Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Asystent monitoruje rodzinę

Treść

W Sejmie leży projekt ustawy, która zakłada m.in. wsparcie rodzin znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej przez asystentów rodzinnych. Fundacje prorodzinne wskazują na utrwalanie niekorzystnych tendencji w polskim ustawodawstwie, które zamiast chronić rodzinę, mnoży liczbę urzędników uprawnionych do ingerencji w jej życie.

Autorem projektu ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej nad dzieckiem jest Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Formalnie jej celem ma być stworzenie spójnego systemu opieki nad dzieckiem i rodziną, jeśli ma ona trudności w wypełnianiu swoich funkcji. W projekcie kładzie się nacisk na rozwój rodzinnych form pieczy zastępczej i ograniczenie roli i liczby placówek opiekuńczo-wychowawczych, które w przyszłości mają być małymi organizmami, docelowo dla 14 dzieci. Projekt ustawy zakłada m.in. powołanie instytucji asystenta rodzinnego, którego celem będzie "osiągnięcie przez rodzinę podstawowego poziomu stabilności życiowej, która umożliwi jej wychowywanie dzieci". Do jego zadań będzie należało m.in.: prowadzenie poradnictwa i edukacji dla rodzin, udzielanie pomocy w poprawie ich sytuacji życiowej, w tym w uzyskaniu zatrudnienia, oraz monitorowanie jej funkcjonowania po zakończeniu pracy z rodziną.
Projekt jest obecnie rozpatrywany w podkomisji po pierwszym czytaniu w Sejmie, które odbyło się we wrześniu tego roku. Cieszy się ogólnym poparciem i nie wzbudza kontrowersji wśród parlamentarzystów. - Jest on odwzorowany na naszym projekcie, który składaliśmy jako klub PiS - informuje poseł Stanisław Szwed (PiS), zastępca przewodniczącego sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Przyznaje, że nie było większych sporów o treść ustawy. - Gdybyśmy mieli większe zastrzeżenia, to zgłaszalibyśmy wniosek o odrzucenie przy pierwszym czytaniu. Myślę, że pewne drobne uwagi z naszej strony się pojawią, ale generalnie jesteśmy za ustawą, ponieważ ma ona ułatwić możliwość opieki nad dzieckiem, szczególnie matkom, które pracują lub zamierzają podejmować zatrudnienie - zaznacza Szwed.
Mniej optymistyczni co do rozwiązań zawartych w projekcie są związkowcy. Ryszard Proksa z Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" wskazuje, że rząd chce zlikwidować zatrudnienie pracowników placówek opiekuńczo-wychowawczych na zasadach Karty Nauczyciela. - Innymi słowy, trzeba usunąć "ten przywilej", czyli zasadę, że osoby, których zastała nowa ustawa, pracują na zasadzie Karty Nauczyciela. Pan premier Donald Tusk ciągle powtarza, że trzeba szanować prawa nabyte. Policji i wszystkim służbom mundurowym obiecuje, że nie naruszy tego prawa, tylko w segmencie oświaty, jak widać, nie ma żadnego problemu, żeby to zrobić - ocenia Proksa.
Projekt budzi również niepokój wśród organizacji prorodzinnych.
- Wydaje się, że we wszystkich tego typu ustawach nie bierze się pod uwagę samej rodziny, tylko tworzy się różne instytucje zastępcze - ocenia Teresa Kapela ze Związku Dużych Rodzin "Trzy Plus". Odnosząc się do pomysłu z wprowadzaniem asystenta do rodziny z trudną sytuacją życiową, zauważa, że spośród krajów europejskich jedynie w Polsce nie ma systemu wspierania tej podstawowej komórki społecznej.
- Czyli pewnych sensownych rozwiązań dotyczących czasu pracy, funduszy dodatkowych i prawa do tego, żeby zajmowanie się dzieckiem do lat trzech było finansowane, które są stosowane we wszystkich krajach Europy. Bo inaczej to tych "rodzin niewydolnych" będzie można później mieć na pęczki - podkreśla Kapela. Według niej, wszelkie działania legislacyjne w Polsce dotyczące sytuacji rodziny zmierzają w innym kierunku niż u większości państw. - Możliwe, że tylko Szwecja mogłaby być negatywnym wzorem dla tego, co w Polsce proponuje się przeprowadzić - konkluduje.
Doktor Paweł Wosicki, prezes Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia, zauważa, że projekt "próbuje wyjść naprzeciw coraz szerszemu problemowi". - Mianowicie, że w Polsce około 100 tys. dzieci, pomimo że posiada rodziców biologicznych, w rzeczywistości znajduje się pod opieką zastępczą w różnorodnych formach: domach dziecka czy w rodzinach zastępczych itd. Ten problem niestety narasta i związany jest z brakiem polityki rodzinnej, która prowadzi m.in. do rozwodów - twierdzi Wosicki. Wskazuje, iż działanie ustawy polega na tym, że poprzez diagnozowanie problemu na wczesnym etapie ma zapobiegać sytuacji, żeby dziecko musiało opuszczać rodzinę na skutek np. ubóstwa lub istniejącej patologii. W jego opinii, "założenie ustawy jest słuszne". - Ale czy takie rozwiązanie jest dobre? - w tym wypadku można już polemizować. Ponieważ wydaje się, że położenie zbytniego nacisku i wiara w to, iż pracownicy socjalni sprawę załatwią, może okazać się złudne. Możliwe, że ustawa nie będzie tak skuteczna, jak się spodziewano, a do tego strasznie kosztochłonna. Ponieważ obarcza ona budżety samorządów bardzo dużymi wydatkami na tych asystentów - oznajmia prezes.
Potwierdza to mec. Ludwik Skurzak ze Stowarzyszenia Contra in vitro. Jego zdaniem, projekt jest kolejnym etapem wzmacniania ingerencji państwa w sferę rodzinną po uchwaleniu ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie w maju tego roku. - Nikt tego nie zauważył, ponieważ tym razem istnieje zgodność wszystkich klubów parlamentarnych co do tego, żeby wprowadzić ten akt prawny. Najbardziej fenomenalnym wynalazkiem projektu jest asystent rodzinny. To człowiek, który ma w zasadzie robić wszystko dla rodziny. Jeśli ktoś przeczyta projekt ustawy, to trudno mu będzie zrozumieć, w jaki sposób jakakolwiek rodzina mogła funkcjonować bez asystenta rodzinnego - ironizuje Skurzak. Według niego, mamy do czynienia z dalszym rozwojem totalitarnych tendencji, które pojawiły się w ustawie o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie polegającej na mocnej ingerencji państwa w rodzinę.
Jacek Dytkowski

"Nasz Dziennik 2010-11-29"

Autor: au