Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Co rząd podpisuje?

Treść

Posłowie chcą, aby w Sejmie rząd przedstawił informację na temat ustaleń unijnego szczytu dotyczących paktu fiskalnego. Wniosek w tej sprawie wysunął SLD. Posłowie Solidarnej Polski za kluczowe uznali ogłoszenie referendów w zasadniczych sprawach europejskich - przyjęcia paktu fiskalnego i wejścia do strefy euro.

Kolejnym "sukcesem" - który jest konsekwencją polityki ustępstw wobec Niemiec i Francji - swojego rządu w polityce unijnej premier Donald Tusk mógłby się pochwalić na najbliższym posiedzeniu Sejmu. W Brukseli Tusk mógł co najwyżej ogłosić, czy Polska zdecyduje się na podpisanie paktu, czy też nie. Zasadniczego wpływu na kształt paktu polski rząd się pozbawił, niemal ślepo wspierając w ubiegłych miesiącach sojuszników z Francji i Niemiec. Dziś, w uznaniu takiego poddaństwa, sojusznicy nie pozwolili nawet Tuskowi powrócić do kraju z twarzą i nie dopuścili Polski do roli słuchacza podczas szczytów państw strefy euro, gdzie mogą zapadać decyzje, w jaki sposób będą wydawane w przyszłości unijne pieniądze. Posłowie opozycji krytykowali wczoraj premiera za jego postawę na poniedziałkowym szczycie. Niekoniecznie jednak za sam fakt zgody na podpisanie przez Polskę paktu fiskalnego.
Te ugrupowania, które mogą liczyć, że premier będzie skłonny uczynić im zaszczyt podzielenia się władzą w kraju, gdy sytuacja jeszcze się pogorszy, kierunek decyzji Tuska chwaliły. Zdaniem przewodniczącego SLD Leszka Millera, przystąpienie do paktu jest krokiem w dobrym kierunku. - Niemniej jednak nie można być zadowolonym z okoliczności, które temu towarzyszą. Wprawdzie weszliśmy do pociągu, który udaje się we właściwym kierunku, kierunku integracji gospodarczej i politycznej, ale zajęliśmy miejsca w drugiej klasie i patrzymy z pewną zazdrością na pasażerów siedzących w wagonie pierwszej klasy - ocenił Miller. Według niego, aby do tej pierwszej klasy wsiąść, powinniśmy przyjąć euro. Sojusz Lewicy Demokratycznej wystąpił, aby rząd przedstawił na najbliższym posiedzeniu informację w sprawie paktu fiskalnego oraz planów związanych z wejściem Polski do strefy euro. Jak zaznaczył Miller, widzi on pewien regres, jeśli chodzi o negocjacje w ramach Unii. Zauważył, że gdy jako premier prowadził negocjacje związane z wejściem Polski do Unii Europejskiej, to "mogliśmy brać udział w każdej dyskusji, opiniować wszystkie dokumenty, wypowiadać się w każdej sprawie i nikomu do głowy nie przyszło, żeby dzielić Unię Europejską". Przystąpienie do paktu fiskalnego poparł również Janusz Palikot. Ocenił jednak, że "powinniśmy wynegocjować więcej, lecz Tusk nie potrafił tego zrobić".
Ludwik Dorn (Solidarna Polska), nawiązując do "Przygód dobrego wojaka Szwejka", określił rezultaty brukselskiego szczytu "przesławnym laniem". - Polska polityka europejska legła w gruzach. Jesteśmy po przesławnym laniu i trzeba się zastanowić, jak z tego wyjść. Trzeba się zastanowić, jaki mandat i do obracania się w jakich ramach ma rząd RP. Uczciwie mówiąc, po takiej klęsce pan premier Tusk i pan minister Sikorski powinni się zastanowić, czy nadal warto - dla Rzeczypospolitej - być premierem i być ministrem spraw zagranicznych. Ale nie będziemy zgłaszać wotów nieufności - powiedział Dorn.
Według niego, decyzja o podpisaniu paktu fiskalnego niesie ze sobą perspektywę realnych kar w wysokości jednej dziesiątej proc. PKB - to kwota idąca w dziesiątki miliardów złotych, w zamian za taką organizację szczytów strefy euro, aby kraje nienależące do tej strefy trudno było z nich wypraszać. - Polska pod przewodem pana Tuska i pana Sikorskiego chciała, jak to jeden z wysokich urzędników Stanów Zjednoczonych określił, bawić się wyłącznie z dużymi chłopcami, lekceważąc kraje naszego regionu, rozbijając dziedzictwo budowy koalicji w Europie Środkowo-Wschodniej, które Donald Tusk odziedziczył po śp. prezydencie Lechu Kaczyńskim (...). Jesteśmy w sytuacji realnego podziału Unii na tych, którzy się liczą, i tych, którzy się nie liczą. Polsce wskazano, przy zgodzie Donalda Tuska, miejsce wśród tych, którzy się nie liczą - stwierdził Dorn. Przyjęciu paktu sprzeciwiało się także Prawo i Sprawiedliwość. Prezes PiS Jarosław Kaczyński oceniał, że pakt oznacza podział Unii Europejskiej, a zgoda polskiego rządu na udział w nim prowadzi do autodegradacji, gdyż w nowej sytuacji Polska nie będzie miała głosu w sprawach decydujących.

Artur Kowalski

Nasz Dziennik Środa, 1 lutego 2012, Nr 26 (4261)

Autor: au