Czas na Portoryko
Treść
Po dwóch minimalnych porażkach z Brazylią w polskich siatkarzy wstąpiła wiara, że mogą skutecznie powalczyć z każdym przeciwnikiem. Najbliższy - Portoryko - "Canarinhos" ustępuje o klasę, co nie znaczy, że naszych czeka spacerek.
Zmagania w grupie A Biało-Czerwoni rozpoczęli od efektownego zwycięstwa nad USA. Potem Amerykanom udał się rewanż, a w ubiegły weekend w Rio de Janeiro dwukrotnie przegrali z Brazylią 0:3 i 1:3. Takie wyniki mogłyby świadczyć o jednostronnym przebiegu spotkań, tymczasem nic bardziej mylnego. Oba były kapitalne, szalenie wyrównane, a poszczególne sety rozstrzygały się w końcówkach. - Czasem łatwiej przełknąć zdecydowaną porażkę niż minimalną, dwoma punktami - powiedział wówczas Andrea Anastasi, trener naszej drużyny. Włoch był jednak zadowolony z podopiecznych - z ich charakteru i umiejętności, jakie zaprezentowali. Mimo to... nie dał im chwili odpoczynku. Od poniedziałku, jeszcze w Brazylii, fundował swym zawodnikom po dwa treningi dziennie, ale nikt nie narzekał. Każdy dobrze wie, że drużyna się zgrywa, szlifuje, a na to potrzeba czasu. Dziś Polacy są już w San Juan, gdzie w weekend rozegrają dwa mecze z reprezentacją Portoryko. Niżej notowaną od Brazylii i USA, lecz groźną, szczególnie przed własną publicznością. - Jesteśmy głodni sukcesów - przyznał trener Carlos Cardona. Jego podopieczni na razie doznali czterech porażek, ale z każdym spotkaniem prezentowali się coraz korzystniej. Nasi mają jednak wielką nadzieję przerwać serię porażek i odnieść zwycięstwo, a najlepiej dwa.
Po dotychczasowych spotkaniach Biało-Czerwoni zajmują trzecie miejsce w tabeli grupy (mają zapewniony udział w turnieju finałowym, który odbędzie się w hali na granicy Gdańska i Sopotu), ale plasują się wysoko w indywidualnych statystykach. Bartosz Kurek jest liderem klasyfikacji najskuteczniejszych (w czterech meczach zdobył 78 punktów), a Krzysztof Ignaczak prowadzi w rankingu libero. Co więcej, jest pierwszy wśród broniących (93 próby obrony, 63 udane). W weekend nasi mogą swe notowania jeszcze poprawić.
Pisk
Nasz Dziennik 2011-06-10
Autor: jc