Bezrobotni ofiarami budżetu
Treść
Od początku roku notujemy wzrost bezrobocia w Polsce. W styczniu liczba bezrobotnych w ciągu miesiąca wzrosła o 150 tys. osób, a stopa bezrobocia sięgnęła 13 procent. Sejm wysłuchał wczoraj informacji rządu w sprawie sytuacji na rynku pracy. Posłów opozycji zbulwersowało przede wszystkim drastyczne cięcie - o 70 proc. - środków z Funduszu Pracy na aktywne formy zwalczania bezrobocia. Wiceminister pracy Czesława Ostrowska wyjaśniała, iż pieniędzy na ten cel jest mniej, gdyż sytuacja na rynku pracy jest lepsza.
Przed wyborami parlamentarnymi Donald Tusk przekonywał, że gdy PO obejmie władzę, ci, którzy wyjechali za pracą za granicę, będą masowo do Polski powracać. Dziś, po niemal całej kadencji rządów Platformy (choć podobno jesteśmy zieloną wyspą o rekordowym wzroście gospodarczym), premier Tusk nie tylko straszy, że nie będzie pieniędzy na wypłaty emerytur, jeśli nie sięgnie po środki, które dziś odkładane są na przyszłe emerytury, ale też do Polski nie ma po co wracać, gdyż brakuje wolnych miejsc pracy.
Od początku roku bezrobocie cały czas rośnie. W styczniu stopa bezrobocia wzrosła - według Głównego Urzędu Statystycznego - z 12,3 proc. do 13 procent. W styczniu ubiegłego roku wynosiła 12,9 procent. Z szacunków ministerstwa pracy wynika, iż w lutym stopa bezrobocia wzrosła do 13,2 procent. W porównaniu z grudniem, w styczniu w rejestrach bezrobotnych przybyło 150 tysięcy osób. Według GUS, urzędy pracy dysponowały w styczniu mniejszą liczbą ofert pracy niż przed rokiem. W sytuacji rosnącego bezrobocia posłów zbulwersowało obcięcie wydatków z Funduszu Pracy na aktywne formy zwalczania bezrobocia, m.in. na sfinansowanie staży - z około 7 mld zł w zeszłym roku do jedynie 3,2 mld zł w roku obecnym. - To uderza w grupy najsłabsze - w najsłabiej wykwalifikowanych, ludzi starszych i niepełnosprawnych oraz absolwentów. Subsydiowane miejsca pracy były czasem jedyną szansą na powrót do pracy albo podjęcie pracy po raz pierwszy - mówiła Elżbieta Rafalska (PiS). Posłowie zarzucili rządowi, iż kosztem bezrobotnych pieniędzmi z Funduszu Pracy łata budżet państwa. Stanisław Stec (SLD) dopytywał, czy minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak będzie z taką gorliwością walczyła o pieniądze na przeciwdziałanie bezrobociu, jak walczyła z otwartymi funduszami emerytalnymi.
Wiceminister pracy Czesława Ostrowska przekonywała, iż mniejsze są nakłady na aktywną walkę z bezrobociem, gdyż sytuacja na rynku pracy jest lepsza niż w ostatnich dwóch latach. Ostrowska podkreślała, że w latach 2008-2010 rząd prowadził politykę interwencyjną, aby nie dopuścić do drastycznego wzrostu liczby bezrobotnych. Wiceminister zaznaczyła, iż już przestaliśmy być zaliczani do czołówki pod względem bezrobocia wśród państw Unii Europejskiej, a znajdujemy się w środku stawki. Podkreśliła, że liczona metodologią Eurostatu stopa bezrobocia w naszym kraju to 9,7 proc., a unijna średnia wynosi 9,5 procent. Ostrowska przyznała jednak, iż wielkim problemem, nie tylko w Polsce, lecz też w całej Unii, jest bezrobocie wśród młodzieży. Ostrowska powiedziała, iż pod koniec lutego resort pracy wystąpił do ministra finansów o przesunięcie 1,2 mld zł w ramach Funduszu Pracy, by zwiększyć budżet na aktywizację bezrobotnych. Wniosek - jak zaznaczyła - nie został pozytywnie rozpatrzony.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2011-03-18
Autor: jc