Dlaczego Komorowskiemu tak przeszkadza krzyż?
Treść
Znów rozległo się bicie dzwonów. Dokładnie trzy miesiące po katastrofie pod Katyniem o godz. 8.41 w sobotę przed Pałacem Prezydenckim licznie zebrali się warszawiacy oraz posłowie PiS z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Przed ustawionym w dniach żałoby narodowej krzyżem złożyli wieniec z biało-czerwonych kwiatów, a następnie modlili się w intencji tragicznie zmarłych 96 pasażerów Tu-154M. Nie wiadomo, czy za miesiąc krzyż będzie nadal stał w tym miejscu.
Krzyż, który z inicjatywy harcerzy postawiono przed Pałacem Prezydenckim, ma być niedługo usunięty. To jedna z pierwszych decyzji, z którymi nosi się prezydent elekt Bronisław Komorowski. Swoje plany ogłosił w sobotnim wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". Na tendencyjne pytanie dziennikarzy, co zrobić z krzyżem ("Czy Pałac pozostanie sanktuarium Lecha Kaczyńskiego?"), Komorowski odpowiedział: "Pałac Prezydencki jest sanktuarium państwa. Krzyż, co było zrozumiałe, postawiono w nastroju żałoby, lecz żałoba minęła i trzeba te sprawy porządkować. Krzyż to symbol religijny, więc zostanie we współdziałaniu z władzami kościelnymi przeniesiony w inne bardziej odpowiednie miejsce".
Prezydent elekt nie wskazał jednak żadnego konkretnego miejsca. Podobne wypowiedzi padały wczoraj ze strony rzecznika rządu Pawła Grasia. Powiedział on, że "ten krzyż powinien się znaleźć w miejscu, które jest dla niego bardziej godne, czyli w Świątyni Opatrzności Bożej bądź na cmentarzu, tam, gdzie są mogiły wszystkich ofiar", dodał jednocześnie, że Pałac Prezydencki nie jest miejscem kultu. Graś oczekuje "zdecydowanej reakcji hierarchii kościelnej" w tej sprawie. Wczoraj po południu szef Kancelarii Prezydenta RP Jacek Michałowski poinformował, że w przyszłym tygodniu rozpocznie rozmowy z kurią warszawską na temat umiejscowienia krzyża.
Jarosław Zieliński, jeden z posłów Prawa i Sprawiedliwości, który będzie pracował w zespole parlamentarnym ds. zbadania przyczyn tragedii z 10 kwietnia, w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" nie kryje zdziwienia tymi zabiegami. Nie rozumie, dlaczego krzyż - znak chrześcijan - który symbolizuje nagłą i tragiczną śmierć prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego, jego współpracowników z kancelarii, a także tylu innych zasłużonych dla Polski osób, tak przeszkadza Bronisławowi Komorowskiemu. Poseł uważa, że czymś naturalnym dla naszej wiary i kultury było jego postawienie właśnie w tym miejscu, które przecież wiąże się w oczywisty sposób z osobą prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W przekonaniu Jarosława Zielińskiego, trzeba zrobić wszystko, by ten znak został na swoim miejscu. Poseł uważa, że w jego pobliżu powinna zostać umieszczona także tablica bądź wzniesiony obelisk. Wypowiedzi prezydenta elekta na temat usunięcia krzyża, w ocenie Zielińskiego, są skandaliczne, a mogą je tłumaczyć kompleksy Bronisława Komorowskiego wobec poprzednika. - Jak widać, symbol pamięci o tragedii, znak ciągłej modlitwy wielu osób przejętych niewyjaśnionymi jak dotąd jej przyczynami i domagających się obiektywnego oraz jawnego śledztwa, staje się solą w oku dopiero co wybranego prezydenta. Pytanie, dlaczego krzyż, który tyle czasu stał przed Pałacem Prezydenckim, właśnie teraz tak bardzo przeszkadza. Trzy miesiące od tragedii to wcale nie tak dużo, jak się wydaje osobom najwyraźniej "zmęczonym tematem". Zwłaszcza gdy więcej jest pytań o tragedię niż wyjaśnień, dlaczego musiało do niej dojść - zauważa parlamentarzysta.
Trzy postulaty
Również w sobotę Ruch 10 Kwietnia - skupiający setki osób z różnych środowisk, którym zależy na tym, aby w godny sposób uczcić pamięć ofiar katastrofy samolotu z prezydentem Lechem Kaczyńskim i 95 innymi osobami na pokładzie - zorganizował na placu Piłsudskiego happening "Trzy postulaty". Zebrani domagali się: sprowadzenia do Polski wszystkich szczątków polskiego samolotu Tu-154M oraz czarnych skrzynek i innych materiałów dowodowych, powołania niezależnej międzynarodowej komisji technicznej badającej przyczyny katastrofy oraz otoczenia przez państwo polskie należytą opieką rodzin ofiar tragedii.
Na kluczowe pytania dotyczące tragicznego wypadku i wyjaśnienia jego przyczyn, jak podkreślali organizatorzy, nie udzielono jeszcze odpowiedzi. Stąd członkowie ruchu domagają się większego zaangażowania strony polskiej w śledztwo w tej sprawie.
Podczas happeningu za pomocą żółto-czarnej taśmy ułożono zarys sylwetki samolotu Tu-154M. Symbolicznie zaproszono do niego 96 osób, które miały na plecach znak zapytania oznaczający brak odpowiedzi na dręczące wciąż pytania o 10 kwietnia. Uczestnicy uczcili minutą ciszy pamięć ofiar i odśpiewali hymn narodowy. Po zakończeniu demonstracji część zgromadzonych przeszła przed Pałac Prezydencki, gdzie złożono kwiaty przed krzyżem ustawionym tam na znak pamięci i modlitwy w intencji tragicznie zmarłych.
Paulina Jarosińska
Nasz Dziennik 2010-07-12
Autor: jc