Budżet wymaga rewizji
Treść
Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński ponownie wystąpił do rządu z ofertą zawarcia ponadpolitycznego porozumienia w sprawach gospodarczych. W sytuacji kryzysu finansowego na świecie mało realne są wskaźniki gospodarcze, na których rząd oparł wyliczenia przyszłorocznego budżetu państwa. Debata nad budżetem na 2009 rok będzie głównym punktem rozpoczynającego się jutro posiedzenia Sejmu. Wzrost gospodarczy na poziomie 4,8 proc., stopa bezrobocia 8,5 proc., czy wreszcie 12 miliardów z prywatyzacji - to w sytuacji nadciągającego spowolnienia gospodarczego mało realne do zrealizowania założenia przyszłorocznego budżetu państwa. I to mimo że jeszcze przed paroma dniami minister gospodarki, wicepremier Waldemar Pawlak zapewniał, że prognozowany wzrost produktu krajowego brutto jest w zasięgu naszych możliwości, pod warunkiem, że "nie zepsujemy podstaw obecnego wzrostu gospodarczego". Prognozy ekonomistów przekonują jednak, że w przyszłym roku - w wariancie optymistycznym - możemy liczyć na to, że gospodarka będzie się nam rozwijać co najwyżej w tempie 4-procentowym. Zbyt optymistyczne założenia do budżetu mogą natomiast skutkować przeszacowaniem dochodów, a w konsekwencji koniecznością cięć wydatków w trakcie realizacji budżetu. O przyszłorocznym budżecie dyskutować będą posłowie podczas zaplanowanego na ten tydzień drugiego czytania projektu budżetu. PiS apeluje Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński ponowił wczoraj październikowy apel do rządu o ponadpolityczne porozumienie w sprawach gospodarczych. - Kiedy pierwszy raz zaproponowaliśmy porozumienie do spraw gospodarczych, twierdzono, że mówienie o kryzysie jest nie na miejscu. Teraz już nikt nie ma wątpliwości, że kryzys jest. Miało być 4,8 proc. wzrostu gospodarczego, a obecnie prognozy oscylują wokół mniejszych liczb, nawet 1,5 procent. To powód tego, że chcemy jeszcze raz zwrócić się do rządu, aby zechciał podjąć jakieś działania - mówił wczoraj Jarosław Kaczyński. Oprócz zbyt optymistycznych przewidywań co do wzrostu gospodarczego, wątpliwości - zdaniem prezesa PiS - budzą potężne plany prywatyzacyjne rządu. Ekipa Donalda Tuska założyła, że ze sprzedaży państwowych firm wpłynie w przyszłym roku do kasy państwa aż 12 miliardów złotych. Biorąc pod uwagę kryzysową sytuację na rynkach finansowych i spadające ceny akcji na giełdzie, co skutkowałoby mniej korzystną wyceną prywatyzowanych firm niż w czasach giełdowej hossy, byłoby to niezwykle trudne do osiągnięcia. - Jeżeli z prywatyzacji mamy mieć 12 miliardów złotych, to za darmo musielibyśmy te firmy oddać, w tym chyba całą energetykę - powiedział Jarosław Kaczyński, wzywając do weryfikacji założeń budżetowych. Zdaniem prezesa PiS, mamy sytuację, w której "każdy odpowiedzialny rząd powinien reagować", a ze strony rządu mamy jedynie "cudowny pomysł na euro". - To jest kilka lat schładzania gospodarki, bo inaczej się euro wprowadzić nie da - przestrzegał prezes PiS, zaznaczając, że wprowadzenie euro będzie oznaczać spadek siły nabywczej polskiego społeczeństwa. Jarosław Kaczyński wezwał również rząd do dialogu społecznego, a nie do rozwiązywania problemów na zasadzie konfrontacji ze społeczeństwem. Artur Kowalski "Nasz Dziennik" 2008-11-18
Autor: wa