Biegli zabiorą aparat
Treść
Na czym dokładnie będzie polegało badanie wraku rządowego tupolewa, który 10 kwietnia ubiegłego roku rozbił się pod Smoleńskiem? Zdaniem ekspertów, jedyne, co będą mogli zrobić, to zdjęcia fotograficzne. Pobranie jakichkolwiek próbek jest niemożliwe ze względu na niszczenie wraku przez Rosjan oraz narażenie go na działanie niekorzystnych warunków atmosferycznych.
Do Smoleńska jedzie dziś dwóch prokuratorów, sześciu biegłych z zakresu techniki i wypadków lotniczych oraz dwóch ekspertów z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. Naczelna Prokuratura Wojskowa informuje, że prokuratorzy oraz biegli będą uczestniczyli w oględzinach wraku samolotu na lotnisku Siewiernyj, natomiast eksperci z policji wykonają sferyczną dokumentację fotograficzną wraku oraz jego poszczególnych elementów. Co do szczegółów prokuratura się nie wypowiada. Obecnie wrak samolotu jest w dyspozycji Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej. Przekazany dotychczas przez Rosjan stronie polskiej materiał dotyczący wraku nie jest zbyt bogaty. Z raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego wiemy jedynie, że ekspertyzy pirotechniczne zawierają wnioski stwierdzające, że w próbkach pobranych do badań nie stwierdzono substancji wybuchowych (trotylu, heksogenu, oktogenu itd.), a wyniki ekspertyz balistycznych potwierdzają obecność na pokładzie broni (kilka pistoletów) i amunicji do niej, przy czym nie jest możliwe określenie, kiedy po raz ostatni oddane zostały strzały z tych pistoletów. Polscy prokuratorzy w ramach realizacji wniosków o pomoc prawną otrzymali część materiałów dotyczących oględzin miejsca zdarzenia. Zdaniem Ignacego Golińskiego, byłego członka Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, analizy szczątków samolotu przynoszą najlepsze wyniki, gdy są wykonywane możliwie szybko po katastrofie oraz pod ścisłym nadzorem komisji badającej okoliczności wypadku. Umożliwia to dokładna dokumentacja, którą wykonuje się za pomocą aparatu fotograficznego i kamer. Wszystkie elementy wraku powinny być dokładnie opisane. - Niejednokrotnie badałem katastrofy lotnicze. Dopóki nie stwierdziłem, że dany element można zabrać, szczątki nie były ruszane z miejsca zdarzenia. Dopiero kiedy komisja uzna to za stosowne, elementy wraku mogą być przetransportowane. Ponadto eksperci drogą eliminacji, na podstawie wiarygodnych danych o stanie samolotu przed wypadkiem, wykluczają z badań te elementy, których analiza nie jest konieczna. Pod uwagę bierze się jednak wszystkie istotne elementy samolotu, także te, w których przed wypadkiem stwierdzone były defekty i były one usuwane lub nie. Zdaniem Golińskiego, eksperci, którzy udadzą się dziś do Smoleńska, mają nikłe szanse, by na podstawie badania wraku ustalić przyczyny katastrofy. - Minęło siedemnaście miesięcy. Nie zapominajmy, że Rosjanie cięli kadłub, przewody. Jak ustalić teraz, czy nie nastąpiła awaria jednej z instalacji hydraulicznych? - pyta ekspert. Jego zdaniem, z zebranych na płycie lotniska Siewiernyj części samolotu po tak długim czasie składowania trudno będzie o jednoznaczne wyniki badań. Ponadto niektóre elementy interesujące polskich ekspertów mogły zostać z wraku usunięte, chociażby na potrzeby rosyjskich badań. W ocenie Golińskiego, polscy biegli udający się do Smoleńska mogą teraz jedynie sfotografować wrak. - Pomijając fakt cięcia wraku czy wybijania szyb, na wrak działały różne warunki atmosferyczne. Jakie próbki można byłoby teraz pobrać? Moim zdaniem, cała akcja z wyjazdem naszych ekspertów ma miejsce teraz, bo zbliżają się wybory - ocenia Goliński. Z jego argumentacją zgadza się dr inż. Stanisław Żurkowski, przewodniczący podkomisji technicznej KBWLLP. Ale tylko w części. Żurkowski jest zdania, że eksperci mogą jedynie jeszcze raz obejrzeć wrak. I, jak tłumaczy, upewnić się ponownie, że nie ma on żadnych typowych cech wybuchu. Są to dość charakterystyczne wywinięcia blach z osmaleniem. Jak zaznacza Żurkowski, polscy eksperci pracujący w kwietniu ubiegłego roku "w miarę szybko obeszli wrak". Na maksymalne wykorzystanie czasu nie dał im szansy płk Edmund Klich. Członkowie komisji Millera mieli status doradcy akredytowanego, więc za każdym razem, kiedy chcieli obejrzeć wrak, akredytowany musiał zgłaszać to do MAK. Jak relacjonuje Żurkowski, członkowie komisji żalili mu się, że w pewnym momencie Klich wyjechał ze Smoleńska do Moskwy, a oni przez jakiś czas nie mogli podejść do wraku. A że pobyt był krótki, eksperci byli tam blisko dwa tygodnie, każdy dzień był bezcenny. Do efektów prac komisji w kwietniu ubiegłego roku sceptycznie podchodzą pełnomocnicy rodzin smoleńskich. Jak relacjonuje Rafał Rogalski, podczas spotkania z rodzinami, które odbyło się po prezentacji raportu, członkowie komisji deklarowali tylko przeprowadzenie badań pewnych układów w samolocie, stwierdzili, że mieli sprzęt niewystarczający do przeprowadzenia badań bardziej szczegółowych.
Weź aparat!
W ocenie Żurkowskiego, biegli, którzy dziś udadzą się do Smoleńska, mogą jeszcze raz upewnić się, że na kadłubie nie ma żadnych śladów przypaleń. Żurkowski podobnie jak Goliński jest zdania, że biegli mogą robić zdjęcia wraku, a sprzęt, jaki ze sobą zabiorą, to... aparat fotograficzny. I ewentualnie jakieś małe narzędzia do pobrania kawałków materiałów (np. blachy). Zdaniem Żurkowskiego, badania biegłych będą wiarygodne. - Pewne uszkodzenia są nie do ukrycia, np. ślady wybuchu to są pewne wtopienia blach. Ślady pożaru to przypalenia - twierdzi, zaznaczając, że aby je usunąć, trzeba byłoby zastosować silne środki chemiczne. W ocenie przewodniczącego podkomisji technicznej KBWLLP, biegli mogą sprawdzić jedynie to, co zrobili już eksperci, którzy byli w Smoleńsku tuż po tragedii. - Członkowie komisji, którzy byli w Smoleńsku, obejrzeli to, co zdołali. Po czym z analizy zapisów rejestratora parametrów lotu okazało się, że nie było tam żadnych usterek, w związku z tym żadne dokładniejsze oględziny wraku, naszym zdaniem, nie były już potrzebne - mówi dr inż. Stanisław Żurkowski - przewodniczący podkomisji technicznej KBWLLP. Czy komisja brała kiedykolwiek pod uwagę opcję ponownego wyjazdu do Smoleńska? - Przez długi czas braliśmy pod uwagę możliwość czy konieczność wyjazdu do Smoleńska. Ale przeprowadzając analizę tego zapisu, nie wykryliśmy żadnej usterki, w związku z tym z naszego punktu widzenia wyjazd do Smoleńska był niepotrzebny - mówi Żurkowski. Jak zgodnie zaznaczają obaj eksperci, na pobranie próbek i oględziny wraku potrzebna jest zgoda strony rosyjskiej. - Z doświadczenia wiemy, jak współpracuje się ze stroną rosyjską - wystarczy przypomnieć tylko sprawę mordu w Katyniu. Dlatego należy tak nagłaśniać sprawę, by Rosjanom nie wypadało tego wraku dłużej przetrzymywać - konkluduje Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik prawny Jarosława Kaczyńskiego.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik 2011-09-21
Autor: au