30. halowe mistrzostwa Europy w lekkiej atletyce
Treść
Z Tomaszem Majewskim jako największą gwiazdą i faworytem do złotego medalu wybrała się skromna reprezentacja polskich lekkoatletów do Turynu, gdzie dziś rozpoczną się zmagania w 30. halowych mistrzostwach Europy. Władze PZLA liczą na cztery podia i gdyby ten plan udało się zrealizować, nasi mogliby mówić o sporym sukcesie.
W kadrze - z różnych przyczyn - nie znalazło się wielu świetnych lekkoatletów, prawdopodobnie kandydatów do walki o najwyższe cele. W ostatniej chwili z ambitnych planów musiała zrezygnować Sylwia Ejdys. 24-letnia biegaczka wypełniła minima na 800, 1500 i 3000 m, na kilku mityngach potwierdziła niemałe możliwości i świetną formę i gdy już zaczęliśmy się zastanawiać, czy przywiezie z Turynu jeden czy też może dwa medale - zmogła ją grypa. Zawodniczka musiała przyjąć antybiotyk, osłabiona w ogóle do Turynu nie pojechała. Kontuzja ścięgna Achillesa wyeliminowała także Annę Rogowską, a że w swych planach startowych halowych mistrzostw w ogóle nie uwzględniała Monika Pyrek, ubyły nam dwie pewne medalowe szanse w skoku o tyczce. Władze PZLA liczą na niespodziankę ze strony Joanny Piwowarskiej (AZS AWF Warszawa), która w tym roku pobiła swój życiowy wynik w hali (4,51 m) - ale by tak się stało, musi pokonać poprzeczkę zawieszoną jeszcze wyżej. Listę wielkich nieobecnych uzupełnia Marek Plawgo, który bardzo chciał stanąć w Turynie na najwyższym stopniu podium. Niestety, zawodnik po jednym z treningów nieszczęśliwie upadł i doznał urazu łokcia.
Największą gwiazdą naszej ekipy będzie zatem (dodajmy od razu: byłby nią i przy pełnym składzie) Majewski (AZS AWF Warszawa). Mistrz olimpijski w pchnięciu kulą jeszcze nie tak dawno nie planował podróży do Włoch, a potem uzależnił ją od wyników. - Pchnę 21 metrów, to pojadę - zapowiedział. W efekcie 27 lutego mógł zacząć przygotowania do wyjazdu. Podczas mityngu w Chemnitz uzyskał 21,1 m, pobił halowy rekord Polski i ze spokojem obwieścił, iż w Turynie interesuje go tylko złoty medal. W wysokie cele mierzy także Paweł Czapiewski (800 m). Siedem lat temu zawodnik Lubusza Słubice zdobył w Wiedniu mistrzostwo Europy, potem wspaniale rozwijającą się karierę przerywały kontuzje. Walczył uparcie o powrót na bieżnię, to się udało teraz w Turynie, chciałby znów poczuć smak medalu. Na tym samym dystansie niespodziankę mogą sprawić młodzi - Marcin Lewandowski (Ósemka Police) lub Adam Kszczot (RKS Łódź). Podium będzie także celem sztafety mężczyzn 4 x 400 m - panowie powinni na nim stanąć. Z uwagą przyjrzymy się także występowi dwóch faworytek w skoku wzwyż. Kamila Stepaniuk (Podlasie Białystok) w tym roku pokonywała już poprzeczkę zawieszoną na wysokości 1,92 m (a tak wysoko w Polsce nie skakał już dawno nikt), sama mówi, że do Turynu jedzie po naukę, ale marzy o pobiciu rekordu kraju. Spory talent i możliwości potwierdzał również Sylwester Bednarek (RKS Łódź). Skoro mowa o młodych zdolnych, to nie sposób nie wspomnieć o dwóch zawodnikach krakowskiego AZS AWF, Dariuszu Kuciu (60 m) i Marcinie Starzaku (skok w dal). Obaj mają talent, obaj - zdaniem wielu - mogą się pokusić nawet o medal.
Dwa lata temu, podczas HME w Birmingham, Polacy zdobyli pięć krążków. Dwa z najcenniejszego kruszcu wywalczyła Lidia Chojecka (1500 i 3000 m), a brązowe Daria Onyśko (60 m) oraz Anna Rogowska i męska sztafeta 4 x 400 metrów.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-03-06
Autor: wa