Był to wyścig z czasem
Treść
Polscy archeolodzy oraz towarzyszący im poszukiwacze amatorzy za pomocą m.in. wykrywaczy metali przeprowadzili badania jednego z najbardziej znanych stanowisk celtyckich na Śląsku - Nowej Cerekwii. Wyniki dotychczasowych poszukiwań są nieoczekiwane. Odkryto ponad 240 zabytków, w tym między innymi 69 celtyckich monet. Znaleziska, zdaniem naukowców, diametralnie zmieniają naszą dotychczasową wiedzę na temat roli i znaczenia tej "barbarzyńskiej" osady w strukturach osadniczych naszej części Europy w III i II w. przed Chrystusem. Z Marcinem Rudnickim, archeologiem, numizmatykiem z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, rozmawia Jacek Dytkowski Skąd się wzięli Celtowie na ziemiach polskich? - Generalnie wzięli się z południa. Na ziemiach polskich zasiedlili cztery regiony. Nie było to zwarte osadnictwo, które zajęło całe ziemie naszego kraju czy jakąś większą ich połać, powstały jedynie cztery enklawy osadnicze. Dwie z nich znajdowały się na Śląsku: pierwsza na Środkowym - obejmującym szeroko pojęte okolice Wrocławia, a druga na Górnym Śląsku, generalnie obejmując Wyżynę Głubczycką. I to są właśnie te najstarsze enklawy. Celtowie dotarli tam z terenów Czech i Moraw. Stanowili oni jakiś odprysk grupy tego ludu, która poprzesuwała się z terenów płaskowyżu szwajcarskiego na obszar Czech i Moraw. Działo się to na pocz. IV w. przed Chr., w ramach tzw. pierwszej historycznej ekspansji Celtów. Były to takie wielkie ruchy migracyjne obejmujące całą Europę. Właśnie w tym czasie Celtowie m.in. najechali północną Italię i złupili Rzym. W każdym razie w wyniku przejawiających się wówczas ruchów migracyjnych jedna grupa tego ludu przemieściła się z terenów Szwajcarii na obszar Czech, wzdłuż Łaby i jakiś jej "odprysk" dotarł właśnie na Śląsk na pocz. IV w. przed Chrystusem. Zresztą zostało to opisane w źródłach rzymskich przez Liwiusza w "Dziejach Rzymu". Jest to również pierwsza informacja historyczna dotycząca ziem polskich. Natomiast dwie kolejne enklawy, które powstały: jedna w Małopolsce Zachodniej, czyli w szeroko pojętych okolicach Krakowa, a kolejna w dorzeczu górnego Sanu, stanowią już późniejszą historię, z pierwszej poł. III w. przed Chrystusem. Jaka była rola Celtów w kształtowaniu "barbarzyńskiej" części Europy? - Ich rolę mógłbym porównać, chociaż trochę przejaskrawiając, do znaczenia osadników z Europy, którzy wpłynęli na rozwój Stanów Zjednoczonych, uwzględniając poziom życia miejscowej ludności indiańskiej. To było niewątpliwie zderzenie dwóch różnych cywilizacji, dlatego że Celtowie, przybywając na te ziemie, przynosili ze sobą mnóstwo elementów kultury materialnej nieznanych wcześniej poza światem śródziemnomorskim albo znanych, ale słabo rozpowszechnionych. Przede wszystkim takim podstawowym aspektem, który rzutował również na to, jak dalej rozwijała się Europa, była znajomość i produkcja żelaza na masową skalę. Wcześniej, poza światem antycznym, nie miało to miejsca. Celtowie wyrabiali przedmioty żelazne tonami, na przykład gwoździe używane masowo przy budowie umocnień. Przedmioty przez nich używane, a niektóre przez nich wymyślone - jak np. naczynia klepkowe (beczka), zachowały swoją formę praktycznie do XIX wieku. Na przykład nożyce, jakich używali Celtowie, przypominające te jeszcze dzisiaj używane do strzyżenia owiec, tak samo wyglądały w XIX wieku. Co więcej, wzorce celtyckich młotków, pilników czy noży do dziś nie zmieniły swojej formy. Elity celtyckie znały pismo - co było całkowitym novum w barbarzyńskiej części Europy. Lud ten przyniósł także umiejętność posługiwania się kołem garncarskim (przejętą od Greków), która wcześniej w naszej części Europy nie była znana w ogóle. Kolejnym takim cywilizacyjnym osiągnięciem, jakie przekazał, była znajomość pieniądza kruszcowego - umiejętność wytwarzania monet i posługiwania się nimi. Należy podkreślić, że posługiwanie się pieniądzem (w przeciwieństwie do wymiany towarowej) jest już pewnym przejawem wyższej cywilizacji, przy czym wiele z tej kultury, którą przynieśli Celtowie, było przejmowane przez ludność miejscową. Nazywa się to w archeologii procesem latynizacji, czyli jakby celtyzowania ludności miejscowej. I to jest proces powszechny, od Renu po północno-zachodnie wybrzeża Morza Czarnego. Cała Europa "barbarzyńska" poddana była w mniejszym lub większym stopniu tym wpływom. Dlaczego zdecydował się Pan na przebadanie osady w Nowej Cerekwii? - Ponieważ jednym z moich zainteresowań jest numizmatyka celtycka, znaleziska monet, które zresztą stanowią temat mojej pracy doktorskiej, to staram się dotrzeć do maksymalnej liczby informacji o znaleziskach tego rodzaju z naszych ziem. I właśnie dotarłem do takich informacji, że monety złote i srebrne miały być znajdowane, bardziej lub mniej przypadkowo, w czasie poszukiwań amatorskich z użyciem wykrywaczy metali na terenie osady w Nowej Cerekwii. Oprócz monet miały być tam znajdowane różne inne przedmioty, m.in. figurki zwierząt z brązu. Częściowo te wiadomości wydawały mi się niewiarygodne, ponieważ np. takie figurki z ziem polskich nie były dotąd znane. Więc miałem wątpliwości, czy to faktycznie jest możliwe i czy nie chodzi o jakiś "import" z aukcji internetowych. Zresztą całą sprawę przedstawiłem na konferencji poświęconej Celtom w Polanicy Zdroju, na wiosnę zeszłego roku, postulując tam potrzebę podjęcia weryfikacji tych doniesień. Odzew wyszedł ze strony mojego kolegi dr. Marka Bednarka z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego, który zaoferował swój udział i chęć współpracy w przedsięwzięciu. Więc nie pozostawało już nic więcej, jak zabrać się do pracy. W jaki sposób udało się zorganizować badania? - Nie było to proste dlatego, że okazało się, iż akcję należało zorganizować dosyć szybko, ponieważ, jeżeli doniesienia były prawdziwe - a należało się liczyć z tym, że rzeczywiście teren osady jest penetrowany przez poszukiwaczy - to trzeba było się spieszyć, czyli wejść na stanowisko natychmiast po żniwach, po orce, bo później nie byłoby już sensu. Więc był to taki wyścig z czasem. Okazało się niestety, że nie uzyskaliśmy na nasze przedsięwzięcie pieniędzy, czyli cała akcja odbywała się na koszt uczestników. Potem włączyła się do niej firma Viking, która sprzedaje wykrywacze metali, oraz Minelab, zajmująca się ich produkują. Więc pomoc przyszła z nieoczekiwanej strony, ale Bogu dzięki, że jakakolwiek nadeszła, bo okazało się, iż rzecz była tego warta. Pragnę tu jeszcze dodać, że w badaniach wzięło udział kilkunastu poszukiwaczy amatorów, czyli ludzi posługujących się amatorsko wykrywaczami metali, pasjonatów, hobbystów, którzy bez żadnego wynagrodzenia przyszli nam z pomocą i bez których ta akcja by się nie udała, ponieważ obszar do przebadania był ogromny, a trzeba to było zrobić szybko i skutecznie. Dlatego już kilkakrotnie składałem im podziękowania i teraz pragnę to zrobić - tym ludziom należą się wyrazy uznania. Dodam jeszcze wyrazy wdzięczności dla firm Viking i Minelab, które pokryły niezbędne koszty ekspedycji w sytuacji, kiedy instytucje do tego powołane, jak np. funkcjonujące jeszcze wówczas Pogotowie Archeologiczne Krajowego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków niestety zareagowało tylko pozornie, nie dając na ten cel ani złotówki. Jakie są wyniki badań w Nowej Cerekwii? - Wyniki badań na stanowisku są porażające, dlatego że w ciągu kilku dni udało nam się znaleźć ponad 240 zabytków celtyckich. Jest to ogromna liczba, uwzględniając ilość spędzonego tam czasu. Wśród nich było 69 monet. Uwzględniając liczbę wszystkich znanych monet celtyckich z ziem polskich, która teraz oscyluje na nieco ponad 200 sztuk, a do niedawna było to zaledwie około 80 egzemplarzy (uwzględniając także skarby), jest ona imponująca. Należy podkreślić, że 18 monet jest wykonanych ze złota, z których część nosi dość specyficzne cechy stylistyczne. Odkryte wraz z nimi fragmenty złotych sztabek dowodzą istnienia na miejscu mennicy, co oznacza, że część z tych złotych monet produkowana była niewątpliwie na miejscu. Oprócz nich odkryliśmy też monety greckie z III w. przed Chr.: z południowej Italii i Sycylii. Poza tym znaleźliśmy mnóstwo fragmentów ozdób, części stroju oraz wspomniane wcześniej figurki zwierzęce, głównie ptaków. Są to często przedmioty prezentujące wysoki poziom rzemiosła artystycznego. Oprócz tego znaleźliśmy niejako przy okazji dziesięć fragmentów szklanych bransolet, czyli 1/3 tego, co znaleziono na osadzie od drugiej połowy XIX wieku. To wszystko zmienia w sposób bardzo istotny to, co do tej pory wiedzieliśmy o osadzie w Nowej Cerekwii. Na czym polega znaczenie tych odkryć? - Nabierają one szczególnie dużego znaczenia w kontekście odkryć na terenie Moraw i Austrii, gdzie odkryto około dziesięciu lat temu dwie, jak się okazuje, bliźniacze do nowocerekwiańskiej osady: w Nemecicach na Morawach i Roseldorf w dolnej Austrii. Były to podobne do Nowej Cerekwii ponadregionalne centra rzemieślniczo-handlowe. Z tego pierwszego stanowiska znanych jest do tej pory ponad 2 tys. monet celtyckich, podczas gdy na tym drugim - co nie jest do końca pewne - było ich na pewno kilkaset. Oba stanowiska były miejscami, w których koncentrowało się życie gospodarcze: handel i rzemiosło. Ponadto były to niewątpliwie ośrodki władzy oraz prawdopodobnie centra kultu. Gdy spojrzymy na mapę i usytuowanie tych osad, wtedy bardzo ładnie się nam one "ułożą" w linię łączącą tereny naddunajskie z Nową Cerekwią, której lokalizacja nie jest przypadkowa. Leży ona bowiem u wylotu Bramy Morawskiej, czyli naturalnego obniżenia pomiędzy Sudetami a Karpatami, które przez całe pradzieje pełniło funkcję niejako "autostrady" biegnącej z południa na północ do wybrzeża Morza Bałtyckiego. Właśnie tamtędy przechodzić miał szlak bursztynowy. Osada w Nowej Cerekwii i Celtowie, którzy ją kontrolowali, niewątpliwie mieli to na uwadze. Więc rolą tej osady była kontrola szlaku handlowego biegnącego z terenów stanowiących zaplecze świata śródziemnomorskiego w kierunku wybrzeży Morza Bałtyckiego. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-05-16
Autor: wa