ABW "wchodzi na blachę"
Treść
Z Jackiem Kurskim, posłem Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Grzegorz Lipka Twierdzi Pan, że ABW szuka na Pana haków. Skąd ta wiedza? - Wiem to od kilku osób, które mnie o tym informowały w Gdańsku, Sopocie i w Warszawie, o tym że z kręgów Platformy i służb specjalnych szykowany jest symetryczny odwet przykrywający aferę Karnowskiego. Jeśli zostaną przedstawione zarzuty prezydentowi Sopotu, wówczas symetrycznym przykryciem tej afery ma być rozpętanie w mediach jakiejś sprawy na podstawie sfingowanych zarzutów i fałszywych świadków wobec mnie bądź innej osoby z pomorskiego Prawa i Sprawiedliwości. W tym kontekście wspominano o Andrzeju Jaworskim, byłym prezesie Stoczni Gdańskiej. Ma Pan jeszcze jakiejś inne podstawy do podejrzeń? - Są dwie rzeczy, które mnie w tym przekonaniu utwierdzają. Po pierwsze, metoda symetrii stosowana jako norma od początku tego rządu. Jakikolwiek kłopot Platformy jest natychmiast przebijany i tuszowany wykreowanym kłopotem Prawa i Sprawiedliwości. Immunitet posła Grzegorka - nikt już o tym nie pamięta - był natychmiast "przykryty" immunitetem Zbigniewa Ziobry - o którym wszyscy pamiętają. Sprawa umorzenia 471 mln kary dla jednej ze spółek paliwowych, chociaż zatrzymana za pośrednictwem mediów, natychmiast została zatuszowana kwestią rzekomego bezprawnego umorzenia długów Porozumienia Centrum. A sprawa ta została już dawno wyjaśniona. Tak samo było z zagłuszaniem pielęgniarek i laptopem Ziobry. Przypomnę o sprawie stoczni, gdzie pali się grunt pod nogami ministrowi Gradowi, a zgłoszony jest wniosek do Trybunał Stanu dla ministra Jasińskiego. To jest pewna udowodniona praktyka i metoda tej ekipy. Jednak trudno to przypisać działaniom służb specjalnych... - Szefem gdańskiej ABW, czyli oddziału na całe województwo pomorskie, jest pan podpułkownik Adam Gruszka, który przez wiele lat pełnił funkcję wicekomendanta Komendy Powiatowej Policji w Sopocie. W związku z czym jest bliskim kolegą Jacka Karnowskiego z czasów, kiedy policja sopocka umarzała, dosłownie pasjami i taśmowo, wszystkie doniesienia zgłaszane policji przeciwko magistratowi czy nieprawidłowości związane z działaniami prezydenta Jacka Karnowskiego. Na to wszystko nakłada się niespotykany awans Adama Gruszki na początku rządów Platformy. Rzadko się zdarza w ABW, aby ktoś kto nie był w tej służbie, został nagle wyniesiony na tak wysokie stanowisko. Moi informatorzy twierdzą, że był to wynik wstawiennictwa i protekcji Jacka Karnowskiego. Z kolejnego źródła już słyszę, że funkcjonariusze ABW wchodzą na tzw. blachę, czyli pokazują legitymację i wypytują, czy są jakieś haki na Kurskiego. Nie pozostawiają żadnych notatek ani śladów. Bezpośrednią przesłanką quasi dowodową jest wypowiedź Jacka Karnowskiego w Radiu Gdańsk, która brzmiała mniej więcej tak: mogą wychodzić haki na tych, którzy są tacy prawi i sprawiedliwi. Podjął Pan już jakieś działania, aby to wyjaśnić? - Ponieważ słyszę o tym już od czterech stron, postanowiłem powiadomić o tym wicepremiera Grzegorza Schetynę, a wcześniej prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Co Panu powiedział minister Schetyna? - Że sprawdzi ten sygnał. Rozmowa miała miejsce w tym tygodniu, ale mówił, iż nie sądzi, aby Agencja podejmowała jakiekolwiek brudne rzeczy, że to nie ich metody. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wydała oświadczenie, w którym wprawdzie nie jest napisane, że nie ma działań wobec Pana, ale jest zapewnienie, że ABW "kieruje się zawsze zasadą legalizmu". - I to mnie jeszcze bardziej zaniepokoiło. A jak wygląda sprawa pana Piotra Bączka, Pana asystenta w komisji śledczej? - Cały czas jest pozbawiony dostępu do certyfikatu bezpieczeństwa. Nie może czytać akt i w związku z tym jego przydatność w roli asystenta jest ograniczona. Łączy Pan to z wydarzeniami, o których Pan teraz mówi? - Jest to cały ciąg zdarzeń, w których służby specjalne, policję czy prokuraturę używa się przeciwko opozycji. Wejście do Bączka i do Sumlińskiego to pozbawienie tego pierwszego pełnej możliwości pracy w komisji i próba samobójstwa dziennikarza. To jest bezprawna konfiskata kamer i sprzętu ekipie telewizyjnej. Jest to też bunt prokuratorów na Dolnym Śląsku, który w mediach, nie licząc "Naszego Dziennika", nie został nagłośniony. To jest też kwestia fałszywych zarzutów wobec Jarosława Kaczyńskiego, że rzekomo ujawnił jakąś tajemnicę Tomaszowi Lipcowi. Premier, który dymisjonuje swojego ministra, po prostu informuje go, że jest obciążony przez podwładnych. Premier ma dostęp legalny do takich informacji. Jest ileś tego rodzaju informacji, które zaczynają przypominać klimat pierwszej połowy lat 90. Podejmie Pan jeszcze jakieś działania, oprócz tego, o czym Pan już wspominał? - Rozmowę z premierem Schetyną uważam za poinformowanie władz. Natomiast chciałbym wierzyć, że tego rodzaju podchody były prywatną inicjatywą sympatyków Karnowskiego w ABW i że nie przełożą się na prowokację polityczną. Wówczas nie będę nadawał sprawie innego biegu. Jak na razie działam prewencyjnie. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-10-03
Autor: wa