ABW na tropie historyka
Treść
"W sprawie ujawnionej przez "Nasz Dziennik" zastanawia przypisanie przez ABW mojego telefonu (w miejscu mojego zameldowania) Piotrowi Bączkowi. Może to świadczyć albo o skrajnym braku profesjonalizmu śledczych z ABW i prokuratury, lub też o bardziej złożonej kombinacji tajnych służb, które postanowiły wykorzystać tę sprawę do kontroli różnych osób zaangażowanych w proces likwidacji WSI. Działania ABW i prokuratury w tym względzie muszą zostać zweryfikowane i poddane wnikliwej kontroli" - apeluje w specjalnym oświadczeniu dr hab. Sławomir Cenckiewicz. Historyk, o którego billingi zabiegała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Śledztwo, w związku z którym wystąpiono o billingi, dotyczyło przecieków z komisji weryfikacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych. A w tym gronie Cenckiewicz nigdy nie pracował.
Pomyłka czy świadoma próba wprowadzenia prokuratury w błąd przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego? Wiele osób zadaje sobie to pytanie w związku z ujawnieniem wczoraj przez "Nasz Dziennik" informacji o próbie wydobycia od operatora billingów Sławomira Cenckiewicza pod pozorem śledztwa prowadzonego w sprawie rzekomych przecieków z komisji weryfikacyjnej WSI. Komisji, której nie był członkiem - szefował za to komisji ds. likwidacji WSI. Jako pracownik Instytutu Pamięci Narodowej historyk przygotowywał w tym czasie (przełom 2006 i 2007 r.) posiadające moc informacyjnego dynamitu publikacje historyczne.
Sławomir Cenckiewicz domaga się, aby działania ABW i prokuratury zostały zweryfikowane i poddane wnikliwej kontroli. Nie wyklucza, że po zasięgnięciu informacji od pozostałych członków komisji ds. likwidacji WSI i komisji weryfikacyjnej WSI oraz konsultacjach z prawnikami podejmie kroki prawne w tej sprawie.
"Nasz Dziennik" dotarł wczoraj do informacji, że pod pozorem śledztwa prowadzonego w sprawie, w której świadkiem był Piotr Bączek, były członek komisji weryfikacyjnej, prokuratura, za wskazaniem ABW, zażądała, by Telekomunikacja Polska SA udostępniła jej wykaz rozmów przychodzących i wychodzących w okresie od 1 października 2006 r. do 16 lutego 2007 r. z numeru należącego do... Cenckiewicza. Śledztwo jak wiele podobnych zostało jednak umorzone, a dotyczyło rzekomego ujawnienia informacji o klauzuli "ściśle tajne" pochodzących z raportu weryfikacyjnego WSI. W związku z tym sprawa wyszła na jaw.
W przekonaniu Sławomira Cenckiewicza może to być wierzchołek góry lodowej. - Była przygotowywana prowokacja, która obejmowała wszystkie osoby związane z weryfikacją WSI, także komisję likwidacyjną. Wykorzystano ją więc chyba także do inwigilowania osób niewygodnych dla rządu Donalda Tuska, chociaż nie miały one żadnego związku z komisją weryfikacyjną - komentuje poseł Antoni Macierewicz. Zdaniem byłego szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, sprawa ta powinna stać się przedmiotem postępowania ze strony prokuratora generalnego. - Pokazuje bowiem po raz kolejny skalę bezprawia w działaniu służb - ocenia Macierewicz.
W wydanym wczoraj oświadczeniu Sławomir Cenckiewicz przypomina, że od lipca do października 2006 r. pełnił funkcję przewodniczącego komisji ds. likwidacji WSI. "W październiku 2006 r., czyli w okresie, którym interesowali się śledczy z ABW i Prokuratury Okręgowej w Warszawie, pracowałem nad sprawozdaniem z likwidacji WSI, które do końca miesiąca byłem zobowiązany ustawowo złożyć marszałkowi Sejmu. Później, po blisko trzech miesiącach przerwy, wróciłem do pracy w gdańskim IPN" - przypomina historyk.
Poseł Marek Opioła, przedstawiciel PiS w Komisji ds. Służb Specjalnych, sprawą jest zbulwersowany. I uważa, że na forum komisji posłowie powinni zadać szefowi ABW gen. Krzysztofowi Bondarykowi kilka pytań w tej sprawie.
- To zupełnie nowe fakty, które dzisiaj wychodzą na światło dzienne właśnie w kontekście działalności komisji weryfikacyjnej i likwidacyjnej WSI. W mojej ocenie, sprawa ta jest bulwersująca. Przecież w tym czasie Cenckiewicz pracował również nad biografią byłego prezydenta Lecha Wałęsy. Nie wierzę, że to przypadek i pomyłka, a osoby pracujące w służbach popełniały tego rodzaju błędy - ocenia poseł Opioła. - ABW powinna się z tego wytłumaczyć. Postawimy tę sprawę na posiedzeniu komisji - zapowiada poseł. I zadaje sobie pytanie, po co ABW potrzebne były te billingi.
Pytanie jest na poły retoryczne. Cenckiewicz przypomina, w jakiej sytuacji są osoby zaangażowane w likwidację WSI. "Począwszy od 2007 r. do 2011 r., spędziłem wiele godzin na przesłuchaniach w różnych prokuraturach badających kwestie związane z weryfikacją i likwidacją WSI. Warto wspomnieć, że również publikacja przez IPN książki "SB a Lech Wałęsa" znalazła się pod lupą śledczych z Gdańska i Bydgoszczy. Od początku tego typu działań, które miały charakter nękania, miałem świadomość prowadzonych przeciwko mnie przedsięwzięć o charakterze operacyjnym - obserwacji, inwigilacji i podsłuchów" - czytamy w oświadczeniu historyka. Ocenia on, że temu mogło służyć m.in. przypisanie jego osoby do komisji weryfikacyjnej WSI, której członkiem nigdy nie był. O wyjaśnienia w tej sprawie "Nasz Dziennik" zwrócił się do szefa ABW.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik Wtorek, 7 lutego 2012, Nr 31 (4266)
Autor: au