Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Awans sprawą otwartą

Treść

Kiedy na dziesięć minut przed końcem meczu Lecha Poznań z Udinese Calcio goście prowadzili 2:0, wydawało się, że losy awansu do 1/8 finału piłkarskiego Pucharu UEFA są rozstrzygnięte. Na szczęście podopieczni Franciszka Smudy raz jeszcze pokazali, że są zespołem z charakterem, będącym w stanie dokonywać na zielonej (w czwartek zaśnieżonej) murawie rzeczy wyjątkowych. Wyrównali, mogli nawet przechylić szalę na swoją stronę. Dzięki temu rewanż zapowiada się pasjonująco, bo nic jeszcze nie jest przesądzone.

Przed meczem poznaniacy byli pełni obaw. I nie chodziło im wcale o paraliżującą klasę przeciwnika, tylko niepewność co do własnej dyspozycji. Włosi ligowe rozgrywki zaczęli dużo wcześniej, nasza ekstraklasa startuje dopiero pod koniec lutego, zatem lechici przystępowali do boju z marszu, tuż po zakończeniu okresu przygotowawczego. Tymczasem okazało się, że są w formie, fizycznie nie ustępowali rywalom, ba, w samej końcówce prezentowali się nawet lepiej, spychając gości do głębokiej defensywy. - Mimo to uważam, że brakowało nam meczów o punkty, sparingi to jednak nie to samo - przyznał potem Smuda. - Gdybyśmy mieli za sobą dwa mecze o stawkę, nasza gra na pewno wyglądałaby jeszcze lepiej - dodał Jakub Wilk.
Lech w czwartek potwierdził, iż jest drużyną nieobliczalną, potrafiącą wznieść się na wyżyny niedostępne innym polskim zespołom. Z drugiej strony wciąż przytrafiają mu się długie momenty dekoncentracji, szalenie bolesne w skutkach. Tak było choćby na początku drugiej połowy, gdy poznaniacy sami sprokurowali sytuacje, po których goście zdobyli dwie bramki. To był mocny cios, bolesny i zarazem niepotrzebny. - Zabrakło nam trochę ogrania i doświadczenia. Choć był to nasz jedenasty występ w europejskich pucharach, rywale przewyższali nas obyciem, agresją, pressingiem - powiedział Smuda. Na szczęście ekipy prowadzone przez tego szkoleniowca zawsze cechowały się wyjątkowym charakterem i parły do przodu wbrew przeciwnościom. Lech te niewątpliwe zalety przejął i dzięki temu w ciągu ostatnich dziesięciu minut odwrócił kartę i był blisko zadania decydującego uderzenia. To się nie udało, ale i tak remis 2:2 jest wynikiem niezłym, czyniącym kwestię awansu do kolejnej rundy otwartą. - Szkoda straconych bramek, szkoda, że zabrakło nam czasu, bo być może trafilibyśmy po raz trzeci. Na pewno jednak nie stoimy na straconej pozycji, przed nami rewanż i jestem przekonany, że możemy się zaprezentować z jeszcze lepszej strony i awansować dalej - dodał Robert Lewandowski. Także Smuda jest przekonany, iż w przyszłym tygodniu wszystko może się zdarzyć. - Ważne, że Udinese nie będzie mogło zagrać na remis, bo taka taktyka byłaby zgubna. Mogę obiecać, że zrobimy wszystko, by po drugim meczu cieszyć się z sukcesu - powiedział. Goście byli z wyniku 2:2 zadowoleni, choć oczywiście odczuwali niedosyt. Nie mogło jednak być inaczej, skoro prowadzili 2:0 i byli blisko zdobycia trzeciej bramki. - Lech nas niczym nie zaskoczył, w przeciwieństwie do warunków. Nie zdarzyło się nam wcześniej grać na takim boisku, nie mogliśmy przez to wykorzystać wszystkich atutów, czyli przede wszystkim wyszkolenia technicznego - powiedział trener Pasquale Marino.
Rewanż zapowiada się na pewno niezwykle ciekawie, na własnym boisku i na zielonej, nieutrudniającej gry murawie Włosi będą dużo groźniejsi, ale w czwartek poznaniacy przekonali się, że Udinese leży w zasięgu ich możliwości. Pewnie, muszą zagrać lepiej, bardziej skoncentrowani w defensywie, wyjątkowo agresywnie i zdecydowanie, walczyć szaleńczo przez pełne 90 minut, ale mogą swój cel osiągnąć. Podopieczni Marino nie są nadzwyczajną drużyną, mają w składzie kilka indywidualności, lecz i lechitom gwiazd nie brakuje. W rewanżu Smuda będzie mógł także skorzystać z usług Sławomira Peszko (w czwartek pauzował za nadmiar żółtych kartek) i to na pewno zwiększy znacznie pole manewru.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-02-21

Autor: wa