Antykatolicyzm i jego media we Francji
Treść
Zdjęcie: PHILIPPE WOJAZER/ Reuters
To, co w nazwie stowarzyszenia AGRIF (Alliance Générale contre le Racisme et pour le Respect de l’Identité Française et Chrétienne – Naczelne Stowarzyszenie przeciwko Rasizmowi oraz na rzecz Poszanowania Tożsamości Francuskiej i Chrześcijańskiej) odnosi się do rasizmu antychrześcijańskiego, a co w ostatecznym rozrachunku jest również – i to coraz bardziej – rasizmem antyludzkim, na nowo rozwija się we Francji nieprzerwanie od ostatniego ćwierćwiecza XX wieku. Wspomniany rasizm znajduje swoje odzwierciedlenie nie tylko w natłoku antykatolickich artykułów i wypowiedzi w mediach i przedstawieniach kinowych czy teatralnych kreujących określoną atmosferę wrogości, ale także w rosnącej liczbie przestępstw, takich jak profanacje cmentarzy i kościołów, a nawet wzniecanie pożarów.
Użyłem sformułowania „na nowo”, ponieważ antykatolicyzm we Francji budzi się epizodycznie z mniejszym czy większym nasileniem od czasów rewolucji francuskiej. W prasie, a także w innych mediach z coraz większym natężeniem nurt ten nie przestaje się rozwijać, przybierając przeróżne formy: od „poważnej” krytyki ideologicznej do najgorszych i najbardziej wulgarnych form szyderstwa na kształt bluźnierczej pornografii. Nim jednak przejdę do sytuacji obecnej, wydaje mi się niezbędne, ażeby przypomnieć początki i kolejne fazy tego medialnego marszu.
Źródła
Kiedy Jan Paweł II przybył do Francji w 1996 r., by uczcić jubileusz jej chrztu i przypomnieć chrzest Chlodwiga z 496 r., zawołał wówczas: „Francjo, najstarsza córko Kościoła, co uczyniłaś ze swoim chrztem?”. Był to krzyk serca wielkiego Papieża świadomego rozmiarów naszej dechrystianizacji, która od tamtego czasu nie przestaje przybierać na sile.
W rzeczywistości prawda jest taka, że Francja, niegdyś „najstarsza córka Kościoła”, już dawno temu stała się matką rewolucji. Ich wzorem pozostaje rewolucja francuska, „wielka rewolucja” – jak określił ją sam Lenin. Przyczyny tej rewolucji były wielorakie: polityczne, ekonomiczne, społeczne i religijne. Wynikały również z pomieszania sfery duchowej i doczesnej za czasów ancien régime’u (określenie to stało się symbolem rządów sprzed rewolucji francuskiej – absolutystycznego systemu społeczno-politycznego, który istniał we Francji za panowania dynastii Walezjuszów i Burbonów w XIV-XVIII wieku). Sporo klasztorów i biskupstw stało się wówczas „prebendami”, a wielu spośród ich właścicieli, szczególnie w XVIII w., tak jak np. w Tuluzie kard. de Brienne, nie było bardziej wierzącymi od naszych oświeceniowych „filozofów”, jak Diderot, Wolter czy wielu innych.
To, co Augustin Cochin, wybitny historyk i socjolog, nazywał „społecznościami myśli”, wśród których znalazły się głównie loże masońskie grupujące wielu arystokratów i zakonników, było w większości jeśli nie podporządkowane ateizmowi, to przynajmniej zdecydowanie wrogie Kościołowi rzymskokatolickiemu. Takie nastawienie propagowano m.in. poprzez książki, broszury polityczne i już wtedy poprzez całą gamę tytułów prasowych, których asortyment sukcesywnie miał się rozwijać. Przywołajmy choćby takie tytuły, jak „Le Journal encyclopédique”, „La Gazette” czy „Le Mercure”. W 1779 r. w Paryżu ukazywało się nie mniej niż 27 tytułów, wśród których był „Le Journal de Paris”, pierwszy dziennik.
Według Jeana Viguerie, wybitnego historyka z XVIII w., całkowita liczba czytelników oscylowała wokół 600 tysięcy. Na tamte czasy było to pokaźne grono. Większość tych opiniotwórczych gazet nazywano trybuną myśli „filozoficznej” czy „oświeconej”. To one odegrały kluczową rolę w ideologicznym przygotowaniu rewolucji francuskiej, podczas gdy katolicyzm – we Francji na domiar złego zrujnowany w warstwie intelektualnej przez jansenizm – słabo się bronił pomimo solidnej postawy wiary sporej liczby kapłanów, zakonników i biskupów, z których tysiące zaznało męczeństwa.
Wraz z wybuchem rewolucji odnotowano nieprawdopodobny rozwój prasy, między 1789 rokiem a 1792 powstało ponad 500 tytułów. Wolność słowa, którą na początku przywoływano, była mitem: prasę monarchistyczną wyciszono, a sporo jej dziennikarzy zgilotynowano lub w inny sposób wymordowano.
Tak jak rozpadały się frakcje rewolucyjne, tak też działo się z ich organami prasowymi. Najbardziej ekstremistycznym, prostackim i krwiożerczym pismem była gazeta „Le père Duchesne”. Po dziś dzień stanowi ona punkt odniesienia dla anarchistycznych brukowców lewackich i antychrześcijańskich, jak kloaczny tygodnik „Charlie-Hebdo”.
Po rewolucji i upadku Cesarstwa, kiedy to prasa była pod ścisłym nadzorem, ale antykatolicyzm utrzymywany był w pewnych granicach, we Francji aż do II wojny światowej na rynku prasowym ustaliła się równowaga między lewą a prawą stroną. Rozwijała się również prasa katolicka, „dobra prasa” [określenie to nawiązuje do nazwy „Bonne presse” – wydawnictwa założonego przez o. Emmanuela d’Alzon, asumpcjonistę – przyp. tłum.] w szczególności ta redagowana przez asumpcjonistów. Widoczne były w niej już wpływy nurtów, które rodziły niepokoje w Kościele, tj. grup modernistów oraz tych, którzy bronili doktryny Kościoła. Ale to dopiero po 1945 r. przyszedł czas na wielkie zmiany w obszarze mediów.
Selekcjonowanie mediów
Powojnie to decydujący okres dla negatywnych przemian, jakie dokonały się w prasie francuskiej. Spójrzmy na niektóre z jej wyróżników.
Prasa w 1945 r. w znacznej mierze przeszła pod kontrolę sił lewicowych i skrajnie lewicowych powołujących się na prawo do sprzeciwu. Znaczące dzienniki, jak np. „Le Provençal”, zostały odebrane ich właścicielom. Jednocześnie począwszy od 1956 r., główne szkoły dziennikarstwa zostały uznane przez doskonale zorganizowane środowisko dziennikarskie – coraz bardziej przesiąknięte wpływami lewicy i skrajnej lewicy.
Metody selekcji, włączania nowych członków, ideologicznego warunkowania były tutaj bardzo skuteczne, podobnie jak metody eliminowania garstki niekonformistycznych studentów przedstawianych jako reakcjoniści czy fundamentaliści – wystarczyło, by byli patriotami czy autentycznymi chrześcijanami.
Majowa rewolucja 1968 r. przyczyniła się do nasilenia tego zjawiska w obszarze uniwersytetów w ogólności, a renomowanych uczelni (grandes écoles), specjalizujących się w zakresie dziennikarstwa w szczególności. Agenturalne uwikłanie i kolesiostwo, szczególnie trockistowskie, odegrały kluczową rolę zarówno w prasie, jak i w stacjach radiowych i telewizyjnych. Kulturowo świat mediów, w przeważającej mierze marksistowski, był zatem coraz bardziej jawnie antykatolicki. Nawet jeśli udzielano w nim głosu katolikom klasyfikowanym jako „otwarci”, tolerancyjni, postępowi, czyli innymi słowy: adeptom rewolucji w Kościele.
Francuska prasa określana jako katolicka – w kontekście światowych strategii komunistycznych, sowieckiej czy chińskiej, a także w kontekście francuskich zawirowań w związku z wojną w Algierii i wydarzeniami z maja 1968 r. – także była coraz bardziej poddana wpływom komunistycznych agend, a nawet nimi przesiąknięta.
Polskie Stowarzyszenie Pax Bolesława Piaseckiego, potężne narzędzie komunistów służące do manipulowania katolikami, aby złamać opór Kościoła i polskiego Narodu, „wsparło” we Francji czasopismo „ICI” (Informations Catholiques Internationales), a także magazyn „La vie catholique” oraz inne coraz bardziej podszyte marksizmem organy dawnego wydawnictwa „Bonne presse”.
Dzisiaj tygodnik „La Vie” nie nazywa się już „katolicki”. Znajduje się w grupie dziennika „Le Monde” należącej do ziejącego nienawiścią antykatolickiego multimiliardera Pierre’a Bergé, homoseksualisty, sponsora propagandowych akcji środowisk LGBT. Ten arcybogaty „humanistyczny” patron lewicy bez żadnego skrępowania zadeklarował podle, że nie widzi „różnicy między wynajęciem rąk robotnika a wynajęciem brzucha kobiety w celu wyprodukowania dziecka”.
W tym samym duchu bez zająknięcia oświadczył, że życzyłby sobie unicestwienia manifestujących przeciwko pseudomałżeństwom, przeciwko rzekomemu „małżeństwu dla wszystkich”.
Kolejny etap w antykatolickości mediów
Od blisko piętnastu lat skrajnie nienawistny i wulgarny antykatolicyzm już nawet nie jest skrywany. To, co jeszcze całkiem niedawno było karalne przez sądy, dzisiaj już nie napotyka najmniejszych przeszkód.
Sądy orzekają, że prawo naszego laickiego państwa nie zakazuje bluźnierstwa. A nawet że prawo do bluźnierstwa jest podstawą tej laickości! Że chodzi tu o obronę wolności słowa, w tym także szyderstwa.
Już wielokrotnie AGRIF ponosiło znaczne koszty w związku z oddalaniem jego skarg przeciw różnorodnym produkcjom (karykaturom, „sztukom” teatralnym, wystawom), które spokojnie można by określić mianem ekskrementacji bluźnierczej pornografii.
Niestety, tylko nieliczni dziennikarze wspierają działania stowarzyszenia AGRIF. Dość łatwo to zrozumieć, jeśli wziąć pod uwagę choćby fakt, że w prawyborach prezydenckich organizowanych w najznamienitszych uczelniach dziennikarskich (Paryż i Lille) w Paryżu lewica zdobyła 100 proc. głosów, a w Lille – 90 procent.
Niemniej trzeba też wspomnieć, że dzięki mec. Jérôme’owi Triomphe’owi, naszemu adwokatowi, AGRIF odniosło sukces, przyczyniając się do zakazania obrzydliwej wystawy sztuki współczesnej organizowanej w Metz. Sąd orzekł, że ekspozycja ta stanowiła „niemożliwy do przyjęcia zamach na ludzką godność”. Bez wątpienia uznał również, że mobilizacja katolików przeciwko antychrześcijańskiemu rasizmowi jest coraz większa i że lepiej jej nie lekceważyć. Ze smutkiem trzeba niestety zauważyć, że z wyjątkiem zaledwie kilku odważnych biskupów, którzy wspierają działania AGRIF, wielu członków francuskiego Episkopatu wybiera gnuśną letniość wobec wszelkich aktów nienawiści wymierzonych w cywilizację chrześcijaństwa.
Życzę, aby wielki Naród Polski lepiej niż mój przeciwstawiał się antykatolickiemu rasizmowi!
Bernard Antony tłum. Anna Bałaban
Autor jest publicystą i działaczem katolickim we Francji.
Nasz Dziennik, 13 czerwca 2014
Autor: mj