Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dokumentów nie niszczono

Treść

Premier Jarosław Kaczyński nie wydał żadnego rozporządzenia, które, jak sugerowała "Gazeta Wyborcza", pozwalałoby funkcjonariuszom Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego na niszczenie dokumentów z rzekomo "nielegalnych operacji prowadzonych przez ABW". Dokument podpisany przez szefa rządu to standardowe rozporządzenie precyzujące i zaostrzające zasady i tryb postępowania z dokumentami archiwalnymi w ABW. Co więcej, od chwili wydania takiego rozporządzenia nie zniszczono żadnych materiałów operacyjnych. Pełniący obowiązki szef ABW płk Jerzy Kiciński zakazał ponadto do odwołania niszczenia jakichkolwiek dokumentów Agencji, aby uniemożliwić stawianie zarzutów o jakiekolwiek niezgodne z prawem wykorzystywanie specłużb. Zamiast sensacji i skandalu - kompromitacja. Tak funkcjonariusze polskich służb specjalnych w nieoficjalnych rozmowach z "Naszym Dziennikiem" komentują wczorajszą publikację "Gazety Wyborczej", w której sugerowano, że dwa dni po przegranych wyborach premier Jarosław Kaczyński wydał specjalne rozporządzenie pozwalające ABW na niszczenie dokumentów pochodzących z nielegalnych operacji prowadzonych jakoby przez Agencję. Zdaniem gazety, cała sprawa miała dotyczyć tzw. dokumentów legalizacyjnych, czyli takich, które mają ukryć tożsamość funkcjonariusza w czasie konkretnej akcji. Według "GW", zarządzenie premiera umożliwia ich niszczenie na bieżąco, praktycznie bez śladu. Tymczasem okazuje się, że owo "sensacyjne" rozporządzenie to standardowe dokumenty określające zasady i tryb niszczenia dokumentów archiwalnych. Rozporządzenie takie powinno zostać wydane dużo wcześniej. - ABW przez wiele lat traktowano jak zwykłą służbę policyjną. Wiele rzeczy funkcjonowało sobie na zasadzie "jakoś to będzie", zaniedbano szkoleń, legislacji. Dopiero od 2005 r. sytuacja zaczęła się zmieniać, rozporządzenie normuje sposób postępowania z archiwaliami - mówi nam osoba związana z ABW. Niezbędna legislacja Rewelacje "GW" dementuje też szefostwo Agencji. Jak napisano w specjalnym komunikacie, "zarzuty te są niezgodne z prawdą. Zarówno zarządzenie Prezesa Rady Ministrów z dnia 23 października, jak i termin wejścia tego aktu w życie nie ma żadnego innego uzasadnienia, jak tylko wynikające z długotrwałego i szerokiego procesu konsultacji międzyresortowych". Poza tym prace nad tym dokumentem rozpoczęły się już we wrześniu 2006 r., gdyż 22 maja br. miało przestać obowiązywać poprzednie zarządzenie. Rozporządzenie wydane przez premiera określa, jak ABW ma kwalifikować swe akta jako dokumenty archiwalne, a więc jako podlegające dalszemu przechowywaniu, a także precyzuje zasady wydzielenia dokumentacji nieprzydatnej, która podlega niszczeniu. - Standard niszczenia dokumentów ABW na podstawie nowego rozporządzenia premiera jest wyższy niż był, bo to szef ABW, a nie szef danej komórki Agencji ma teraz wydawać zgodę na niszczenie - powiedział minister, koordynator służb specjalnych Zbigniew Wassermann. Jego zdaniem, w uzasadnionym wniosku o zniszczenie konkretnych dokumentów musi być szczegółowo opisane, co jest do zniszczenia - a więc pozostaje ślad każdej takiej procedury. Taką decyzję podejmuje się komisyjnie. Nie jest więc możliwe, co sugerowała "GW", niszczenie dokumentów w celu zatarcia śladów rzekomo nielegalnych operacji ABW. - Dokumenty legalizacyjne muszą być niszczone, gdy przestaną być już potrzebne, aby nie dawały pola do nadużyć. Nie jest prawdą, że po ich zniszczeniu nie można odtworzyć powodu ich wytworzenia i celu ich użycia - poinformowała Magdalena Stańczyk, rzecznik prasowy ABW. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że wbrew sugestiom "Wyborczej" od dnia wejścia w życie rozporządzenia premiera Jarosława Kaczyńskiego do chwili obecnej funkcjonariusze ABW nie usuwali żadnych dokumentów związanych z prowadzonymi działaniami operacyjnymi. Dodatkowo szef ABW zakazał do odwołania niszczenia jakichkolwiek dokumentów. Środowa publikacja "GW" to nie pierwszy przypadek powielania przez tę gazetę nieprawdziwych informacji dotyczących ABW. Wcześniej ten sam autor - Wojciech Czuchnowski - sugerował, że Agencja zrezygnowała z prowadzenia działań operacyjnych w stosunku do Ryszarda Krauzego po tym, jak biznesmen telefonicznie interweniował u prezydenta. Tyle że - jak się okazało - działania te prowadziła nie ABW, a CBA, zaś rozmowa biznesmena z Lechem Kaczyńskim trwała nie piętnaście minut - jak twierdziła "GW" - ale kilkanaście sekund i nie zakończyła się prezydencką interwencją. Wcześniej w artykule opublikowanym po samobójczej śmierci Barbary Blidy Czuchnowski sugerował, że jej zatrzymanie dokonane było w wyniku nacisków prokuratorów. Dziennikarz ten posłużył się wyrwanymi z kontekstu i przekręconymi zdaniami, za co Rada Etyki Mediów uznała jego artykuł za nierzetelny i urągający standardom dziennikarstwa śledczego. Wojciech Wybranowski "Nasz dziennik" 2007-11-08

Autor: wa