Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Co wolno Kwaśniewskiej, to nie senator

Treść

"Po opuszczeniu przez nas Pałacu Prezydenckiego pozbawiono mnie paszportu dyplomatycznego. Z mężem mogłam przechodzić przez salonik VIP, natomiast kiedy podróżowałam sama, byłam kontrolowana. Kiedyś leciałam na Ukrainę tym samym samolotem co pan Zanussi. Był zdziwiony, że nie widział mnie w saloniku VIP (...)" - tak Jolanta Kwaśniewska, była pierwsza dama, żali się w wywiadzie udzielonym "Gali" na pozbawienie jej paszportu dyplomatycznego. Łzy byłej prezydentowej otarł dżentelmen, szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski, który przywrócił jej paszport. Dziwi to parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości, którzy przypominają, że jeszcze nie tak dawno dokumentu tego odmówiono senator PiS Dorocie Arciszewskiej-Mielewczyk na czas procesu apelacyjnego z Eriką Steinbach.
Paszport dyplomatyczny wydaje minister spraw zagranicznych. Dokument ten ma charakter prestiżowy, otrzymują go członkowie służby zagranicznej oraz np. prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, prezes Rady Ministrów, ministrowie, sekretarze i podsekretarze stanu, marszałek Sejmu, Senatu, prezes Trybunału Konstytucyjnego, posłowie i senatorowie, wojewodowie. Jak informuje MSZ, paszport dyplomatyczny nie daje uprawnień do korzystania z saloniku VIP ani nie zwalnia automatycznie z wymogu poddania się kontroli, pod kątem bezpieczeństwa, przy przekraczaniu granicy. Z relacji posłów wynika jednak, że posiadanie tego dokumentu często ułatwia pewne procedury w podróży, na przykład pozwala ominąć kolejkę czy osobistą kontrolę. Dokument jest przechowywany w miejscu pracy i może służyć tylko do celów służbowych.
W wywiadzie z 12 czerwca dla bulwarowej prasy Kwaśniewska wyraża zażenowanie faktem, że traktowano ją jak "zwykłego obywatela".
"W obecności ludzi ściągałam buty, żakiet, przeszukiwano mi torebkę. (...) Z mężem byłam byłą prezydentową, a bez - panią Kwaśniewską (...)" - skarży się. Sugeruje, że takie rzeczy mogą wydarzyć się "jedynie w Polsce", gdyż - jak dodaje - zaproszono ją do Stanów Zjednoczonych jako honorowego gościa na 20-lecie obalenia muru berlińskiego, dostaje też wiele zaproszeń na konferencje, kongresy, działa w kilku światowych ruchach. Eksprezydentowa przyznaje, iż na lotniskach jest odbierana przez kogoś z protokołu dyplomatycznego, czeka na nią samochód, "zawsze ktoś się nią opiekuje".
Z pomocą Kwaśniewskiej przybył minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, który przywrócił jej paszport dyplomatyczny. Jak tłumaczy rzecznik prasowy MSZ Piotr Paszkowski, Jolancie Kwaśniewskiej został przywrócony paszport dyplomatyczny, gdyż Sikorski uważa, iż ze względów prestiżowych państwa wszystkie pierwsze damy, żony byłych prezydentów, po złożeniu przez nich urzędu winny taki paszport posiadać.
Sama Kwaśniewska mówi o tym następująco: "Pan minister Sikorski był zaskoczony, że taka sytuacja [chodzi tu o fakt, że na Ukrainę nie podróżowała w saloniku VIP - przyp. red.] miała miejsce. Przywrócił mi paszport dyplomatyczny. Zawsze mówię: najważniejsze, by nie niszczyć autorytetów (...)" - konstatuje Kwaśniewska. I dodaje, że ubolewa nad tym, iż niektórzy deprecjonują jej status jako "kobiety uczciwej", czego przykładem było m.in. oddanie sprawy prowadzonej przez nią Fundacji "Porozumienie bez barier" do Prokuratury Okręgowej w Katowicach oraz fakt przesłuchania jej przez komisję śledczą do spraw Orlenu.
Zdaniem konstytucjonalisty senatora Piotra Andrzejewskiego, decyzja MSZ jest uznaniowa i narusza zapisy ustawy o dokumentach paszportowych z 13 lipca 2006 r., według których paszport dyplomatyczny przyznaje się w przypadkach uzasadnionych potrzebą ochrony interesów RP za granicą. Minister spraw zagranicznych może podjąć decyzję o wydaniu tego dokumentu prezydentowi oraz jego małżonce. Ustawa nie mówi natomiast nic na temat tego, że ma to dotyczyć byłego prezydenta i jego żony.
A Arciszewskiej odmówiono...
Na uwagę zasługuje tu fakt, iż jeszcze nie tak dawno, bo w grudniu ubiegłego roku, marszałek Senatu Bogdan Borusewicz odmówił paszportu dyplomatycznego senator Dorocie Arciszewskiej-Mielewczyk na czas procesu apelacyjnego z Eriką Steinbach, uzasadniając tę decyzję przekonaniem, iż wyjazd dotyczy zupełnie prywatnej sprawy. Skąd więc te dysproporcje w traktowaniu? Zdaniem samej Arciszewskiej, wynika to z selektywnej postawy rządu PO wobec osób reprezentujących przeciwstawne stanowiska. - Jeżeli już minister Sikorski chciał być grzecznym dla pani Kwaśniewskiej, to równie dobrze mogłam tego oczekiwać od pana Borusewicza. A co do zażaleń składanych przez byłą pierwszą damę - to przecież nie jest ona prezydentem, skąd więc sugestie, by podróżowała w VIP-owskich pomieszczeniach? - komentuje Arciszewska-Mielewczyk. Zdaniem Iwony Arent oraz Tadeusza Cymańskiego, żona byłego prezydenta była poddawana kontroli osobistej, gdyż jest osobą fizyczną i jako taka nie mogła tej procedury uniknąć. Natomiast co do kwestii śledztwa w prokuraturze i komisji sejmowej - to ich obowiązkiem było zbadać sprawy, które nasuwają podejrzenie popełnienie przestępstwa. Katowicka prokuratura prowadziła dochodzenie w sprawie możliwych nieprawidłowości w związku z działaniem fundacji. Zarzuty dotyczyły m.in. zbierania datków przez Jolantę Kwaśniewską jeszcze przed powołaniem fundacji do życia.
Anna Ambroziak
"Nasz Dziennik" 2009-07-04

Autor: wa