Czy PiS można obejść z prawej strony?
Treść
Z Arturem Górskim, posłem Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Anna Ambroziak
Twierdzi Pan, że w PiS będzie rosnąć rola środowisk narodowo-konserwatywno-katolickich. Jak reaktywować skrzydło konserwatywne w partii, to raczej mało realne po odejściu Marka Jurka?
- Odejście Marka Jurka bardzo osłabiło prawicowo-konserwatywne skrzydło w PiS. Nie ma w naszej partii drugiego polityka o tak wyraziście konserwatywnych i katolickich poglądach, o tak dużym autorytecie osobistym, swoistego ideowego przewodnika dla ludzi o prawicowo-katolickich zapatrywaniach. Nikt indywidualnie ani nie może, ani nie chce Marka Jurka w tej roli zastąpić. Ale rzeczywistość nie znosi próżni, a przecież w Prawie i Sprawiedliwości jest około 50-60 posłów, którzy, jak wynika z głosowań, mają poglądy bardzo podobne do lidera PR. I obecnie ma miejsce konsolidacja tego środowiska, które jako naczelne zadanie stawia sobie ochronę partii przed dominacją nurtu centrowego, aby została zachowana wewnętrzna równowaga, a także widzi potrzebę bardziej zdecydowanej obrony wartości katolickich w życiu publicznym. Którzy to posłowie? Wystarczy prześledzić skład Forum Patronackiego Towarzystwa Katolicko-Konserwatywnego czy nazwiska sygnatariuszy listu sprzed kilku miesięcy, którzy zapowiadali poparcie projektu ustawy zakazującej metody zapłodnienia pozaustrojowego. To tacy posłowie, jak choćby - że wymienię tych bardziej znanych - Zbigniew Girzyński, Stanisław Pięta, Andrzej Dera, Arkadiusz Czartoryski czy Maria Nowak. Do tego grona można dodać jeszcze choćby posła Jana Dziedziczaka, który ostatnio zasłynął w Sejmie walką o wpisanie wartości chrześcijańskich do ustawy medialnej. To posłowie o wyrazistych, katolicko-konserwatywnych poglądach, którzy nie obawiają się ich głosić. Nie musimy tworzyć żadnej formalnej prawicowej frakcji w PiS. Wystarczy, że będziemy odważniej zabierać głos w sprawach światopoglądowych i podejmować inicjatywy z ducha katolickie.
W PiS pojawiają się głosy nawołujące do współpracy z Markiem Jurkiem, do swoistego przeproszenia się.
- Niewątpliwie do takich polityków należy eurodeputowany Adam Bielan. Jednak wiele zależy od tego, jaką postawą wykaże się Jurek w wyborach prezydenckich. Wiem, że w jego najbliższym otoczeniu są osoby, które mocno namawiają go do kandydowania w wyborach prezydenckich. On sam zresztą ma świadomość, że aby politycznie przetrwać, musi być stale obecny w grze politycznej. Wydawało się przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, że Prawica RP jest dogadana z Polską XXI. Przewodniczący tego ruchu obywatelskiego Jarosław Sellin udzielił Markowi Jurkowi poparcia w eurowyborach. Na jesieni oba środowiska miały ogłosić wspólny projekt polityczny i kandydata w wyborach prezydenckich. Co prawda Rafał Dudkiewicz, prezydent Wrocławia, zapowiedział, że nie wystartuje w wyborach na prezydenta Polski, ale to nie oznacza, że zastąpi go Marek Jurek. Jak powiedział sekretarz generalny ruchu, poseł Lucjan Karasiewicz, Polska XXI nie chce Marka Jurka jako swojego kandydata na prezydenta, gdyż będzie to "kandydat jednego tematu". Miał na myśli kwestię obrony życia poczętego. Moim zdaniem, jest bardzo prawdopodobne, że Polska XXI dogada się przed wyborami z Platformą Obywatelską i Jurek zostanie na lodzie. Natomiast jestem pewien, że w zamian za poparcie Lecha Kaczyńskiego w nadchodzących wyborach prezydenckich jest możliwe porozumienie Prawa i Sprawiedliwości z Prawicą Rzeczypospolitej przed wyborami parlamentarnymi. Za wcześnie, by mówić o kształcie tego porozumienia, ale wiadomo, jak ważny jest dla PiS ponowny wybór Lecha Kaczyńskiego i zdobycie największej liczby mandatów w wyborach do Sejmu.
Na stronie internetowej UPR znajdujemy krytykę PO i pozytywną ocenę wypowiedzi i działań polityków PiS. Do tej pory konserwatywni liberałowie uważali PiS za partię socjalistyczną...
- Po stronie konserwatywnych liberałów, członków i sympatyków Unii Polityki Realnej, pojawiły się po wyborach dwie refleksje. Pierwsza to taka, że nie można obejść PiS z prawej strony i jeśli chce się mieć wpływ na politykę, a nie tylko uprawiać tępy dogmatyzm ekonomiczny, trzeba współpracować z silniejszym. Jednym słowem pojawiły się w UPR głosy nawołujące do zakończenia polityki separatyzmu politycznego i otwarcia na partię, która udowodniła, że nie jest wroga wolnemu rynkowi. I tu dochodzimy do drugiej refleksji. Zaczęto dostrzegać, że PO, która posługuje się sloganami liberalnymi, jest przeciw obywatelom, bo szykuje podwyższenie podatków. A partią, która w ostatnich latach najwięcej zrobiła dla zmniejszenia obciążeń fiskalnych, choć nie epatuje hasłami wolności gospodarczej, jest właśnie PiS. Zauważono, że to za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości znacznie ograniczono podatek spadkowy, zmniejszono stawki podatku PIT oraz niektórych stawek VAT, obniżono składkę rentową, a wreszcie wprowadzono dwie skale podatkowe i od tego roku wszyscy płacimy mniejsze podatki. Również wypowiedź prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który niedawno apelował do rządu o obniżenie stawki VAT o 3 proc., została zauważona i pozytywnie w tym środowisku odebrana.
Nie ma wątpliwości, że w najbliższych miesiącach właśnie kwestie podatkowe będą w centrum sporu politycznego. PO będzie chciała od przyszłego roku podnieść niektóre podatki pośrednie. I to, co może połączyć we wspólnym działaniu PiS i UPR, to wspólny sprzeciw wobec prób podniesienia podatków. Główny ciężar walki politycznej o utrzymanie dotychczasowych, obniżonych podatków będzie spoczywał na partii sejmowej, ale opozycja pozaparlamentarna może wspierać działania sejmowe. Zaproponowałem utworzenie ponadpartyjnego Komitetu Obrony Podatnika, organizacji obywatelskiej, do którego mogliby wejść posłowie PiS o poglądach konserwatywno-liberalnych, choćby Zbigniew Kozak, Andrzej Sośnierz czy Jarosław Jagiełło, politycy UPR i innych wolnościowych organizacji polskiej prawicy, ale także różne autorytety ekonomiczne, niezwiązane z żadną partią. Ten Komitet powinien zorganizować sprzeciw społeczny wobec prób podwyższenia podatków. Otrzymałem sygnały, że moja propozycja spotkała się z zainteresowaniem liderów obydwu partii. Mam nadzieję, że jak pod koniec września prezes Jarosław Kaczyński miał życzliwe spotkanie z Jerzym Robertem Nowakiem, tak niebawem przyjmie na rozmowę o ewentualnej współpracy obecne kierownictwo Unii Polityki Realnej. Wierzę, że jeśli ta współpraca teraz się sprawdzi, może rozciągnąć się później na wybory prezydenckie i samorządowe, a niewykluczone, że i parlamentarne.
Czy koncepcję zjednoczenia prawicy wokół PiS popierają Pańscy koledzy klubowi, czy też są to Pana indywidualne propozycje?
- Liderzy mojej partii mają świadomość, że przed wyborami prezydenckimi istnieje potrzeba, ale i możliwość zjednoczenia polskiej prawicy wokół PiS, jedynej realnej alternatywy dla rządów Platformy Obywatelskiej. Prawo i Sprawiedliwość nie jest partią idealną, jej synkretyzm ideowy czasem może razić, ale ta różnorodność jest zarazem wielką wartością, bo istnieje wiele pól programowych, na których można budować szerokie porozumienie. Wiadomo, że co innego jest ważne dla konserwatywnych liberałów, a co innego dla narodowców, ludowców czy chrześcijańskich demokratów. Każda z tych orientacji ideowo-politycznych może odnaleźć swoje elementy w propozycji programowej Prawa i Sprawiedliwości, każda ma u nas swoich politycznych przedstawicieli. Taka jest natura szerokiej partii, która ma różne nurty ideowe; nurty, które nie zwalczają się, tylko wzajemnie uzupełniają.
Oczywiście PiS powinno rozmawiać i współpracować z każdym po prawej stronie sceny politycznej, kto chce rozmawiać i współdziałać z nami. Kulminacyjnym punktem takich rozmów powinien być Kongres Prawicy Polskiej zorganizowany pod auspicjami Prawa i Sprawiedliwości, a także przedłożenie całej prawicy klarownej oferty współpracy. PiS taką ofertę musi przygotować, jeśli chce uzyskać poparcie różnych formacji prawicowych i patriotycznych dla kandydatury Lecha Kaczyńskiego w najbliższych wyborach prezydenckich. Chodzi o to, by nie było na prawicy konkurencyjnych kandydatów, tylko szerokie poparcie dla kandydata Prawa i Sprawiedliwości. W jedności siła i dlatego zbudowanie szerokiego porozumienia to jedyna szansa na pokonanie Donalda Tuska, a w wyborach parlamentarnych - Platformy Obywatelskiej. Pod jednym warunkiem, że znajdziemy taką formułę zaproszenia partii prawicowych do współpracy, która nie będzie raziła centrowego wyborcy i nie odwróci go od Prawa i Sprawiedliwości.
Po wyborach do Parlamentu Europejskiego mieliśmy falę komentarzy odsyłających na polityczną emeryturę Jarosława Kaczyńskiego.
- Myślę, że za wcześnie mówić o politycznej emeryturze Jarosława Kaczyńskiego. Ma dopiero 60 lat, a wiadomo, że jak na formację neokonserwatywną, jaką jest PiS, to zupełnie dobry wiek dla lidera. Młodych liderów kreuje w ostatnich latach SLD i jakoś na tym eksperymencie dobrze nie wychodzi. Zupełnie źle wyszła Liga Polskich Rodzin. Przed prezesem Kaczyńskim jeszcze cała dekada udziału w polskiej polityce i jestem pewien, że nie będzie wyłącznie politykiem opozycyjnym. To zbyt wybitna postać, nazbyt wyrazista i zdecydowana, by dać się zmarginalizować. Kaczyński jest stworzony do tego, by zwyciężać. Dlatego nie zostanie odsunięty od władzy w partii, bo wszyscy wiedzą, że jest on gwarantem naszej jedności i przyszłego powrotu do władzy. Odejdzie wtedy, kiedy sam uzna to za właściwe, gdy dojdzie do wniosku, że to jest w danym momencie najlepsze dla Polski oraz Prawa i Sprawiedliwości. I wtedy oczywiście wskaże swojego następcę. Tak też się stanie, jeśli PiS przegra kilka najbliższych wyborów. Ale oczywiście problem następstwa, wymiany przywództwa wcześniej czy później stanie na porządku dziennym.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-07-15
Autor: wa