Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dwadzieścia zarzutów dla BOR

Treść

Z zarzutami musi się liczyć szefostwo BOR: gen. Marian Janicki i jego zastępca gen. Paweł Bielawny.
Biegli powołani przez Prokuraturę Okręgową Warszawa-Praga zakończyli prace nad ekspertyzą dotyczącą działań funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu w trakcie zabezpieczania wizyt premiera i prezydenta 7 i 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku. Eksperci, którzy pracowali od 20 października 2011 r. do 30 stycznia 2012 r., przeanalizowali materiał dowodowy. Uchybień jest mnóstwo i miały one znaczący wpływ na obniżenie bezpieczeństwa ochranianych osób. Funkcjonariusze BOR - w opinii biegłych - działali tym samym na szkodę interesu publicznego (art. 231 ¤ 1 kk). Sposób planowania, organizacji i realizacji działań ochronnych w Smoleńsku był niezgodny z zasadami i pragmatyką obowiązującymi wówczas w Biurze. Wśród najistotniejszych uchybień biegli wskazali przede wszystkim: brak właściwego nadzoru ze strony kierownictwa BOR nad działaniami ochronnymi, tj. planowaniem, organizowaniem i realizowaniem zabezpieczeń wizyt. Nie wyznaczono dowódców grupy rekonesansowej i grup zabezpieczających, co skutkowało niemożliwością realizowania procesu kierowania działaniami ochronnymi. Wskazano też na niewłaściwe przeprowadzenie analizy zadania, czego skutkiem był brak niezbędnych specjalistów w grupie rekonesansowej i grupach zabezpieczających (funkcjonariusza grupy lotniskowej, pirotechnika, lekarza sanitarnego).

Bez odprawy
BOR nie przeprowadziło też odprawy koordynacyjnej, podczas której funkcjonariusze powinni otrzymać zadania i informacje o ewentualnych zagrożeniach. Zaniżono też kategorię działań i nie wyznaczono spośród funkcjonariuszy osób odpowiedzialnych za zabezpieczenie poszczególnych miejsc czasowego pobytu. To jednak nie wszystkie uchybienia, jakich dopuścili się funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu 7 i 10 kwietnia 2010 roku. Biegli, wśród których był m.in. ppłk Jarosław Kaczyński, były wiceszef tej służby, postawili zarzut nieprzeprowadzenia rekonesansu zaplanowanego miejsca czasowego pobytu ochranianych osób, jakim było lotnisko Siewiernyj w Smoleńsku.
Rekonesans w pozostałych miejscach czasowego pobytu przeprowadzono z kolei zbyt pobieżnie. Zabrakło rekonesansu zaplanowanych tras przejazdu kolumn specjalnych ochranianych osób 7 i 10 kwietnia 2010 roku.
BOR zaniechało także pozyskania informacji o lotniskach zapasowych i zapewnienia tam ochrony na wypadek awaryjnego lądowania samolotów specjalnych. Z zarzutami musi się liczyć szefostwo BOR: gen. Marian Janicki i jego zastępca, odpowiedzialny za działania ochronne, gen. Paweł Bielawny, biegli stwierdzili bowiem zaniechanie działań kierownictwa BOR w sytuacji nieprzeprowadzenia rekonesansu lotniska Siewiernyj w Smoleńsku, sporządzenie planów zabezpieczeń obydwu wizyt w sposób sprzeczny z przepisami i zasadami prowadzenia działań ochronnych, zatwierdzenie planu zabezpieczenia wizyty przez nieuprawnionego do tego funkcjonariusza oraz nieprzeprowadzenie odprawy zadaniowej. Tuż po katastrofie smoleńskiej gen. Janicki zapewniał, że wizyta prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu była najlepiej zabezpieczoną operacją w ostatnich latach. Zdania nigdy nie zmienił. Wręcz przeciwnie, powtarzał je choć, choć z każdym miesiącem na jaw wychodziły nowe fakty, które temu przeczyły. Bielawny i Janicki zostali nawet awansowani. Szkoda, że prezydent Bronisław Komorowski nie poczekał na ekspertyzę biegłych, którzy wypunktowali też: brak ochrony bazowania samolotów specjalnych w Smoleńsku, brak funkcjonariusza BOR na lotnisku przed i podczas lądowań, brak zabezpieczenia pirotechniczno-radiologicznego 7 kwietnia i brak zabezpieczenia sanitarnego i biochemicznego 7 i 10 kwietnia. To samo dotyczy prawidłowego systemu łączności podczas prowadzonych działań. By mieć całościowy obraz patologii, do jakich doszło w BOR w kwietniu 2010 r., wystarczy wspomnieć jeszcze o wyznaczeniu do działań ochronnych w Smoleńsku funkcjonariuszy nieposiadających doświadczenia w działaniach poza granicami Polski, o niskim stopniu kompetencyjności, braku wyposażenia funkcjonariuszy grup zabezpieczających w broń palną oraz braku prawidłowej kontroli działań podejmowanych przez służby rosyjskie, zgodnie z poczynionymi ustaleniami.

Prokuratura bada tajne opinie
Prokuratorzy przystąpili teraz do szczegółowej analizy treści opinii biegłych objętej klauzulą niejawności. Wnioski z niej wysnute będą ujawnione. Po dokonaniu analizy podjęte zostaną dalsze decyzje procesowe. - Procedury są takie, że gdy biegli kończą swoją pracę, przekazują nam opinię, która trafia do prokuratora. Ten zapoznaje się z nią i podejmuje określone decyzje. Nie jestem w stanie panu powiedzieć, jak długo potrwa jej analiza. Nie ma żadnej granicy czasowej dla prokuratora, że coś musi zrobić na przykład w trzy dni, analiza będzie trwała tak długo, jak długo potrzeba będzie, by prokurator zapoznał się z całą opinią - podkreśla Renata Mazur, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, która prowadzi cywilny wątek śledztwa w sprawie katastrofy. Mazur dodaje, że opinia biegłych na pewno nie zostanie upubliczniona, ewentualnie tylko część wniosków, które są jawne. O tym jednak, czy tak się stanie, ma zadecydować prokurator. - Sama opinia jest tajna, wnioski częściowo będą jawne. My absolutnie nie podamy do publicznej wiadomości tego, co jest niejawne, natomiast prokurator podejmie decyzje w odpowiednim czasie, czy opublikować wnioski jawne - tłumaczy. - To dobrze, że ekspertyza jest już gotowa, potwierdziły się zarzuty, które podnosiłem we wszystkich moich wcześniejszych wypowiedziach - mówi płk Andrzej Pawlikowski, szef Biura Ochrony Rządu w latach 2006-2007. - Musimy poczekać na decyzję prokuratora, gdy zapozna się już z opinią biegłych. To on decyduje, czy obarczy się tutaj kogoś winą. Sam jestem ciekaw działań prokuratury w przedmiotowej sprawie, jeśli jednak wnioski byłyby niejawne, prokurator powinien podać opinii publicznej powód utajnienia - kwituje Pawlikowski.

Piotr Czartoryski-Sziler

Nasz Dziennik Wtorek, 31 stycznia 2012, Nr 25 (4260)

Autor: au