Antidotum na "zielone ludziki"
Treść
Maj 2014, manewry wojsk NATO na Bałtyku (FOT. M. BORAWSKI)
Rejon Bałtyku może stać się teatrem kolejnego konfliktu zbrojnego – ostrzega NATO
Wojskowi znacznie lepiej niż politycy rozumieją realne zagrożenie dla bezpieczeństwa w Europie. To wniosek z sympozjum, jakie zorganizowano w Szczecinie z okazji 15-lecia Wielonarodowego Korpusu Północ-Wschód.
– Kiedy kończyła się zimna wojna, zadawano sobie pytanie, co będzie wyzwaniem przyszłości, i większość ekspertów odpowiadała, że będzie to nieprzewidywalność. To się teraz sprawdza. Ataki na WTC, wojny w Iraku, Afganistan i talibowie, Gruzja, przewroty w krajach arabskich, m.in. w Libii, Krym i cały kryzys ukraiński – wszystkie te wydarzenia mają w sobie element nieprzewidywalności – mówi gen. rez. Harald Kujat, były dowódca naczelny sił zbrojnych Niemiec, szef Komitetu Wojskowego NATO w latach 2002-2005.
Zdaniem generała, szczyt NATO w Walii był momentem zwrotnym, gdyż ową nieprzewidywalność dostrzeżono i stała się ona częścią strategii Sojuszu. Kujat uważa, że basen Morza Bałtyckiego można uznać za jedno z „ognisk tego przełomu, ponieważ jest to historycznie region ogromnych i dramatycznych zmian w euroatlantyckiej geografii”.
Kryzys wygenerowany przez Rosję niepokoi neutralną Szwecję. Generał Sverker Göranson, naczelny dowódca wojsk królestwa, uczestniczy w narodowej dyskusji na temat statusu państwa. Nie chce wprost powiedzieć, czy jego kraj zdecyduje się na przystąpienie do sojuszu, bo to decyzja obywateli i cywilnego rządu, ale jak może, rozszerza współpracę z Sojuszem. Szwedzi chętnie uczestniczą w międzynarodowych ćwiczeniach, są też obecni w szczecińskim korpusie. – Z punktu widzenia Szwecji zmiany w NATO to dobry kierunek. Przyjmujemy je ze zrozumieniem, poparciem i wyrażamy naszą solidarność, a także gotowość do współdziałania, gdy będzie to potrzebne. Istnieją różne rodzaje partnerstwa, programy bałtyckie i regionalne, w których uczestniczymy. Bezpieczeństwo na Bałtyku dotyczy przecież wszystkich państw wokół niego. Jeśli chodzi o przyszłość, to sądzę, że ścisłe związki poszczególnych krajów z NATO są konieczne i Szwecja oraz Finlandia powinny w tym uczestniczyć – ocenia Göranson.
Generał całkiem realnie wyobraża sobie „zielone ludziki” na swoim terytorium, np. na którejś z wysp mającej historyczne związki z Rosją. Obserwuje też niepokojące ruchy rosyjskiego lotnictwa w pobliżu szwedzkiej przestrzeni powietrznej i aktywność rosyjskiej floty, w tym podwodnej. – Rosja hoduje mięśnie, które mają zostać użyte w celach zdefiniowanych w Moskwie. Według mnie, będzie kontynuowała naciskanie na nas coraz nowszymi sposobami, z którymi trudno sobie poradzić. Odpowiedzią na wojnę hybrydową powinna być wojna hybrydowa – uważa Szwed.
Z kolei estoński dowódca, gen. Riho Terras mówi, że w jego kraju „zielone ludziki” były już 90 lat temu. – Dokładnie 1 grudnia 1924r. takie „zielone ludziki” przeniknęły do Tallina i przy wsparciu grupy lokalnych zwolenników zajęły stacje telegrafów, radiostację i budynki rządowe. Regularne siły Armii Czerwonej czekały przy granicy na odpowiedni sygnał, żeby wkroczyć – przypomina gen. Terras. Wtedy próbę probolszewickiego powstania udało się stłumić i Estonia pozostała niepodległa do IIwojny światowej.
Słabość NATO
Wojskowi nie mają wątpliwości, że do podjęcia agresywnych działań takich jak na Krymie Rosję skłoniła słabość NATO.
– W podejmowanych działaniach stawia się na widoczność, a nie na skuteczność. Przykładem tego były szeroko nagłośnione manewry Steadfast Jazz 2013, które w końcu przy bardzo skromnym zaangażowaniu skończyły się na ćwiczeniach wojsk o sile jednego batalionu. A co się dzieje „po drugiej stronie granicy”? Przed ćwiczeniami Zapad zadeklarowali uczestnictwo 38 tys. żołnierzy, a naprawdę było nawet 50 tysięcy. Przemieszczali się na odległość 1,2 tys. km, prowadzono próby z bronią balistyczną itd. – opowiada gen. Petr Pavel, dowódca wojsk czeskich i nowy szef Komitetu Wojskowego NATO. Pavel uczestniczył w spotkaniu, podczas którego Rosja i NATO wymieniają się informacjami o manewrach, zgodnie z wymaganiami traktatów rozbrojeniowych. – Ich dane zostały podane na posiedzeniu miesiąc po tym, jak my zgłosiliśmy nasze ćwiczenia. Rosjanie po przedstawieniu liczb podali jako deklarowany cel manewrów przećwiczenie reakcji na działania terrorystyczne z Zachodu – wspomina. Może to był żart, ale gen. Pavel sądzi, że mając takie porównanie zaangażowania, „prezydent Putin mógł być pewien, że NATO nie zrobi nic, gdy wejdzie na Krym”.
Generał Pavel jest sceptykiem. – Jest dużo wspaniałych idei, które kończą się gdzieś w środku drogi i implementacja nie trafia w oczekiwania – mówi. Obawia się, że tak może stać się ze „szpicą” NATO, której użycie przecież zależeć będzie od woli politycznej, a ta bywa chwiejna.
Czeski generał dostrzega pozytywny czynnik w tym, że walka z „wojną hybrydową”, taką jak na Ukrainie, oraz zwalczanie ugrupowań terrorystycznych, takich jak Państwo Islamskie, ma pewne cechy wspólne i wymaga specyficznych działań, na które jest obecnie polityczne „zapotrzebowanie”.
Jak przypomina Pauli Järvenpää, fiński dyplomata i ekspert ds. bezpieczeństwa, NATO przeszło swoiste „wahanie nastrojów”. W kwietniu 1999 r. w Waszyngtonie oficjalnie jako cel postawiono konieczność jak najbliższych relacji z Rosją. Pakt miał wtedy jednak na głowie wojnę w byłej Jugosławii, trwało bombardowanie Belgradu.
Potem było tylko gorzej: zaczęły się interwencje w Iraku i Afganistanie, a Rosję traktowano jako partnera. – Prawie nikt nie postrzegał jej jako zagrożenie aż do ataku na Gruzję w 2008 r., a wielu politykom dopiero aneksja Krymu zmieniła spojrzenie – wskazuje Järvenpää. Takie samo zaskoczenie jak w 1999 r. musieli przeżyć w 2004 roku Bałtowie. – Kiedy weszliśmy do NATO, wszyscy mówili o Afganistanie, artykuł 5 nikogo nie interesował – przypomina gen. Terras.
– NATO było na Rosję otwarte, zapewniało jej partnerskie warunki, równe miejsce przy stole w formule wysoko umocowanej Rady Rosja – NATO. Teraz nie ma zaufania. Zabiła je dezinformacja, kłamstwa po tamtej stronie – stwierdza Alexander Varshbow, zastępca sekretarza generalnego Sojuszu.
W Walii po raz pierwszy od 15lat dokonano tak zdecydowanej zmiany oceny sytuacji międzynarodowej. – Integralność terytorialna państw, nienaruszalność granic i powstrzymywanie się od użycia siły wobec innego kraju są fundamentem powojennego porządku w świecie zachodnim. ZSRS i Rosja były wśród krajów, które podpisywały liczne dokumenty potwierdzające te zasady – zwraca uwagę Fin. Gdy ten ład zaczyna się chwiać, NATO musi znaleźć nowy sposób działania. Ekspert przewiduje znaczne przekształcenia struktury Sojuszu i jego relacji ze światem.
Podobnie myśli Ilgvars K
Autor: mj