w ostatnim czasie byli zmuszeni zabierać swoje dzieci z Niemiec, ponieważ Jugendamt utrudniał, a nawet całkowicie uniemożliwiał im kontakt z nimi, jest silnie powiązana z biernością Komisji Europejskiej, która w latach 2005 i 2006 zasłaniała się brakiem kompetencji w tej sprawie. Kiedy pierwszy raz zwracaliśmy uwagę na ten problem, KE odpowiadała jednozdaniowo, że nie jest to jej kompetencja. Jest to tym dziwniejsze, że zwykle KE domaga się niezliczonych kompetencji, również w sprawach, których praktycznie już nie ma. To była bardzo błędna polityka, która doprowadziła do takiego stanu, jaki mamy dziś. Z drugiej strony zmiana na stanowisku komisarza ds. sprawiedliwości - Franco Frattiniego zastąpił Jacques Barrot - pokazuje, że jest szansa na to, iż nowy komisarz będzie się tym zajmował na poważnie. Barrot złożył swego czasu publiczne przyrzeczenie, że będzie wyjaśniał sprawę Jugendamtu z niemiecką minister sprawiedliwości. Przedstawiłem we Wrocławiu swoją interpelację, w której pytam pana Barrota o to, czy zdołał już się spotkać w tej sprawie z panią minister, tak jak obiecywał około miesiąca temu (wydaje się, że był już czas na to, aby do takiego spotkania doprowadzić), po drugie, czy poruszył sprawę Jugendamtu w konsultacjach, i po trzecie, czy ma więcej informacji na temat niezgodności postępowania niemieckich urzędów ds. nieletnich z rozporządzeniem unijnym Bruksela II, które reguluje m.in. równy dostęp rodziców z rozwiedzionych małżeństw mieszanych do swoich dzieci bez względu na narodowość.
Jak dużo skarg wpływa do Parlamentu Europejskiego od osób poszkodowanych przez Jugendamt?
- Przypadków, które zostały zgłoszone do Komisji Petycji, jest około dwustu. Była próba - zresztą jest to nasz ciągły postulat - by w związku z masową skalą tego zjawiska PE zdecydował się na to, by napisać sprawozdanie w tej sprawie i otworzyć debatę na sesji plenarnej. Natomiast w ostatnim czasie, jak sądzę na skutek nacisków delegacji niemieckich w grupie chadeckiej, a także w grupie socjalistycznej, Konferencja Przewodniczących nie zdecydowała się na to, żeby takie sprawozdanie powstało.
Czy to prawda, że rząd federalny Angeli Merkel nosi się z zamiarem dalszego zwiększania uprawnień Jugendamtów?
- Nie słyszałem o tym, natomiast wydaje mi się, że rząd niemiecki powinien pomyśleć o reformie tej instytucji, niekoniecznie w celu zwiększenia jej kompetencji, bo one już dziś są bardzo duże, w szczególności kiedy porównamy je z systemem sądowniczym. W każdym państwie sprawy rodzinne są oparte na decyzjach sądów rodzinnych i ta droga wydaje się właściwa, a nie urzędów administracyjnych, które są podległe ewentualnie ministerstwu spraw wewnętrznych czy sprawiedliwości i działają dość samowolnie, bez bezstronności, którą przypisuje się sądom.
Problem sposobu działania niemieckiego urzędu ds. młodzieży nie jest problemem tylko Polaków, ale także obywateli innych państw. Parlamentarzyści UE z innych krajów podejmują jakieś działania, aby zwrócić uwagę na ten problem?
- Nie słyszałem o takich działaniach. Sprawą zajmują się przede wszystkim Polacy. Wydaje się, że niemieckie instytucje są traktowane dość ulgowo nie tylko przez polski rząd, natomiast docierały do mnie sygnały ze strony osób rozwiedzionych z małżeństw niemiecko-francuskich. W Strasburgu jest stowarzyszenie, które nagłaśnia tę sprawę od strony francusko-niemieckiej.
Jakimi metodami posługuje się Jugendamt?
- W przypadku rozwiedzionych małżeństw mieszanych bardzo często, aby kontrolować kontakty z dzieckiem, wysyłani są ludzie, którzy zasadniczo zajmują się rutynowo kontrolowaniem sytuacji, w których zachodzi podejrzenie pedofilii, molestowania, czyli sytuacji absolutnie patologicznych. Ponadto urzędy te notorycznie zabraniają używania podczas spotkań rodzica z dzieckiem języka obcego, innego niż niemiecki. Bardzo często kończy się to tym, że mamy de facto zakaz kontaktów rodzica "nieniemieckiego" ze swoimi dziećmi zrodzonymi w małżeństwie mieszanym. Jugendamt zdecydowanie preferuje język niemiecki jako język dominujący, a nawet jako język jedyny w kontaktach i wychowaniu dzieci z małżeństw mieszanych. To jest wbrew zasadzie niedyskryminacji i równości obywateli państw członkowskich. W oczywisty sposób nie jest to zgodne z jakimikolwiek standardami europejskimi.
Jugendamt powstał w 1938 roku. Został założony przez NSDAP. Jego głównym celem była kontrola oraz germanizowanie dzieci na terenie III Rzeszy. Czy od tamtego czasu zmienił strukturę, czy działa na takich samych zasadach jak wtedy?
- Nie, działalność Jugendamtu nie została nigdy przerwana, to jest cały czas ta sama instytucja.
Jak można pomóc Polakom, którzy weszli w konflikt z Jugendamtem?
- Wydaje się, że te coraz drastyczniejsze przypadki powodują, iż nie można uciekać od odpowiedzialności. W moim przekonaniu, odpowiedzią minimalną jest większe zaktywizowanie polskich konsulatów do tego, aby osoby, które bardzo często mieszkają za granicą, a więc podlegają polskiej opiece konsularnej, uzyskiwały pomoc prawną w takich sytuacjach.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-01-02
Autor: wa