Bastrykin wiktymizuje rodziny
Treść
Brutalna rozgrywka strony rosyjskiej na kilkanaście godzin przed rozmowami delegacji polskich prokuratorów w Moskwie. Przewodniczący Komitetu Śledczego FR Aleksandr Bastrykin przekazał prokuratorowi generalnemu RP Andrzejowi Seremetowi informację, że w wyniku ekspertyz molekularno-genetycznych rosyjscy eksperci podważyli wyniki dokonanej w kwietniu 2010 r. przez rodziny identyfikacji ciał trzech ofiar katastrofy smoleńskiej. W ten sposób mszczą się błędy strony polskiej popełnione tuż po katastrofie, a mianowicie zaniechanie zagwarantowania obecności własnej ekipy sądowo-śledczej dysponującej narzędziami do przeprowadzenia wiarygodnych ekspertyz DNA.
Wtórna wiktymizacja rodzin ofiar, bo tak należy określić sytuację, w której bliscy tragicznie zmarłych ponownie doznają krzywdy i cierpienia wskutek niewłaściwych procedur procesowych, to kolejna - po zrzuceniu w raporcie MAK odpowiedzialności za katastrofę smoleńską na gen. Andrzeja Błasika - rosyjska prowokacja.
Rosjanie znów udowodnili, że są twardymi graczami i potrafią wykorzystać najmniejsze błędy strony polskiej, do których dopuszczono w pierwszych godzinach i dniach po katastrofie, gdy nastąpiła rezygnacja z czynności przeprowadzenia własnych badań DNA.
Od rosyjskiej prowokacji rozpoczęła się wizyta prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta w Moskwie. Przebywa on w stolicy Rosji od wtorku. Wczoraj spotkał się z przewodniczącym Komitetu Śledczego gen. Aleksandrem Bastrykinem, który poinformował swojego gościa o błędach w identyfikacjach trzech ciał ofiar katastrofy smoleńskiej. Tak niespodziewana kwestia zajęła miejsce zasadniczych problemów nawarstwionych w ciągu ponad roku od 10 kwietnia 2010. Być może dlatego ani sam Seremet, ani jego rzecznik nie chcieli wypowiadać się dla mediów, nikt nie pojawił się na umówionym briefingu, a o przebiegu spotkania dowiedzieliśmy się z komunikatu strony rosyjskiej. Defensywa strony polskiej w tym dochodzeniu stała się widoczna już nawet dla rosyjskich dziennikarzy.
Zaległości w przekazywaniu istotnych dokumentów oraz brak dostępu polskich specjalistów do wraku samolotu i czarnych skrzynek uniemożliwiają polskim prokuratorom prowadzenie niezależnego dochodzenia. Jednak Rosjanie postanowili wrócić do sprawy z kwietnia ubiegłego roku. Jak się okazuje, identyfikacje oparte o badanie genetyczno-molekularne (DNA) trzech ofiar katastrofy są inne niż dokonane przez najbliższych, co jest zrozumiałe w sytuacji znacznego uszkodzenia ciał podczas katastrofy. Wprawdzie nie podano, o które osoby chodzi, ale Rosjanie przekazali szczegółową dokumentację polskiej delegacji. Jak jednak wyjaśniała Prokuratura Generalna, strona polska weryfikowała te wątpliwości (które Rosjanie propagandowo nazywają błędami) jeszcze w kwietniu i nie doszło do pochowania ciał ofiar pod błędnymi nazwiskami.
Zrozumiałe jest w tej sprawie zaniepokojenie najbliższych poległych pod Smoleńskiem. Wątpliwości budzi fakt, że o pomyłkach w identyfikacjach dowiadujemy się dopiero teraz, i to od Rosjan. Taki obrót spraw dostarcza dodatkowych argumentów coraz liczniejszym zwolennikom przeprowadzania ekshumacji ofiar katastrofy. Jest to również kolejne obnażenie zaniedbań rządu Donalda Tuska, który bezpośrednio po 10 kwietnia nie zadbał o przeprowadzenie kompleksowych niezależnych badań oraz całkowicie zdał się na organa rosyjskie w kwestiach związanych z przebiegiem identyfikacji ciał ofiar i ich powrotem do Polski. Co więcej, minister zdrowia Ewa Kopacz uwiarygodniała stronę rosyjską zapewnieniami, że zachowano standardy najwyższej rzetelności i nie ma mowy o najmniejszych wątpliwościach dotyczących tożsamości ofiar.
Podniesienie przez Rosjan tej sprawy sprzed roku służy - jak się wydaje - odwróceniu uwagi od ich własnych błędów oraz od odpowiedzi na ważne pytania, które zadają we wnioskach o pomoc prawną polscy prokuratorzy i na które czeka opinia publiczna. Podwładni gen. Bastrykina liczą na szok i nerwową reakcję w Polsce, a nie liczą się z wrażliwością rodzin ofiar. Nie chcą pamiętać o niezliczonych rosyjskich zaniedbaniach i zwyczajnym niechlujstwie przy prowadzeniu badań zwłok i ich identyfikacji. W styczniu "Nasz Dziennik" ujawnił, że Rosjanie nie tylko nieprawidłowo opisywali próbki organiczne pobrane ze zwłok, ale także część z nich najprawdopodobniej zagubili. Dotyczy to na przykład fragmentu mięśnia sercowego prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Jak się dowiadujemy z komunikatu zamieszczonego na stronie internetowej Komitetu Śledczego, sprawa dostępu do czarnych skrzynek Tu-154M przez polskich specjalistów została jedynie omówiona. Tymczasem dla nas to istotna sprawa, gdyż eksperci krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych właśnie od tego uzależniają wydanie ostatecznej opinii na temat zapisów pokładowych urządzeń rejestrujących. Rosjanie ponadto dopuszczają możliwość, aby eksperci z Polski zbadali wrak tupolewa. Jednak nie podano żadnych szczegółów na temat zakresu tych badań.
Przewodniczący Komitetu Śledczego generał Aleksandr Bastrykin jest osobą kompetentną do podjęcia decyzji w sprawie zakończenia widocznej obstrukcji we współpracy z Polską. Jednak z milczenia w najważniejszych tematach możemy domyślać się, że polskiej delegacji, w której skład wchodzą między innymi naczelny prokurator wojskowy gen. Krzysztof Parulski oraz prokuratorzy Prokuratury Generalnej odpowiedzialni za sprawy międzynarodowej pomocy prawnej, nie udało się znaleźć argumentów, aby zmienić nastawienie Rosjan. Wydaje się, że delegacja naszej prokuratury została zaskoczona i to Rosjanie zdominowali spotkanie, a więc mamy do czynienia z przebiegiem wypadków podobnym do kompromitującej sprawy tablicy na miejscu katastrofy w Smoleńsku.
Moskiewskie media w odniesieniu do wizyty Andrzeja Seremeta odnotowują doniesienia o możliwości stwierdzenia częściowej winy rosyjskich kontrolerów przez polską prokuraturę oraz porzucenie wersji zamachu terrorystycznego. Dziennik "Kommiersant" cytuje eksperta agencji "Awiaport" Olega Pantalejewa, który opowiedział się za zwrotem wraku samolotu i czarnych skrzynek Polsce. - Zwrócenie państwu będącemu właścicielem nie tylko czarnej skrzynki i innych przynależności, tych wszystkich przedmiotów, z których wcześniej składał się statek powietrzny, to normalna międzynarodowa praktyka - powiedział. Dodał jednak, że to stanie się "w tym czy w innym czasie", a więc być może dopiero wtedy, gdy Komitet Śledczy zakończy swoje postępowanie.
W odniesieniu do katastrof lotniczych rosyjscy śledczy mają w zwyczaju przyjmować bez zastrzeżeń wydany wcześniej raport MAK, a następnie jedynie rozwijać jego wnioski dla celów postępowania karnego. Wprawdzie formalnie MAK nie orzeka o niczyjej winie, ale każdy raport zawiera część podsumowującą, z której można niemal wprost wyczytać, kogo organizacja gen. Anodiny uważa za sprawcę. Oficerowie Komitetu Śledczego mają za zadanie znaleźć do tego jedynie odpowiednie paragrafy. Czy tym razem też tak będzie, nie wiemy, ale zadaniem wizyty Andrzeja Seremeta powinno być właśnie niedopuszczenie do podobnego obrotu sprawy. O tym jednak nie usłyszeliśmy nic, a nawet nie mieliśmy możliwości zapytać.
Odpowiedzialny za dochodzenia w sprawach karnych Komitet Śledczy ma obecnie do dyspozycji wszystkie potrzebne narzędzia do badania katastrofy i po zamknięciu prac MAK nie może już zasłaniać się koniecznością umożliwienia prowadzenia badań przez tę instytucję. W szczególności rosyjscy śledczy mają oryginały rejestratorów pokładowych, czyli tzw. czarnych skrzynek i całą dokumentację wszelkich czynności przeprowadzonych po katastrofie. I wreszcie to oni są obecnie dysponentami wraku, który wciąż niszczeje na smoleńskim lotnisku.
Polska prokuratura skierowała do Komitetu Śledczego siedem obszernych wniosków o pomoc prawną. Rosjanie realizują je bardzo opieszale i jedynie częściowo. Nie przekazano nawet wszystkich dokumentów, o które strona polska prosiła jeszcze w pierwszym wniosku z kwietnia ubiegłego roku. Nie mamy między innymi dostępu do regulaminu pracy lotniska i instrukcji dla poszczególnych stanowisk, oryginalnych nagrań z pracy kontrolerów. Brak dokumentacji medycznej z sekcji zwłok ofiar oraz dodatkowych ekspertyz zleconych Wojskowemu Instytutowi Medycznemu, w tym ciał członków załogi i generała Andrzeja Błasika, z których wywnioskowano, że znajdował się w kabinie. Polscy prokuratorzy wojskowi nie mogli także przesłuchać szeregu osób, w tym faktycznego dowódcy grupy kierującej lotami, pułkownika Nikołaja Krasnokutskiego. Także temat pomocy prawnej był podobno "omawiany", ale o efektach nic nie wiadomo.
Na dziś zaplanowano wizytę polskiej delegacji w Prokuraturze Generalnej Federacji Rosyjskiej i spotkanie z jej szefem Jurijem Czajką. Obok kwestii międzynarodowej pomocy prawnej mają zostać poruszone tematy związane ze współpracą w dziedzinie zwalczania przestępczości zorganizowanej i terroryzmu.
Piotr Falkowski, Moskwa
Nasz Dziennik 2011-05-19
Autor: jc