Chcę uzdrowić PiS
Treść
Z posłem Ludwikiem Dornem, byłym marszałkiem Sejmu i byłym członkiem Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Izabela Borańska Panie Marszałku, czy zamierza Pan wiązać się z nowym kołem poselskim Polska XXI utworzonym przez byłych posłów PiS? - Nie. O tym nie myślałem. Zamierzam ciągle działać na rzecz reformy i uzdrowienia Prawa i Sprawiedliwości. Wciąż chce Pan wrócić do PiS? - Złożyłem odwołanie od decyzji Zarządu Głównego Prawa i Sprawiedliwości o usunięciu mnie z partii do koleżeńskiego sądu dyscyplinarnego. Na razie nie mam żadnej odpowiedzi co do terminu rozprawy itd. Bardzo możliwe, że przez najbliższy rok nie będę miał odpowiedzi. O ile wiem, ani w statucie, ani w regulaminie nie ma wyznaczonych terminów, a znając strukturę partii, to sąd dyscyplinarny odpowie mi wtedy, kiedy polecenie takie wyda prezes Jarosław Kaczyński. Jak Pan ocenia zapisy nowego programu Prawa i Sprawiedliwości, który zostanie przedstawiony na kongresie partii w styczniu? Na przykład zlikwidowanie ministerstwa skarbu i połączenie go z resortem gospodarki? - Między ministerstwem skarbu a resortem gospodarki są różnego rodzaju napięcia. W tej chwili nie jestem ani za, ani przeciw, ale jest to postulat do poważnego przedyskutowania. Wydaje mi się jednak, że jest to bardziej postulat do programu wyborczego lub exposé premiera niż programu partii. Stanowisko PiS w sprawie wprowadzenia wspólnej waluty - euro, jest niejednoznaczne... - Mój pogląd jest następujący: w obecnej chwili nie istnieją mocne argumenty ani za, ani przeciw. Uważam, że do tej dyskusji powinniśmy wrócić za jakieś 9 miesięcy, do roku. Po pierwsze, powinniśmy mieć wiedzę, jak strefa euro funkcjonuje w warunkach kryzysu. Po drugie, jak w warunkach kryzysu funkcjonuje kraj, który wkracza do strefy euro z dniem 1 stycznia 2009 r., czyli Słowacja. Dla mnie kwestia euro jest wyborem czysto pragmatycznym, oczywiście to się łączy z dalszym ograniczeniem suwerenności. Rozumiem ludzi, którzy są przeciw ograniczaniu suwerenności i mają tu mocne przekonania ideowe. Mogę zrozumieć racje ludzi, którzy uważają, że per saldo w ramach UE przyjęcie euro może być dla interesu polskiego korzystne, natomiast moim zdaniem o tym powinna przesądzić analiza zdarzeń rzeczywistych i faktów. Jestem bardzo zażartym przeciwnikiem podejmowania decyzji w ciągu najbliższych 9 miesięcy. A później zobaczymy. Wbrew wcześniejszym deklaracjom w programie PiS nie znajdzie się postulat mówiący o wpisaniu do Konstytucji zasady bezwzględnej ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci. - Tu potrzebna byłaby analiza konstytucyjno-prawna. Ja jestem przeciwny takiego rodzaju sformułowaniu konstytucyjnemu, które mogłoby posłużyć jako narzędzie do podważenia obecnego kształtu ustawy. Uważam, że podważanie obecnego stanu prawnego na poziomie ustawowym w efekcie wywołanego procesu politycznego doprowadzi do pogorszenia sytuacji prawnej płodu ludzkiego, który powinien być prawnie chroniony. Przyszło nam żyć w takim czasie i w takich uwarunkowaniach, jakie są. Uważam, że na te warunki kulturowe, ideowe i polityczne obecny stan prawny na poziomie ustawowym to jest maksimum bliskie 100 proc. tego, co realnie przy istniejącym zróżnicowaniu politycznym i ideowym polskiego społeczeństwa można osiągnąć. Gdyby miał Pan wpływ na to, co ma być w programie PiS, co by Pan zaproponował? Czy czegoś w nim brakuje? - W tym programie nie ma rzeczy najważniejszej, tzn. tych elementów zwrócenia się do wyborców i przedstawienia także członkom partii pewnej wizji, która mówi tyle: "Jesteśmy partią myślącą, zdolną do autorefleksji i zdolną, przy mocnych zasadach ideowych, do elastyczności; zastanowiliśmy się nad tym, co wyborcy powiedzieli nam 21 października 2007 roku. A powiedzieli nam, że nie chcą, żebyśmy rządzili Polską. My teraz wyciągamy z tego wnioski". Tylko czy Prawo i Sprawiedliwość poddało się takiej refleksji? - Nie poddało się, a przecież kongres programowy powinien być zwieńczeniem właśnie takiej refleksji. Ponieważ takiej refleksji od 21 października do dziś nie ma, pojawia się niebezpieczeństwo, że program zostanie narzucony na samym kongresie w połączeniu z czysto propagandowym udawaniem, że odbywa się nad nim dyskusja, np. w postaci ustawionych tzw. paneli dyskusyjnych. Partia o tym, co jest w programie, dowiaduje się z przecieków, m.in. z "Naszego Dziennika". A to oznacza, że kongres będzie miał jeden polityczny cel: utwierdzenie obecnej pozycji pana Kaczyńskiego i zabezpieczenie tej pozycji na najbliższe dwa lata, kiedy będą, jak sądzę, działy się dla partii rzeczy niedobre w postaci wysokiego ryzyka przegranych kolejnych wyborów. Przy tym przebiegu debaty programowej, której nie ma, a która jest potrzebna, będą też rosły napięcia wewnątrz PiS. Nie ma żadnej dyskusji np. w kwestii gwarancji konstytucyjno-prawnych dla ochrony ludzkiego życia od poczęcia. Ja mam poglądy, które wielu moim koleżankom i kolegom nie odpowiadają, i jest tutaj pewna różnica. Ona by pozostała, bo, jak sądzę, nie ma w PiS wspólnego poglądu w kwestii zaostrzenia obecnej ustawy, ale jest wspólny pogląd, który głosi: solidarne NIE jakimkolwiek próbom rozluźnienia obecnego stanu prawnego. Nie ma dyskusji na temat bardzo mocno aksjologicznie z kwestią ochrony życia poczętego powiązany, tzn. jakiej regulacji w innych kwestiach bioetycznych chcemy i jaki wspólny mianownik jesteśmy tutaj w stanie wypracować. Ja w swoim czasie do takiej dyskusji nawoływałem. Czasami nawet dyskusja jest potrzebna nie po to, żeby wypracować jakieś rozwiązanie kompromisowe, ale żeby wypracować pewne minimum przy zachowaniu różnic i przy minimalizacji napięć wewnętrznych, które wiążą się z tymi różnicami. Jeżeli ludzie z sobą dyskutują, poznają swoje stanowiska i uzasadnienia stanowisk, to czasami dochodzą do wniosków, iż mimo że nie udało się dojść do jednego wspólnego stanowiska, to dalej siebie nawzajem poważają, szanują. Wtedy napięcie jest zminimalizowane. Podobnie rzecz się ma w kwestii euro czy programu gospodarczego lub społecznego. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-11-25
Autor: wa