Co chciał ugrać Tusk?
Treść
Co chciał podczas szczytu NATO ugrać dla Polski Tusk, tego jednak nie wiadomo. Mimo larum, jakie podnosi teraz rząd, nie było to chyba nic ważnego, skoro premier na szczycie osobiście się nie pojawił, a noc po szczycie przespał tak mocno, że nie usłyszał telefonu od prezydenta. Premier mógł natomiast spokojnie pójść spać, zadowolony, że udało się złapać prezydenta w zastawioną pułapkę: Radosław Sikorski nie miał żadnych szans na objęcie szefostwa w NATO, ba, nie był nawet kandydatem na to stanowisko, w przeciwieństwie do premiera Danii czy ministra obrony Kanady - nie udałoby się więc przeforsować jego kandydatury, na przeciąganiu poparcia dla Rasmussena do ugrania też nic nie było, co najwyżej pozostalibyśmy bez zrozumienia u sojuszników z NATO. A to wszystko, niezależnie co by zrobił, firmował swoją twarzą prezydent, a nie premier, który twardo spał w łóżeczku. Do ugrania było natomiast wiele, ale na krajowym podwórku. Połowa wyborców może nie nabrała się na propagandowe chwyty premiera, ale druga połowa może już tak.
To przez pryzmat propagandowych rozgrywek można patrzeć na takie potyczki pałacu premiera z pałacem prezydenckim. I wszystko wskazuje na to, że będziemy mieli z nimi do czynienia do tych wyborów prezydenckich, które wygra Donald Tusk. Dopiero bowiem wtedy nikt już nie odważy się odmówić prezydentowi jakichkolwiek kompetencji.
Analogiczną sytuację potwierdzającą taki tok myślenia ekipy Donalda Tuska już przećwiczyliśmy. Gdy prezesem Narodowego Banku Polskiego był sojusznik polityczny Platformy Obywatelskiej, każdy, kto tylko odważył się powątpiewać w jego nieomylność, odsądzany był od czci i wiary i oskarżany o zamach na niezależność polityki pieniężnej. Obecnie, gdy prezesem NBP jest już ktoś inny, a rząd Donalda Tuska przygotowuje i dzięki swojemu zapleczu parlamentarnemu uchwala ustawy ograniczające kompetencje NBP, o zamachu na niezależność polityki banku centralnego nikt się nawet nie zająknie.
AKW
"Nasz Dziennik" 2009-04-07
Autor: wa