Dwie miłości Norwida
Treść
Cyprian Kamil Norwid, jeden z największych obok Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego i Wyspiańskiego poetów polskich, był i jest poetą najmniej z nich znanym. Wiele jego utworów wciąż umyka naszej świadomości. Mało znamy jego życie.
W 1847 roku Norwid napisał w liście do Józefa Bohdana Zalewskiego: "Zapewne wiesz, iż w literaturze polskiej jest 2 (dwa) poematy miłosne, to jest: pierwsza część 'Dziadów' i 'W Szwajcarii' - tylko dwa obejrzenia się miłości na siebie samą w całej literaturze narodu!". Tę myśl rozwinął w liście do Zalewskiego z 1853 roku. Mówiąc o Polakach, stwierdził: "Są narody (...), w których (...) przejrzawszy całą najbogatszą kartę literatury, nie znajdzie się ideału kobiety, jak to się znajdzie przy Byronie, Dancie, Torkwacie, Schillerze etc.". Norwid napisał dwa wielkie poematy miłosne. Pierwszy z nich "Szczesna" ukazał się w 1858 roku, a więc za życia poety, drugi pt. "Assunta" został wydany 25 lat po jego śmierci. Poematy te w sposób wyraźny się uzupełniają. Pierwszy jest o miłości do kobiety, która okazała się być jej niegodna, drugi o miłości do kobiety, która do końca życia reprezentowała najwyższy ideał.
W długim życiu Norwida były cztery miłości: Brygida Dybowska, Kamilla z L.B. (dotąd nie udało się ustalić jej nazwiska), Maria Kalergis i Zofia Węgierska. Wszystkie te miłości, tylko każda w inny sposób, były nieszczęśliwe. Dwie kobiety wpłynęły w znaczny sposób na losy i twórczość poety: Kamilla z L.B., której Norwid poświęcił poemat "Szczesna", i Zofia Węgierska, której dotyczy poemat "Assunta". Z Kamillą z L.B. Norwid był dwa lata zaręczony. Gdy przebywał we Francji, zerwała ona zaręczyny i wyszła za mąż. Przez wiele lat poeta nie mógł uwolnić się od gniewu, bólu, żalu, od tej miłości i dawał temu często wyraz w swoich wierszach. Gdy w 1845 roku przyjął w Rzymie sakrament bierzmowania, dobrał sobie jako drugie imię Kamil, którym posługiwał się do końca życia.
Zofia Węgierska była znakomitą felietonistką i paryską korespondentką wielu czasopism polskich. Poznali się w 1869 roku, gdy Norwid miał już 48 lat, a Węgierska 47. Ich miłość była wielka i romantyczna. Czytali razem poezje, rozmawiali o sztuce, odwiedzali galerie. Norwid stał się dla Węgierskiej "nauczycielem piękna". Wiele jego myśli zanotowała w swoich poczytnych felietonach. Tego samego roku zachorowała i po kilku dniach zmarła. Widzieli się trzy dni przed jej śmiercią. Norwid powiedział wtedy, wskazując na kominek: "Tak jak teraz blado oświetlona jesteś od tego ognia, zupełnie piękna jesteś...". Węgierska odpowiedziała: "Dlatego chcę, żebyś odszedł teraz". Jedne z ostatnich słów Norwida, które do nas dotarły wiele lat po jego śmierci, były następujące: "Niech się poza me piersi nie uroni/ Pamięć dnia, odkąd jej nie oglądałem,/ Tylko cyprysów ciemność - woń lewkonii - / I płaskość ziemi, gdzie samotny stałem (...) Niebo wołałbym rozhukane grzmotem/ niźli słoneczność dni idących potem".
Stanisław Krajski
"Nasz Dziennik" 2009-03-05
Autor: wa