Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Drogi Opatrzności Róży Siemieńskiej

Treść

Ukazały się - nakładem Wydawnictwa Apostolicum - od dawna oczekiwane wspomnienia Róży Siemieńskiej zatytułowane zwyczajnie i prosto "Opowiadam". Jest to książka szczególna, gdyż autorka, uczestniczka ważnych wydarzeń z życia Narodu oraz Kościoła w Polsce, opowiada o swym niezwykłym życiu. Daje świadectwo wiary, a także mówi o sprawach, które już przeszły do historii.
Róża Siemieńska - dla krewnych i licznych przyjaciół Ciocia Róża - jest osobą obdarzoną ujmującą osobowością i wieloma talentami. Zawsze uśmiechnięta i pogodna, nawet w dramatycznych czasach II wojny światowej czy stając oko w oko z trudnymi sprawami w okresie komunistycznych prześladowań Kościoła. Życzliwa, otwarta na ludzi i ciekawa świata. Niemyśląca o sobie, a o dobru innych i służbie społeczeństwu.
Z rocznika kolumbowego, z wykształcenia pedagog i teolog, ale także aktorka. W swoim niezwykłym życiu posługiwała na różny sposób: jako żołnierz AK, uczestnik Powstania Warszawskiego; jako aktorka legendarnego Teatru Rapsodycznego, którego twórcą był Mieczysław Kotlarczyk, a do zespołu należeli Karol Wojtyła i Danuta Michałowska; członkini założonego przez Prymasa Tysiąclecia w 1947 r. Maryjnego Instytutu Świeckiego. Przez ponad 30 lat kierowała słynnym domem katechetyczno-wychowawczym "Ostoja" w Krynicy Górskiej, gdzie w prawdziwie rodzinnej i polskiej atmosferze odpoczywało i przeżywało "wakacje z Bogiem" wiele rodzin i grup młodzieżowych.
Bóg łączy zimne z gorącym
Róża Siemieńska urodziła się w 1920 roku w Krzepinie na Kielecczyźnie, w majątku swoich rodziców. Jej rodzicami byli Stefan Siemieński, brat Stanisława, jezuity, wysłanego przez o. Włodzimierza Ledóchowskiego, generała jezuitów, brata bł. Marii Teresy i św. Urszuli, na misje do Rodezji (Afryka jest ważna w rodzinie Siemieńskich, młodsza siostra Róży - Didi, będzie w niej mieszkała przez większość swego życia u boku męża Eustachego Sapiehy), oraz Jadwiga z Horodyńskich. O swoich rodzicach pisze: "Jest takie ludowe powiedzenie: 'Pan Bóg łączy zimne z gorącym'. Tata - myślący, życzliwy, spokój, Mama - czujna, żywiołowa miłość. Tata nie wtrąca się do wychowania dzieci, ale gdy coś powie - nie ma odwołania".
Mama autorki ukończyła słynne gimnazjum Sióstr Niepokalanek w Jazłowcu, do którego przyjmowała ją bł. Marcelina Darowska. Po maturze kończy Szkołę Gospodarstwa Wiejskiego w Chyliczkach i staje się nie tylko wspaniałą mamą pięciorga dzieci, ale także fachowym ogrodnikiem i pszczelarzem, z pasją współprowadząc wraz z mężem duży majątek ziemski. Stefan Siemieński, inżynier rolnik, po utracie Krzepina, w 1945 roku odebranego przez komunistów, jako znakomity fachowiec - których nowa władza tak bardzo potrzebowała, że nie przeszkadzało jej wówczas "niesłuszne klasowo" ziemiańskie pochodzenie - trafił na Ziemie Odzyskane, do Polanicy Zdroju. W 1948 roku rodzice Róży, gdy się wydało, że w sposób nielegalny spotkali się na terenie Czechosłowacji ze swoim synem Janem, który po wojnie nie wrócił do Polski, zostali wyrzuceni z Polanicy i osiedli we Wrocławiu. "Tata (po gimnazjum jezuitów w Austrii) czyta jak z nut stare dokumenty kościelne. Jest prawą ręką biskupa Urbana, historyka, który opracowuje polonica diecezji wrocławskiej. Tata pomaga również mojemu szwagrowi, profesorowi Uniwersytetu Wrocławskiego, Franciszkowi Longchamps, i tłumaczy na niemiecki jego streszczenia prac naukowych".
W domu rodzinnym, ziemiańskim dworze, Róża Siemieńska otrzymała głęboką formację religijną i patriotyczną. Ukończyła gimnazjum i zdała maturę u Sióstr Niepokalanek w Nowym Sączu. Wybuch wojny, którą profetycznie przewidziała na początku lipca 1939 r. ("Mam taki sen: idę przed domem i nagle widzę - nie ma domu. Jest olbrzymi stos gruzów porośnięty trawą i chwastami, wśród których sterczy jakaś brzózka"), przerywa typowe życie panny z jej sfery. Następuje przyspieszone wejście w dorosłość. Róża dojrzewa religijnie. Przebywa w Sancygniowie, w majątku Deskurów, który był gościnny dla licznych wojennych uciekinierów. Na nocnym stoliku Stanisławy Deskurowej, matki późniejszego ks. kard. Andrzeja Marii Deskura, leży francuska książeczka "Tajemnica świętości" kardynała Merciera, którą przeczytała jednym tchem. Książka robi na niej ogromne wrażenie. "Kradnę kardynała Merciera. I codziennie uwielbiam Ducha Świętego. Wiele lat później spotykam dzieci państwa Deskurów z Sancygniowa i spowiadam się z kradzieży. 'Mama mieszka w Krakowie. Opowiemy jej, będzie uradowana, że książka się przydała' - słyszę w odpowiedzi".
Róża, i ty zwariowałaś?
Róża wraz z rodziną od 1941 roku mieszka w Warszawie. Chciałaby studiować medycynę, ale to okazuje się niemożliwe, więc kończy szkołę pielęgniarstwa i studium położnicze u znanego obrońcy życia prof. Ireneusza Roszkowskiego. Wstępuje do Armii Krajowej. W Powstaniu Warszawskim jest bohaterską pielęgniarką w Szpitalu Maltańskim. Jeszcze przed powstaniem w marcu 1944 roku bierze udział w rekolekcjach dla AK, które prowadził ks. Stefan Wyszyński (ps. "Siostra Cecylia"). Podczas spowiedzi u rekolekcjonisty usłyszała zachętę, by codziennie uczestniczyć we Mszy św., co wydaje się jej nierealne w nawale prac w szpitalu i działalności konspiracyjnej. "Myślę, że księdzu wybiłam z głowy jego pomysły. Ale gdzie tam! Mówi wolno i spokojnie: 'To znaczy, że pół dnia jesteś narażona na śmierć'. - 'Wszyscy jesteśmy narażeni na śmierć. To jest wojna, proszę księdza!'. - 'To dobrze byłoby, żebyście mieli stale Pana Boga za pazuchą'. (...) 'Czy masz narzeczonego?'. - 'Jeszcze nie mam' - odburknęłam. - 'To pomyśl, że masz. Jest ranny. Leży na drugim piętrze kamienicy blisko twojej drogi do szpitala. Codziennie rano marzy o tym, żebyś wpadła na chwilę, że może ci się to uda przed dyżurem. (...) Nie możesz wpaść, bo spóźniłabyś się na dyżur. Pół niedzieli jesteś u niego, cieszycie się sobą. Nigdy ci nie powie, że codziennie czeka. Wie, że zmusiłby cię tym do wstawania wcześniej'. Cisza. Nie mówię ani słowa. Daje mi rozgrzeszenie".
Ta spowiedź wywiera na niej ogromne wrażenie. Róża Siemieńska walczy z sobą, ale codziennie stara się uczestniczyć w Eucharystii. Wstaje wcześniej, a to, co wydawało się niemożliwe, jest możliwe: "Z Panem Jezusem wybiegam przez zakrystię na teren pawilonów szpitalnych. Zdążyłam. I tak już jest codziennie". Zaczęła się regularnie spowiadać u ks. Wyszyńskiego, choć od ostatniego przystanku tramwajowego na Żoliborzu do Lasek trzeba wędrować 12 km w jedną stronę pieszo.
Po wojnie przyłączyła się do grupy akademiczek - sodalisek (których ojcem duchowym jest ks. prof. Stefan Wyszyński), przekształconej w 1947 roku na mocy konstytucji apostolskiej "Provida Mater Ecclesia" w Maryjny Instytut Świecki. "Zapraszają mnie na dzień skupienia z pewnym kapłanem. Wchodzę do jakiegoś klasztoru na Pradze. Marysia [Okońska] bierze mnie za rękę: 'Chodź, przedstawię cię Ojcu'. Otwiera jakieś drzwi. Widzę moją 'Siostrę Cecylię'. Uśmiecha się od ucha do ucha. Wstaje, wyciąga ręce: 'Róża, i ty zwariowałaś i idziesz z nami?'". Po powołaniu ks. Stefana Wyszyńskiego na stolicę biskupią w Lublinie w 1946 roku część członkiń grupy wybiera studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Róża Siemieńska zaczęła studia pedagogiczne, co było zgodne z charyzmatem akademiczek - sodalisek, które chciały budować szkołę katolicką dla dziewcząt.
Pomaga nam czasem Lolek
Ale Róża to osoba pełna temperamentu i drzemie w niej dusza artystyczna. Po uzyskaniu absolutorium w 1949 roku jedzie do Krakowa, zamieszkuje u profesorostwa Stefanostwa Swieżawskich. Zagląda do Teatru Rapsodycznego, wiążąc kierunek studiów ze swą niespełnioną pasją. Temat jej pracy magisterskiej - "Wychowawcze znaczenie teatru szkolnego" - spodobał się dyrektorowi Mieczysławowi Kotlarczykowi i szefowej Studia Teatralnego Danucie Michałowskiej. Zdaje egzamin i zostaje przyjęta na eksternistyczne studia aktorskie. Poznaje środowisko artystyczne, w tym takich aktorów jak: Barbara Horawianka czy Mieczysław Voit.
"Pomaga nam czasem Lolek [ks. Karol Wojtyła], wikary od św. Floriana. Był w grupie założycielskiej Teatru Rapsodycznego w 1941 roku, a teraz któregoś dnia poświęcił nowe fundamenty przy całym zespole i pracujących na budowie robotnikach. (...) Jeszcze na Warszawskiej Jaś [Adamski] mi mówi: 'Lolek prosi, żeby zrobić z jego młodzieżą parafialną misterium wielkanocne. On nie ma czasu. Ja mu wyreżyserowałem jasełka, może teraz ty?'". I tak Róża Siemieńska przygotowała spektakl, wykorzystując jako egzemplarz reżyserski - co wiązało się z licznymi komentarzami pisanymi ołówkiem na marginesie - książkę francuskiego autora z biblioteki prof. Swieżawskiego. Mimo że uwagi na marginesie zostały starannie starte gumką, ślady ołówka pozostały. "Chyba tylko z miłości do ks. Karola nie wyrzucił mnie z domu".
Po rozwiązaniu przez władze komunistyczne Teatru Rapsodycznego w 1953 roku (jako "nieproduktywnego dla PRL") Róża kontynuowała przygodę ze sceną w Teatrze Poezji i Teatrze im. Juliusza Słowackiego, gdzie zdała eksternistyczny egzamin aktorski. W latach 1955-1957 tworzyła pamiętne słuchowiska religijne na Jasnej Górze.
Fundamenty Kościoła
W sierpniu 1957 roku, po rekolekcjach w Laskach, ks. Prymas Stefan Wyszyński mówił do członkiń Maryjnego Instytutu Świeckiego: "Otwarto granice na chwilę... Chciałbym, aby każda z was, pracująca dla Kościoła, poznała go od fundamentów, od grobu św. Piotra. Pierwsza pojedzie Róża, bo zna języki". Do Rzymu wyjeżdża 8 grudnia 1957 roku, by podjąć trzyletnie studia teologiczne. Ma wielkie pragnienie, by poznać prawdę o Piusie XII, oczernianym między innymi przez dwa wielkie totalitaryzmy XX wieku: przez niemiecki narodowy socjalizm i sowiecki stalinowski socjalizm. Oba systemy ateistyczne okrzyknęły go swym śmiertelnym wrogiem. "Wychowana w domu, gdzie każdego papieża otaczano czcią, byłam ciekawa, czy rzeczywiście jest to człowiek wyrachowany, oschły, bez kontaktu z ludźmi, absolutny autokrata".
W Rzymie Róża Siemieńska trafia do bardzo ciekawego środowiska. Gdy tylko przyjechała do Wiecznego Miasta, spotkała się ze słynnym ks. prałatem Walerianem Meysztowiczem, radcą prawnym przedwojennej ambasady polskiej przy Stolicy Apostolskiej. "Długo rozmawialiśmy. Pytał bez końca o Polskę. W końcu mówię: Ksiądz Prymas tak mnie pożegnał: 'Gdy będziesz na audiencji u Piusa XII, poproś go o dwie rzeczy - szybką beatyfikację ojca Maksymiliana Kolbe i o Nowy Testament po polsku. W Polsce nie możemy drukować Ewangelii, a ludzie nieustannie proszą. Może uda się Watykanowi wydrukować i przesłać nam'. Ksiądz Meysztowicz natychmiast: 'Ksiądz Prymas o to prosi! - Dobrze'".
Audiencja prywatna, na którą Róża udała się ze swoją mamą, odbyła się 5 stycznia 1958 roku. "Wchodzi papież. (...) Cały rozpromieniony. Pyta: 'Mam mówić po niemiecku czy po francusku?'. Wołam: 'Po francusku'. I zaczyna: 'Jak się cieszę, że widzę kogoś z Polski. Od mojego ukochanego syna kardynała Wyszyńskiego. Jak on się czuje?'. Nie trzeba mi tego dwa razy powtarzać. Opowiadam o Ojcu. Potem o naszej pracy na Jasnej Górze, o przygotowaniach do Milenium, Wielkiej Nowennie, o peregrynacji Obrazu, o pielgrzymkach na Jasną Górę, o naszej pracy z młodzieżą. (...) Długo i szeroko mówię o prośbach. Papież wskazuje jednego z sekretarzy. Oddaję mu podanie". Ojciec Święty szybko dał konkretną odpowiedź na prośbę Księdza Prymasa i do Polski został wysłany wagon z pięknie wydrukowanymi egzemplarzami Nowego Testamentu. "Po powrocie do kraju przeżywam wielką radość. U wielu osób widzę niebieskawą okładkę z czterema ewangelistami między ramionami Krzyża. Nowy Testament rozszedł się po wszystkich krańcach Polski".
Róża Siemieńska studiowała w Rzymie przez trzy lata. W trakcie swoich studiów pogłębiły się więzi przyjaźni z prałatem Meysztowiczem - "Wujem", i profesor Karoliną Lanckorońską - "Ciotką Karlą". "Oboje z Wujem Meysztowiczem pracują od świtu do nocy nad wydaniem poloniców z Archiwum Watykańskiego. W niedzielę 'mają wolne' i kochana Ciotka Karla pokazuje mi Rzym". Bardzo przeżyła śmierć Piusa XII 9 listopada 1958 roku. Ten święty Papież był zupełnie inny, niż go malowała czarna propaganda!
W 1960 r. Róża Siemieńska pojechała do San Giovanni Rotondo do Ojca Pio. Była na Mszy św. odprawianej przez Ojca, a następnie doszło do spotkania. "Delikatnie wzięłam jego rękę za koniuszki palców i przyłożyłam usta do obandażowanej rany. (...) Zrobił nad naszymi głowami wielki krzyż i poszedł dalej... Ogarnęła mnie szalona radość... Pomyślałam, że Chrystus przez takich ludzi - jak przez św. Franciszka - pokazuje nam swoją żywą obecność, nawet swoje rany. Ten człowiek to wielka łaska dla świata, ogromna miłość Boża do współczesnych ludzi. Człowiek absolutnie Chrystusowy".
Podróż w czasie i przestrzeni
Po powrocie z Rzymu Róża Siemieńska ponownie pracowała na Jasnej Górze. W końcu lat sześćdziesiątych zamieszkała w Krynicy Górskiej i prowadziła przez ponad trzydzieści lat ośrodek katechetyczno-wychowawczy "Ostoja". Pierwotny drewniany dom z początku wieku został podarowany w 1953 roku Księdzu Prymasowi przez matkę Marii Okońskiej - Jadwigę Okońską. W latach siedemdziesiątych groził zawaleniem i trzeba go było zbudować od początku.
Róża Siemieńska znakomicie opisuje realia jego budowy w czasach PRL, budowy szczególnej, bo ze względu na swoją "kościelność" szykanowanej przez administrację państwową. Opisuje kolejne cuda św. Józefa, dzięki którym udało się przezwyciężyć trudności po ludzku nie do pokonania. 10 maja 1978 roku Ksiądz Prymas Stefan Wyszyński poświęcił kaplicę i nowy dom, który tak bardzo owocnie służy kolejnym pokoleniom młodzieży i rodzin. Róża Siemieńska tworzyła szczególną atmosferę tego domu pełnego modlitwy, znanego z jej opowiadań po wieczornej Mszy św., z których w końcu powstała książka.
Napisana w formie wspomnień autobiografia Róży Siemieńskiej, która obecnie mieszka w domu Maryjnego Instytutu Świeckiego w Warszawie, jest utkana z różnych sytuacji i wątków. Napisana z pasją, pełna dygresji i niezwykłych point, żywych i serdecznych dialogów. Niekiedy zabawna, w innym miejscu pełna głębokiej refleksji. To podróż w czasie i przestrzeni, w której przewija się wiele wybitnych postaci, ale i ludzi zwykłych. To, co jednak szczególnie wyróżnia tę książkę, to jej perspektywa. Róża Siemieńska świadczy, jak w jej życiu kierunek wytyczały drogi Opatrzności Bożej.
Jan Maria Jackowski
"Nasz Dziennik" 2009-07-21

Autor: wa