1 procent pewnych leków
Treść
Minister zdrowia podpisała Narodowy Program Leczenia Chorych na Hemofilię i Pokrewne Skazy Krwotoczne na lata 2012-2018. Porządkuje on kwestie organizacji opieki nad chorymi, m.in. dopuszcza zakup najbezpieczniejszych preparatów, czyli tych, które nie są produkowane z krwi. Umożliwia też kontynuację podobnego programu realizowanego od roku 2005 oraz profilaktyki wśród dzieci do lat 18. Nie załatwia jednak sprawy finansowania leczenia chorych.
Program pozytywnie oceniła Agencja Oceny Technologii Medycznych. Ewa Kopacz przekonuje, że nowy program jest zdecydowanie bogatszy niż do tej pory. - Obecnie na czynniki krzepnięcia wydajemy blisko 210 mln zł, docelowo chcemy dojść do 314 mln zł - stwierdziła minister. Jak podkreśliła, od przyszłego roku wszystkie nowe przypadki dzieci z hemofilią będą mogły być leczone nowoczesnymi czynnikami rekombinowanymi. Od roku 2008 dzieci do osiemnastego roku życia mają w ramach profilaktyki finansowane czynniki krzepnięcia starszej generacji.
Jak szacuje Ministerstwo Zdrowia, koszt, jaki ponosi w związku z programem budżet resortu, to średnio 40-50 mln zł rocznie. Celem nowej strategii jest zapewnienie optymalnego zakresu leczenia dla tej grupy chorych. W 2012 roku pacjenci będą mieli zapewnioną opiekę oraz dostęp do czynników krzepnięcia co najmniej na takim poziomie jak w bieżącym roku.
Uniknąć zakażeń
Pacjenci są zadowoleni, że wprowadzenie wytycznych programu uporządkuje wiele kwestii związanych z leczeniem hemofilii oraz innych skaz krwotocznych. Chorzy zmagali się dotąd z wieloma problemami, m.in. z brakiem leków dla osób z tzw. inhibitorem - powikłaniem hemofilii (inhibitor to przeciwciało układu odpornościowego, które niszczy działanie czynnika krzepnięcia wprowadzanego dożylnie). Problemem jest też brak właściwej rehabilitacji dla chorych mających problemy ze stawami, brak właściwego leczenia ortopedycznego oraz dostępu do najbezpieczniejszych leków. Podanie leku hamującego krwawienie w odpowiednim momencie zatrzymuje je w pierwszej fazie. Jeśli nie poda się leku, krwawienia są rozległe, powodują uszkodzenia stawów, pojawia się konieczność zabiegów ortopedycznych.
Na hemofilię oraz inne skazy krwotoczne cierpi w naszym kraju prawie 4 tys. osób. Według szacunków Polskiego Stowarzyszenia Chorych na Hemofilię, prawie 40 proc. z nich to renciści. - Takim sytuacjom można byłoby zapobiec, wprowadzając właściwe leki. Stwarza to szanse, by ci ludzie pracowali - mówi Bogdan Gajewski, prezes organizacji. Implementacja programu może w jakimś stopniu uporządkować kwestie organizacji opieki nad chorymi na hemofilię: dopuszcza zakup najbezpieczniejszych preparatów do leczenia hemofilii, czyli takich, które nie są produkowane z krwi. Produkcja tych medykamentów w Polsce stanowi niecały 1 procent. Dla porównania na Węgrzech to 40 procent.
Jak zaznaczają lekarze, leki osoczopochodne były powodem bardzo poważnych zakażeń wśród chorych na hemofilię. Produkując takie leki, miesza się bowiem osocze nawet 60 tys. ludzi. A to zwiększa możliwość zakażeń. Ponadto program zapewnia dostępność i finansowanie czynników krzepnięcia. Zakup tych koncentratów jest dokonywany przez Zakład Zamówień Publicznych przy Ministrze Zdrowia.
NFZ dołoży złotówkę
Finansowanie leczenia chorych na hemofilię przez Narodowy Fundusz Zdrowia jest bardzo niskie. Dzienna stawka na jednego pacjenta, jaką z NFZ otrzymują ZOZ-y, to zaledwie 55 złotych. Realne koszty utrzymania pacjenta są wielokrotnie wyższe - dziennie wynoszą nawet 550 złotych. Urzędnicy utrzymują, że przyjęty sposób finansowania pacjentów z hemofilią generuje zadłużenie placówek medycznych. - Sumy, jakie NFZ oferuje za leczenie, są katastrofalnie niskie i mają się nijak do realnych kosztów ponoszonych przez szpitale - mówi Bogdan Gajewski. - Jeżeli nie ma dobrej wyceny, to nikt nie chce się takim chorym zajmować. Przykładem są zabiegi endoprotezowania - dodaje.
Narodowy Program Leczenia Chorych na Hemofilię i Pokrewne Skazy Krwotoczne na lata 2012-2018 problemu finansowania leczenia na hemofilię i skazy krwotoczne nie rozwiązuje. Znajduje się tam tylko zapis mówiący o tym, że NFZ obowiązujące obecnie stawki powinien zmienić. Profesor Jerzy Windyga z Instytutu Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie zaznacza, że program stanowi dopiero punkt wyjścia pewnych zmian. - To program komplementarny do programu profilaktyki, który z kolei jest programem NFZ-owskim. Sam program nic nie zmienia, stanowi tylko punkt wyjścia do tego, by te zmiany nastąpiły - zastrzega prof. Windyga.
Po tym jak wprowadzono jednorodne grupy pacjentów, grupy hematologiczne zostały oznaczone literą S, od 1. do 7. Zostały w nich wymienione odpowiednie jednostki chorobowe. W grupie od 5. do 7. jednostki te zostały źle wycenione, poniżej kosztów leczenia, jakie ponosi szpital. Znalazły się wśród nich m.in. wrodzone skazy krwotoczne. Przykład: jeśli chory na hemofilię przebywa w szpitalu przez 10 dni, to według NFZ koszt jego leczenia wynosi 550 złotych. Jak zaznacza prof. Windyga, nie ma takiej jednostki chorobowej, którą można byłoby leczyć przez 10 dni za taką kwotę. Lekarze hematolodzy wysyłają kolejne pisma do NFZ w sprawie zmiany wyceny leczenia hemofilii. Jak stwierdzają, gdyby wycena się zmieniła, stanowiłoby to prawdziwe dopełnienie obu programów leczenia hemofilii: i tego ministerialnego, i tego NFZ-owskiego. - Pieniądze są na koncentraty, ale nie ma na procedury, opinię, diagnostykę - twierdzą lekarze. I zaznaczają, że odpowiedzi NFZ w tej materii były zawsze odmowne. Fundusz argumentował, że większość chorych przebywa w szpitalu przez jeden dzień, wycena nie stanowi więc problemu. Hospitalizacja przewlekle chorych ma miejsce w ośrodkach specjalistycznych, takich jak warszawski Instytut Hematologii, a większość chorych leczy się w ZOZ-ach niespecjalistycznych, co trwa wtedy krótko. NFZ zapowiada zwiększoną wycenę punktu z 51 do 52 złotych. Nowa stawka miałaby obowiązywać już od przyszłego roku. Jak zaznaczają lekarze, to jednak zbyt mało wobec stale rosnących cen leków i mediów.
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik Piątek, 30 września 2011, Nr 228 (4159)
Autor: au