Biegły wciąż poszukiwany
Treść
Marcin Austyn
Omówieniem problemu zakończyła się sprawa błędnego powołania przez prok. Karola Kopczyka biegłego Wiesława Franczaka, który miał współtworzyć kompleksową opinię w śledztwie smoleńskim. Decyzja jest racjonalna, ale czy rozwiązała problem jakości nadzoru nad postępowaniem?
- Wojskowy prokurator okręgowy w Warszawie omówił szczegółowo z podległymi prokuratorami sprawę błędnego powołania biegłego Wiesława Franczaka i uznał to za wystarczającą reakcję służbową, nie znajdując podstaw do zastosowania jakichkolwiek innych środków, w tym natury dyscyplinarnej - poinformował nas płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy naczelnego prokuratora wojskowego.
Problem ma swój początek w postanowieniu z 3 sierpnia 2011 r. o powołaniu zespołu biegłych, jakie wydał prowadzący śledztwo smoleńskie prok. Karol Kopczyk. Zespół pracuje nad kompleksową opinią na temat przebiegu katastrofy samolotu Tu-154M z 10 kwietnia 2010 roku. Wśród powołanych szesnastu biegłych znalazł się jednak Wiesław Franczak. Wcześniej służył w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego, gdzie służyli też tragicznie zmarli piloci, dlatego został przesłuchany w charakterze świadka w śledztwie smoleńskim. Ten fakt, w myśl zapisów kodeksu postępowania karnego, wykluczył go z kręgu osób mogących stać się biegłym w tym śledztwie. Śledczy przeoczyli ten szczegół. Po ujawniającej błąd prokuratorów publikacji "Naszego Dziennika" biegły został odwołany. Incydent sprowokował dyskusję na temat nierównego obciążenia pracą prokuratorów zaangażowanych w śledztwo oraz jakości nadzoru nad postępowaniem. Naczelna Prokuratura Wojskowa sugerowała, że za decyzję odpowiada niezależny prokurator prowadzący postępowanie i daleka była od uznania przeoczenia nadzorujących śledztwo.
- Cieszę się, że sprawa została zakończona w ten sposób, jeśli chodzi o prok. Kopczyka. Oczywiście prokurator nie powinien popełniać takich błędów, ale przy tak dużej ilości akt, jakie zgromadzono w śledztwie smoleńskim, taki błąd można zrozumieć. Z pewnością prok. Kopczyk nie zasługiwał na postępowanie dyscyplinarne - zaznaczył mec. Bartosz Kownacki, pełnomocnik kilku rodzin poszkodowanych w katastrofie samolotu Tu-154M. Jego zdaniem, istotne jest, czy ze sprawy wyciągnięto właściwe wnioski, a takie powinny dotyczyć prawidłowego funkcjonowania nadzoru nad śledztwem smoleńskim. - Omówienie problemu nie powinno nastąpić po sygnalizacji "Naszego Dziennika", tylko po sygnalizacji prokuratora nadzorującego, który winien był wyłapać przeoczenie prokuratora prowadzącego postępowanie i zwrócić mu uwagę. Stąd też w mojej ocenie istotne jest to, czy prokuratura, jako instytucja, wyciągnęła z tej sprawy właściwe wnioski i czy teraz nadzór będzie lepiej spełniał swoją rolę - dodał pełnomocnik. Jak ocenił Kownacki, w sytuacji gdy prok. Kopczyk oraz prok. Jarosław Sej są osobami najbardziej zaangażowanymi w śledztwo i zdaje się najpełniej je ogarniają - to kilkaset tomów akt, w których jest niemal tysiąc zeznań świadków - to dotkliwe konsekwencje błędnego powołania biegłego z pewnością nie wpłynęłyby motywująco na ich pracę.
Jak ustaliliśmy, w miejsce odwołanego biegłego prokurator prowadzący śledztwo nie powołał jeszcze nowego eksperta. Czy to może spowodować opóźnienie pracy zespołu? W ocenie mec. Kownackiego, wszystko będzie zależeć od zaangażowania nowego biegłego. Z pewnością Franczak nie był biegłym, który zajmował się najważniejszymi elementami przygotowywanej kompleksowej oceny, stąd też wakat nie powinien powodować opóźnień pracy całego zespołu. Szczególnie że materiały dotykające problemu pilotażu i szkoleń są dostępne w kraju, jak i w zgromadzonym już materiale dowodowym. - Akta są dostępne dla biegłych w kopiach, zatem nie przewiduję tu większych problemów. Chyba że powołanie biegłego będzie się przeciągać w nieskończoność - zaznaczył pełnomocnik.
Dopytywany o prace zespołu płk Rzepa poinformował nas, że ten m.in. "planuje wykonanie czynności badawczych z wykorzystaniem samolotu Tu-154M 102". Nie podał jednak żadnych szczegółów co do terminu i zakresu tych badań.
Nasz Dziennik Piątek, 13 stycznia 2012, Nr 10 (4245)
Autor: jc