Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czołgi jadą na Kijów

Treść

Zdjęcie: ALEXANDER-DEMIANCHUK/ Reuters

Duża kolumna rosyjskich pojazdów wojskowych wdarła się na południe obwodu donieckiego.

10 czołgów i 2 transportery opancerzone wjechały wczoraj wczesnym rankiem na Ukrainę w okolicach miasta Nowoazowsk nad Morzem Azowskim. To tereny pod kontrolą władz ukraińskich, położone 50 km od rejonu walk z separatystami. Jednak doniesienia o dalszych zdarzeniach są sprzeczne. Dowództwo operacji antyterrorystycznej twierdzi, że straż graniczna po krótkim starciu wyparła intruzów. Według jednych źródeł, pojazdy ruszyły wzdłuż wybrzeża w kierunku miasta Mariupol, a według innych – na północ do Doniecka. Tak twierdzi m.in. dowódca ochotniczego batalionu Donbas, działającego w tej okolicy, Semen Semenczenko. Oświadczył on, że siły ukraińskie zgromadzone w Mariupolu są w stanie odeprzeć możliwy atak oddziałów przeciwnika. – Jako dowódca batalionu, który znajduje się w rejonie możliwego ruchu zgrupowania, podjąłem decyzję o sformowaniu mobilnych grup niszczycieli czołgów wyposażonych w systemy pocisków przeciwpancernych. Grupy te wyruszyły już na miejsce. Spalimy wszystko, na co natrafimy – zagroził Semenczenko.

Kijów obawia się, że Rosjanie próbują w miarę słabnięcia separatystów w Doniecku i Ługańsku otworzyć nowe miejsce konfliktu, tym razem bardziej na południu, przy brzegu morza. Świadczy o tym skala naruszenia, jego otwarty charakter oraz towarzyszący mu ostrzał artyleryjski z głębi rosyjskiego terytorium osłaniający kolumnę pojazdów. Ataki tego rodzaju odnotowano także w kilku innych punktach na granicy, łącznie 19 razy. Rosja prowadzi także nad Donbasem działania rozpoznawcze za pomocą samolotów bezzałogowych patrolujących i fotografujących teren walk.

Na ukraińskie noty i protesty w związku z łamaniem międzynarodowych konwencji w sprawie bezpieczeństwa międzynarodowego (m.in. dokumentu wiedeńskiego) Kreml odpowiada ciągłymi zaprzeczeniami. MSZ w Moskwie twierdzi, że rosyjskie siły zbrojne nie prowadzą żadnych „niezaplanowanych działań” w pobliżu granicy z Ukrainą, a wszystkie oddziały znajdują się „w miejscach stałej dyslokacji”.

Rosja chce też powtórzyć operację wtargnięcia na Ukrainę pod pozorem pomocy humanitarnej. Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow zapowiedział wysłanie w ciągu najbliższych kilku dni kolejnego konwoju. W ubiegłym tygodniu na terytorium Ukrainy (w części obwodu ługańskiego znajdującej się pod kontrolą prorosyjskich separatystów) wjechało bez zgody władz ukraińskich ponad 200 rosyjskich ciężarówek wojskowych pomalowanych na biało. Większości z nich nie mogły sprawdzić ani służby ukraińskie, ani przedstawiciele Międzynarodowego Czerwonego Krzyża.

W sobotę rosyjskie kolumny opuściły Ukrainę. Dane o rozmiarze i zawartości transportu są rozbieżne. Według OBWE, wjechało 227, a wyjechało 220 ciężarówek. Moskwa twierdzi, że zawierały pomoc humanitarną (żywność, leki, agregaty prądotwórcze) dla dotkniętych katastrofą humanitarną okolic Ługańska. Jednak zdjęcia kilku otwartych pojazdów pokazują, że są one prawie puste.

Kijów uznał całą operację za kolejną rosyjską prowokację i złamanie prawa międzynarodowego. Rosyjski transport poruszał się wyłącznie po terenach zajętych przez rebeliantów i nie wiadomo dokładnie, gdzie odbywał się rozładunek oraz czy coś załadowano do ciężarówek na drogę powrotną. Ukraińcy podejrzewają, że wywiezione zostały cenne urządzenia z ukraińskich zakładów przemysłowych produkujących sprzęt wojskowy, np. z donieckiej fabryki Topaz produkującej systemy radarowe (wcześniej eksportowane do Rosji).

Kolejny konwój ma poruszać się tą samą drogą. Ławrow powiedział, że rosyjskie MSZ skierowało do strony ukraińskiej oficjalną notę w tej sprawie oraz poinformowało Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża. Motywem ma być wciąż sytuacja humanitarna. – Kryzys nie został zażegnany. Wciąż brakuje tam żywności, wody i lekarstw – podkreślił minister.

Szczyt w Mińsku

Dziś w Mińsku na Białorusi odbędzie się spotkanie w sprawie kryzysu na Ukrainie. Wezmą w nim udział przedstawiciele całej Unii Celnej, UE i Ukrainy. Obecni będą prezydenci: Rosji – Władimir Putin, Białorusi – Alaksandr Łukaszenka i Kazachstanu – Nursułtan Nazarbajew. Ukrainę reprezentuje prezydent Petro Poroszenko zaś UE troje komisarzy: spraw zagranicznych – Catherine Ashton, handlu – Karel De Gucht i energii – Guenther Oettinger.

Ławrow zadeklarował, że Moskwa gotowa jest pracować nad uregulowaniem kryzysu na Ukrainie w dowolnym formacie. Mogą to być rozmowy dwustronne z Ukrainą, ale te są bardzo trudne z powodu głębokiego antagonizmu i całkowitej odmienności stanowisk. W grę wchodzi też tzw. format genewski (Rosja, Ukraina, UE, USA) lub normandzki (Rosja, Ukraina, Niemcy, Francja). W Mińsku, według szefa rosyjskiej dyplomacji, Władimir Putin ma wziąć udział w posiedzeniu Rady Unii Celnej oraz odbyć serię spotkań dwustronnych. Ławrow nie chciał jednak powiedzieć, czy planowane jest spotkanie w cztery oczy z prezydentem Ukrainy Petrem Poroszenką.

Rosyjski minister wymienił z reguły wyrażane przy tej okazji oczekiwania jego kraju, tj. natychmiastowe przerwanie ognia bez jakichkolwiek warunków wstępnych oraz reformę ustrojową Ukrainy zakładającą decentralizację jej władzy i uwzględnienie tzw. praw mniejszości, w domyśle rosyjskojęzycznej. Doświadczenie pokazuje, że wstrzymanie ognia przez siły ukraińskie skutkuje jedynie wzmocnieniem się separatystów, których bojówki w tym czasie dokonują przegrupowania, dozbrajają się i wymieniają posiłki. Z kolei daleko idąca decentralizacja może spowodować, że lokalne władze będą wykorzystywać swoją autonomię do działań wbrew interesom kraju aż po powtórzenie scenariusza krymskiego.

Siergiej Ławrow uznał za „śmieszne” oskarżenia o wtargnięcie na Ukrainę i wysyłanie na pomoc separatystom broni i żołnierzy. Poproszony o skomentowanie urządzonego w niedzielę w Doniecku przemarszu jeńców wziętych do niewoli przez oddziały rebeliantów oznajmił, że nie dostrzega w tym pogardliwego stosunku do przetrzymywanych. Konwencje genewskie zakazują celowego wystawiania jeńców na widok publiczny oraz ich poniżającego traktowania. Doniecka „parada jeńców” miała być odpowiedzią na defiladę wojskową z okazji Święta Niepodległości, jaka odbyła się tego dnia w Kijowie. Ukraińskich żołnierzy i gwardzistów zmuszono do maszerowania po ulicy, obrzucano wyzwiskami (np. „faszyści”), rzucano w nich butelkami.

Walki na wschodzie

Siły operacji antyterrorystycznej informują, że w ramach działań przeciwko separatystom zabiły 250 rosyjskich bojowników, zniszczyły 8 czołgów, 10 transporterów opancerzonych, 3 wyrzutnie pocisków Grad (ziemia-ziemia) i 1 haubicę. Najcięższe walki toczą się w okolicy Doniecka. Łącznie w ciągu doby odnotowano 39 bezpośrednich starć z przeciwnikiem. Ukraińcy spotykają ciągle nowe grupki uzbrojonych najemników przenikających z Rosji. Najczęściej przekraczają oni granicę po dziesięciu. Gdy natrafią na opór, uciekają z powrotem do Rosji. Wczoraj Służba Bezpieczeństwa Ukrainy przejęła transport broni, w tym ręcznych wyrzutni pocisków i materiałów do produkcji ładunków wybuchowych.

Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy poinformowała także o atakach ze strony separatystów na tereny już oswobodzone przez siły rządowe. Pociski trafiają zarówno na tereny, gdzie stacjonują ukraińskie oddziały, jak i obszary, na których żadnych wojsk nie ma. Pod Donieckiem celem ataku stało się osiedle mieszkaniowe, cerkiew i szpital, zginęło co najmniej sześć osób. W pobliżu Ługańska zaatakowano magazyn zakładów chemicznych przechowujący m.in. materiały wybuchowe i toksyczne. Na terenach opanowanych przez rebeliantów dochodzi do masowych rabunków sklepów, fabryk i magazynów, zaś miasta wyludniają się. Największych zniszczeń dokonano w Ługańsku. To wcześniej 400-tysięczne miasto zostało praktycznie pozbawione infrastruktury komunalnej.

Ukraińskich polityków nie przekonują zachęty niektórych europejskich decydentów do wstrzymania operacji wojskowej i skoncentrowania się na rozmowach dyplomatycznych. Tego rodzaju sugestie padły m.in. ze strony kanclerz Niemiec Angeli Merkel, która w ostatnich dniach odwiedziła Kijów. Powiedziała ona wczoraj w wywiadzie telewizyjnym, że kryzys na Ukrainie można rozwiązać jedynie za pomocą metod politycznych, a nie środkami wojskowymi. Merkel wyraziła przekonanie, że miński szczyt przyniesie przełomowe rozstrzygnięcia. Przeciwnego zdania jest przewodniczący ukraińskiego parlamentu Ołeksandr Turczynow, który oświadczył w telewizji, że nie widzi szans na pokojowe zakończenie konfliktu. Jego zdaniem, wojnę może zakończyć jedynie ukraińska armia, całkowicie wyzwalając obwody doniecki i ługański, chociaż, jak zaznaczył, cały czas trzeba szukać dróg pokojowego rozwiązania konfliktu na wschodzie kraju. Turczynow stwierdził przy tym, że europejskiej integracji Ukrainy powinna towarzyszyć także integracja z NATO. – Właśnie te dwa kierunki rozwoju, te dwa kierunki reformowania kraju doprowadzą do tego, że Ukraina zostanie pełnowartościowym członkiem i Unii Europejskiej, i NATO – podkreślił przewodniczący ukraińskiego parlamentu.

Piotr Falkowski
Nasz Dziennik, 26 sierpnia 2014

Autor: mj