Przejdź do treści
Przejdź do stopki

90. rocznica Powstania Wielkopolskiego

Treść

"Zwyciężyliśmy!" - krzyczą napisy na wielkich billboardach rozwieszonych w Poznaniu. Kto zwyciężył, gdzie zwyciężył? A w Powstaniu Wielkopolskim. O naszych przeszłych zwycięstwach tak rzadko jakoś przypominamy, że krzyk zawarty w tym napisie budzi zdziwienie. Może mniejsze wśród samych mieszkańców Poznania, a na pewno wśród przyjezdnych (największy napis umieszczono przy wejściu na poznańskie targi, niedaleko dworca kolejowego).

Dziś znane jest jako Powstanie Wielkopolskie, w latach II Rzeczypospolitej częściej było zwane powstaniem grudniowym, powstaniem poznańskim. Różne nazwy, ale ten sam świetny czyn zbrojny i obywatelski. Powstanie udane, jak żadne inne. To dzięki niemu Macierz Polaków została objęta granicami odrodzonego, po okresie zaborów, państwa polskiego. Ale w podręcznikach inaczej: powrót Wielkopolski do Macierzy. I gdzie tu logika takiego myślenia? Przecież "Wielkopolska" znaczy - stara Polska, co po łacinie pisano Polonia Maior, przeciwstawiając ten termin Małopolsce, określeniu Polski młodszej - Polonia Minor. Dzisiejszy mieszkaniec Rzeczypospolitej jednym tchem wymienia obok siebie nazwy dwóch stolic - Warszawy i Krakowa. I jakoś umyka mu z pamięci, że ośrodki tworzenia państwa Polan i pierwsze stolice Polski to Poznań i Gniezno. W Gnieźnie, "gnieździe Polaków", Bolesław, dziś nazywany tylko Chrobrym, choć już współcześni nazwali go Wielkim, pierwszy król z rodu Piastów, włożył królewską koronę na głowę. Dlaczegóż to podkreśla się jego waleczność ("chrobry"), a zapomina o wielkości tego, który był twórcą świetności państwa polskiego? W tym samym Gnieźnie, po dwustu latach rozbicia dzielnicowego jego następca - Przemysł II, książę wielkopolski, przyjmując koronę, przywrócił Królestwo Polskie. Dzień koronacji, 26 czerwca 1295 roku, to jednocześnie dzień narodzin Orła Białego, godła Polaków. Chyląc kornie głowę przed majestatem Boga, na swej królewskiej pieczęci sporządzonej na koronację Przemysł kazał wyryć wokół wizerunku pierwszy raz ukoronowanego orła napis - "Sam Bóg zwrócił zwycięskie znaki Polakom". Tu zatem, w Wielkopolsce, jest gniazdo Orła Białego.

Na straży stał dom polski
Nie byłoby Powstania Wielkopolskiego, gdyby dom polski konsekwentnie, na przekór pruskiej władzy, nie podtrzymywał świadomości o świetnej przeszłości kraju i znaczeniu Wielkopolski dla polskiej państwowości. Dlatego bito się tu z pruskim zaborcą - i to skutecznie - już w Powstaniu Kościuszkowskim. To było pierwsze powstanie w Wielkopolsce. Przepędzono potem Prusaków z Wielkopolski w roku 1806: "W tydzień jeden, tak lud nasz Prusaków wychłostał/I wygnał, na lekarstwo Niemca byś nie dostał!" ("Pan Tadeusz", Zbawienne rady Bartka zwanego Prusak). To było pierwsze udane Powstanie Wielkopolskie. Drugie było w 1809 r., gdy przepędzano Austriaków. W roku 1831 szli Wielkopolanie do Powstania Listopadowego, przekraczając nielegalnie granicę rosyjską (granica Królestwa Kongresowego była granicą imperium rosyjskiego). Andrzej Niegolewski z Niegolewa, uczestnik słynnej szarży pod Somosierrą, sprzedał wtedy dwie wsie, fundując pułk jazdy powstańczej. W 1846 roku planowano powstanie wspólnie z Krakowem. W powstaniu 1848 roku tenże sam Andrzej Niegolewski należał do poznańskiego Komitetu Narodowego uznanego za "istotny rząd narodowy" (gen. I. Prądzyński). Sam Komitet jasno wówczas stwierdził: "Pierwszym celem prac i usiłowań Komitetu Narodowego, jak to już sama nazwa pokazuje, jest niepodległość Polski". ("Gazeta Polska, 25 marca 1848 r.). Wielkopolanie szli podobnie i do Powstania Styczniowego: Edmund Taczanowski, uczestnik działań w 1848 roku, przysposabiając obywateli do przyszłej walki zbrojnej, organizował w powiecie pleszewskim bractwo kurkowe, po wybuchu powstania 1863 roku dowodził wielkopolskimi ochotnikami, a awansowany przez Rząd Narodowy do stopnia generała zorganizował dwa pułki kawalerii.

Nadzieją była wolna Rzeczpospolita
Kolejne dziesięciolecia po upadku Powstania Styczniowego to w zaborze pruskim walka ze wzmożoną polityką germanizacyjną. Wielkopolanie odpowiedzieli pracą organiczną owocującą przekształceniem się w społeczeństwo nowoczesne, o wysokim poziomie świadomości narodowej, pierwsze społeczeństwo solidarne, a ponadto identyfikujące sprawę narodową z Kościołem. Na straży polskiej mowy, gdy całe nauczanie publiczne było w języku niemieckim, stanął dom polski. Strajk "dzieci wrzesińskich" był krzykiem przeciwko narzuceniu języka niemieckiego polskiej modlitwie. A drukarze i kolporterzy obrazków z wizerunkiem Matki Bożej Częstochowskiej podpisanym "Królowa Korony Polskiej" płacili grzywny, tracili na konfiskatach, trafiali do więzień. Ścigani byli przez sądy pruskie pod pretekstem, że były to symbole narodowe wskazujące na łączność z nieistniejącym Królestwem Polskim, które mogło się odrodzić tylko kosztem Królestwa Pruskiego, co zatem obracało się przeciwko porządkowi publicznemu. To w Poznaniu, w rocznicę wybuchu Insurekcji, zaczęto w 1894 r. drukować, natychmiast niemniej zawzięcie ścigane przez pruskie władze, tzw. Telegramy Kościuszkowskie. Najczęściej z wizerunkiem Naczelnika, z napisem "Cel Narodowy i Dobroczynny", zdobione herbami Polski i Litwy. Nadzieją wszak była wolna, niepodzielna Rzeczpospolita.

Manifestacja polskości
Wolę odrodzenia państwowego pierwszy raz zademonstrował na taką skalę zwołany do Poznania polski sejm dzielnicowy obradujący w dniach 3-5 grudnia 1918 roku. Złączył Polaków z wszystkich części zaboru pruskiego - Wielkopolski, Śląska, Pomorza i z głębi Niemiec. Pochód ponad 1300 delegatów z polskimi chorągwiami narodowymi, polskie orły w sali obrad to pierwszy publiczny manifest Polaków w mieście noszącym oficjalną nazwę Residenzstadt Posen (królowie pruscy ogłosili Poznań swoją rezydencją). Powołano Naczelną Radę Ludową i jej organ wykonawczy - Komisariat. Nikogo wtedy nie dziwiło, że Sejm zaczęto Mszą św. w poznańskiej farze i że do składu Komisariatu wszedł ks. Adamski. Historycy powstania dopiero dzisiaj z niejakim zdumieniem odczytują organizację sieci Rad Ludowych jako polityczną realizację pomysłu spółdzielni ks. Piotra Wawrzyniaka: wszyscy polscy mieszkańcy zaboru pruskiego to członkowie owej spółdzielni mający swoje rady oddziałowe, Naczelna Rada to rada nadzorcza, a Komisariat - to zarząd. I "Spółdzielnia" zdała egzamin.
Wieczorem, 26 grudnia, mimo trudności czynionych przez Niemców, przybył do Poznania Ignacy Jan Paderewski. Uznany za męża opatrznościowego, witany był z niebywałym entuzjazmem. Ulice zakwitły barwami polskimi i flagami aliantów - Francji, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, a nazajutrz, w południe, przed oknami hotelu "Bazar", w którym goszczono Paderewskiego, przeszedł zorganizowany przez ks. Kazimierza Malińskiego pochód kilkunastu tysięcy dzieci polskich z chorągiewkami biało-czerwonymi i czerwonymi z Białym Orłem. Tych ostatnich było w mieście i w dziecięcych dłoniach najwięcej, bo to była zapamiętana chorągiew Rzeczypospolitej, historyczny znak łączący wszystkich Polaków. "Spółdzielnia" przywitała więc mistrza Ignacego Jana po królewsku.

Pierwsza "solidarność" polska
Niezwykła, zaskakująca manifestacja polskości wywołała kontrmanifestację Niemców. Butny śpiew maszerujących wczesnym popołudniem w kierunku "Bazaru" pruskich żołdaków, zrywanie i deptanie znaków polskich i alianckich, a wkrótce karabinowe strzały wywołały z kolei polską reakcję, dały początek powstańczemu zrywowi. Zaczęły się walki o miasto, o czym wieść przeniosła się błyskawicznie na resztę prowincji. I Wielkopolanie stanęli do walki, wszystkie warstwy społeczne. Narodziła się pierwsza "solidarność" polska: mieszkańcy willi i kamienic, kupcy i robotnicy, ziemianie i chłopi. Hrabia stawał na czele oddziału sformowanego ze swoich oficjalistów i okolicznych gospodarzy, oficerowie rezerwy, najczęściej podporucznicy, bo do wyższych stopni w armii pruskiej Polaków nie awansowano, organizowali kompanie i bataliony, a wkrótce okręgi wojskowe i fronty. Zaczął ich organizację pierwszy głównodowodzący, awansowany do stopnia majora Stanisław Taczak, dokończył i stworzył Armię Wielkopolską - generał Józef Dowbór-Muśnicki.
Powstanie ujęte w karby regularnej armii, wzmocnione wkrótce regularnym poborem, dało w rezultacie wojsko, które stało się chlubą Wielkopolski, wspaniałym wianem złożonym odrodzonej Polsce. Umundurowane po polsku, z wysokimi rogatywkami, choć te mundury szyto z pruskiego sukna, uzbrojone i obute, utrzymywane kosztem wyrzeczeń, a jednocześnie kochane (ułanów poznańskich nazwano "dziećmi Poznania"), liczyło blisko sto tysięcy doskonałego żołnierza. Niemal drugie tyle, tylko starszych wiekiem, stanęło pod bronią w Straży Ludowej.
Generał Muśnicki, obejmując dowodzenie, napisał w rozkazie z 17 stycznia 1919 r.: "obecnie Ojczyzna nic Wam ani obiecać, ani dać nie może, bo często brakuje niezbędnego". Zaradzono temu. "Ku uczczeniu objęcia naczelnego Dowództwa nad zbrojnemi siłami Wielkopolski przez pana Generała składam na Jego ręce w imieniu moim i mej żony Marji z Mielżyńskich tu załączone 50.000 marek na cele powstającego w naszej dzielnicy Wojska Polskiego" - pisał do Dowbora Zygmunt z Bitynia Kurnatowski, właściciel Gościeszyna. "Rada Ludowa na powiat mogileński przesłała na moje ręce zebrane na wiecu w Mogilnie: 1618 mk 26 fen. na cele wojska polskiego" - informował głównodowodzący w kolejnym rozkazie. I potem co jakiś czas podawał do publicznej wiadomości kolejne dary: od JWP. Edwarda i Heleny z Sianożęckich z Bytynia Kurnatowskich w imieniu dorastających synów Aleksandra i Huberta - przyszłych żołnierzy polskich 10.000 marek; od JWP. Horwattowej z Gorzyczek 10.000 marek; od Najprzewielebniejszego Ks. Arcybiskupa Dalbora 800 marek, z których 300 marek na inwalidów. Za ofiarowane przez Parafję w Konarzewie w zachodnim powiecie poznańskim za pośrednictwem tamtejszego ks. prob. Laskowskiego: dwa wagony żywności dla żołnierzy i jednego wagonu paszy dla koni, składam Bóg zapłać".

Wszystko dla Boga i ku chwale Ojczyzny
A żołnierz odpłacał się za tę troskę. W rozkazie z 25 stycznia głównodowodzący podał: "Doszło do mej wiadomości, że Franciszek Sójka z Odolanowa, syn robotnika i członka Rady Ludowej, ciężko ranny w potyczce pod Granówcem, powiedział do żołnierzy, którzy jeszcze podczas trwającej potyczki do domu, gdzie leżał, się cisnęli: 'Ja już rozmawiam z Moim Bogiem, a wasz obowiązek jest tam' i wskazał ręką w kierunku, gdzie się toczyła jeszcze walka. (...) Zachowajcie żywo w sercach pamięć o bohaterze Sójce, niech Waszem hasłem będzie to, co i jemu świeciło: Wszystko dla Boga i ku chwale Ojczyzny".
Nie były to czcze słowa, bo na sztandarach haftowano te same hasła: "Z Bogiem za Ojczyznę" (2. Pułk Strzelców Wlkp.), "Mocą Bóg, celem Ojczyzna" (6. Pułk Strzelców Wlkp.) itp.
Gdy traktaty wersalskie przyniosły uspokojenie na granicy z Niemcami i uznanie wywalczonych dla Polski ziem, a w rezultacie powrót Wielkopolski i Pomorza Gdańskiego w obręb państwa polskiego, świetne pułki i dywizje Wielkopolan poszły na Wschód walczyć o należne Rzeczypospolitej Kresy. Zadanie wypełniły. Słynna była "żelazna" 14. Dywizja Piechoty (1. Dywizja Strzelców Wielkopolskich), której wszystkie oddziały: cztery pułki piechoty i współdziałająca z dywizją artyleria, saperzy i Pułk Ułanów Poznańskich - otrzymały z rąk Naczelnego Wodza Krzyże Virtuti Militari na swe sztandary.
"Wielkopolska: trudna, nieustępliwa, patriotyczna, zdolna do ofiar, do walki na śmierć i życie - równie ofiarna jak Warszawa - tylko roztropniejsza. Determinacja połączona z rozwagą dała nam zwycięstwo". Tak po latach napisał jeden ze współorganizatorów powstania Bohdan Hulewicz. I tej postawie Wielkopolan złożył hołd, witany w Poznaniu po raz pierwszy 26 października 1919 r. Józef Piłsudski, Naczelnik odrodzonej Rzeczypospolitej:
"Wy, Wielkopolanie, rzuceni zostaliście do walki, którą wam wróg nieubłagany wypowiedział w tej dziedzinie, w której Polska zawsze w wielkim stopniu najsłabsza była. Niemoc w tej dziedzinie przyczyniła się dużo do poprzedniego upadku. Walka została wam rzucona w dziedzinie organizacji, w dziedzinie umiejętności wytwarzania codziennego, szarego, pełnego obowiązków i pełnego trudu życia. Rzucone to wam wyzwanie przyjęliście i w tej dziedzinie macie za sobą dorobek niewoli tak wspaniały, że Polska cała przed wami się korzy. (...) Gdy myślę o zadaniach stojących przed Polską, chciałbym wnieść od was do Polski całą waszą namiętność pracy, która by Polskę przeniknęła, dać umiejętność organizowania pracy sumiennej, umiejętność pracy uczciwej".
Dwa lata później, goszcząc 27 grudnia 1921 r. na obchodach trzeciej rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego, dodał: "Nad wami ciążyła, jeżeli nie najokropniejsza, to najsilniejsza łapa ze wszystkich zdobywców Polski, najbardziej potężna, najbardziej pewna siebie i najbardziej, zdawało się, niezmienna. Dzięki temu wasza wiosna należy do najcudniejszych przemian, jakie przeżyła Polska. (...) Toteż gdy myślę o dniu powstania poznańskiego, zawsze w sercu moim wzbiera serdeczna wdzięczność dla tych, którzy ten dzień wiośniany Polsce dali, i dlatego z najszczerszego serca chcę zawołać: 'Powstańcy poznańscy niech żyją!'".
Tadeusz Jeziorowski
"Nasz Dziennik" 2008-12-27

Autor: wa